Czas poświęcony przez Hebrajczyków na przygotowanie zaowocował spotkaniem z Bogiem. On, choć niewidzialny dla ludzkich oczu, wskazał na siebie poprzez znaki. Grzmoty, błyskawice, gęsty obłok zwiastowały Jego obecność.
W Księdze Apokalipsy znajdujemy listy, które Jezus Chrystus kieruje przez św. Jana do siedmiu Kościołów w Azji Mniejszej: do Efezu, Smyrny, Pergamonu, Tiatyry, Sard, Filadelfii i Laodycei (por. Ap 2-3).
Po spotkaniu z Bogiem na szczycie Synaju przed Mojżeszem stało kolejne zadanie. Teraz należało przygotować lud Izraela, by przyjął wszystko to, czym Bóg chce go obdarować. Spotkanie z ludem Mojżesz rozpoczął od zwołania starszyzny. To oni z Mojżeszem brali na siebie odpowiedzialność za całą społeczność.
Kolejne dni, jakie przeżywał Izrael, wypełniał marsz przez pustynię. Półwysep Synajski znów odsłaniał przed nimi nowe oblicze. Droga wiodła pośród skał. Z każdą chwilą stawały się one coraz wyższe. Chwilami zdawały się przykrywać błękit nieba. Granitowe góry przytłaczały ich. Tworzyły mur o zmiennej barwie od czerwieni do szarości. Wreszcie droga, jaką szli pod wodzą Mojżesza, doprowadziła ich do najwyższego wzniesienia.
Od chwili wyjścia Izraelitów z Egiptu mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Pobyt w ziemi niewoli stawał się coraz dalszą przeszłością. Hebrajczycy stanowili ludem przemierzający bezdroża pustyni. Jednak ich celem nie była wędrówka sama w sobie, podobna do wędrówki nomadów, ludzi nieustannie zmieniających miejsce zamieszkania, przebywających na danym obszarze tak długo jak długo ten zaspokajał ich potrzeby.
Widząc nadchodzącego teścia Mojżesz wyszedł mu naprzeciw. Pamiętał, jak wiele zawdzięczał temu człowiekowi. To on dał mu schronienie, gdy był uciekinierem i wygnańcem. Dostrzegł jego dobroć i zaufał mu mimo, iż Mojżesz był dlań obcym człowiekiem.
Oaza Refidim dała Izraelitom zaspokojenie pragnienia i schronienie, ale nie przyniosła im spokoju. Szybko pojawiło się nowe zagrożenie. Wiązało się ono z ludem Amalekitów. Czy wodzowie tego szczepu obawiali się, że Hebrajczycy mogą zawłaszczyć oazę dla siebie? Być może sądzili, że ten naród, jak inni koczownicy chce zająć należące do nich terytoria.
Kolejne dni Izraelitów prowadziły pustynnym szlakiem. Szli wezwani głosem Boga. Gdyby jednak ktokolwiek postawił im pytanie, dokąd i którędy wędrują, nie byłoby wcale łatwo dać na nie odpowiedź.
Nie jest łatwo przyjąć wykluczenie, czy odłączenie. Od tego jednak wszystko się zaczęło. Na początku było oddzielenie.
Każdego poranka Izraelici wychodzili przed swe namioty, aby zbierać pożywienie. Z daleka wyglądało ono jak rosa pojawiająca się na ziemi. Przypominało każdemu, iż Bóg przygotował dla nich dar kolejnego dnia, a oni są zaproszeni, by ten dar podjąć.
Pokarm jaki otrzymali Izraelici budził ich zdumienie. I nie chodziło tylko o to, iż nie potrafili sobie w jakikolwiek sposób wytłumaczyć tego, jak się on pojawił. Zaskakujące były również kolejne doświadczenia z nim związane.
Serca Izraelitów wypełniał bunt. Trudności, jakie napotykali podczas swej wędrówki, rodziły w nich opór. Wcześniejsze życie wyznaczane rytmem niewoli egipskiej wydawało się o wiele prostsze. Wszystko było przewidywalne, z góry określone.
Rozwiązanie przyszło szybciej niż Mojżesz się spodziewał. Tym razem Bóg przemówił, nie czekając na jego pytanie. Uczynił tak jak gdyby rozumiał bezradność Mojżesza i przerażenie głodnego ludu.
Ozeasz swoją prorocką karierę rozpoczyna w specyficzny sposób. Bóg mówi mu: „Idź i weź sobie za żonę kobietę nierządną i miej z nią dzieci nierządu, ponieważ kraj przez nierząd odwrócił się od PANA” (Oz 1, 2). Co robi prorok? „Poszedł więc i wziął za żonę Gomer, córkę Dibla
Pierwsza próba, jakiej Izraelici doświadczyli na pustyni, dała im możliwość nie tylko odkrycia mocy Boga. Po owym wydarzeniu Bóg wypowiedział słowa odkrywające jego znaczenie. Przed Izraelem otwierała się do przebycia droga złożona z doświadczeń, które miały go nauczyć słuchania Boga. To był fundament dla jego życia.
Wydarzenia nad wodami morza Trzcin (jak nazywali je Hebrajczycy) stały się punktem wyjścia do dalszej drogi. Powracające fale, które zalały wojska Egipcjan stały się bramą. Zamykała ona drogę powrotną do ziemi niewoli.
Niewiele uwagi poświęcamy im w czasie świąt Bożego Narodzenia, a jednak to właśnie bohaterowie drugiego planu jako pierwsi oddali Bogu chwałę i doskonale wpisują się w rozpoczynający się rok duszpasterski z hasłem: ?Idźcie i głoście!?, bo to dzięki nim wielu dowiedziało się, co miało miejsce w Betlejem.
O poranku Izraelici po raz kolejny spojrzeli w stronę Egiptu, patrząc w kierunku morza. Tym razem stali na jego drugim brzegu. Przed ich oczyma rozpościerał się nowy obraz. Tak jak poprzednio widzieli fale morskie, ale teraz stali na drugim brzegu. Przekroczyli odmęty wód, które wydawały im się barierą nie do przejścia.
Nie wiem, czy każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że żyjemy w czasach ostatecznych, czekając na powtórne przyjście Jezusa. Zanim Syn Boży przyjdzie sądzić żywych i umarłych pojawią się znaki, a Pan przyjdzie wszystko „czyniąc nowe”.
Choć Egipcjanie nie mogli zbliżyć się do Hebrajczyków, to ci wręcz czuli ich oddech na swoich plecach. Jak długo będzie możliwy do zachowania dystans, jaki oddzielał ich od wojsk faraona? Przecież przed nimi rozciągała się tafla morza.