TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 11:23
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Widok ze szczytu góry

Widok ze szczytu góry

Kolejne dni, jakie przeżywał Izrael, wypełniał marsz przez pustynię. Półwysep Synajski znów odsłaniał przed nimi nowe oblicze. Droga wiodła pośród skał. Z każdą chwilą stawały się one coraz wyższe. Chwilami zdawały się przykrywać błękit nieba. Granitowe góry przytłaczały ich. Tworzyły mur o zmiennej barwie od czerwieni do szarości. Wreszcie droga, jaką szli pod wodzą Mojżesza, doprowadziła ich do najwyższego wzniesienia.

U jego podnóża rozpościerała się spora równina. To miejsce doskonale nadawało się na rozbicie obozu I postój. Byli już mocno znużeni. Utrudzeni wędrowcy zatrzymali się, by znieść chwilę odpoczynku. Ale był to jeden z kolejnych postoi. Tu miały spotkać ich rzeczy o wiele ważniejsze, niż te które rozegrały się dotychczas w ich życiu. Ten postój miał stać się czasem szczególnego spotkania z Bogiem, długą chwilą zasłuchania w Jego głos. Do tej pory to Mojżesz był tym, któremu objawił się Bóg. Teraz on miał pośredniczyć w spotkaniu Izraelitów z Bogiem. Dlatego pozostawił ich samych u stóp góry. Dla nich nastał czas oczekiwania i odpoczynku. Natomiast on sam zdobył się na wysiłek.

Na szczycie
Wspiął się na sam szczyt góry. Wyszedł na spotkanie Boga. Tu na wzniesieniu usłyszał Jego głos. Bóg zapraszał go, by spojrzał na swój lud, na jego dzieje, a właściwie na to, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Przypomniał Mojżeszowi, iż Izraelici są potomkami Jakuba-Izraela, dziedzica obietnicy danej Abrahamowi. Wezwał, by Mojżesz jeszcze raz spojrzał na Egipt. Nie, tym razem nie chodziło o wspominanie cierpienia, czy niewdzięczności Egipcjan. Mojżesz miał uzmysłowić sobie wszystko to, co Bóg uczynił Egiptowi, w jaki sposób pokonał ten naród i jego wodza, ludzi, którzy wyciągnęli rękę przeciw potomkom Abrahama. W zderzeniu z mocą Boga ich plany, pomimo wielkiej siły i pewności siebie całkowicie zawiodły. Czyż nie spełniała się obietnica dana Abrahamowi: jeśli ktoś będzie tobie i twoim potomkom złorzeczył, to Ja sam złorzeczyć mu będę? Te słowa Boga nie były jedynie czczymi deklaracjami. On był wierny. Choć z pewnością wolałby błogosławić i obdarzać dobrem niż pozwalać na zniszczenie. Jednak Egipcjanie przez swe czyny dokonali innego wyboru. Zamiast zaczerpnąć z naczynia łaski, sięgnęli po grona gniewu. Teraz, gdy lud Izraela znajdował się na pustyni nie było wokół niego wrogów. Bóg ich pokonał. Mojżesz ze szczytu góry widział obozowisko pełne spokojnych, bezpiecznych i wolnych ludzi. Doszli do tego miejsca pośród przeciwności i trudów pustynnej drogi. Przemierzyli jej bezkres dzięki trosce i opiece Boga. By o nich powiedzieć, nazwać je, Mojżesz stojąc na szczycie góry szukał właściwego określenia. Przychodziła mu tylko jedna myśl, legenda o orle, którzy bierze swe pisklęta i unosi na swych skrzydłach bezpiecznie w przestworza, przestrzeń, której one same nigdy nie potrafiłyby osiągnąć. Unosi je wysoko, by nabrały odwagi, oswoiły się z nowym światem, a potem same nauczyły się latać w przestworzach. Tak Bóg prowadził swój lud. Tak troszczył się o niego.

Wierność Boga
Olśniony rozpościerającym się widokiem Mojżesz we własnych myślach usłyszał słowa Boga. One wręcz z nimi się stopiły, stały się jedno. Wiedział, wręcz był pewien, że Bóg wzywa go, aby przekazał je swoim rodakom. Oni mieli wpatrywać się w niezwykłe działanie Boga, w chwile, gdy Pan pokonał ich wrogów, w każdy dzień, każdą minutę, w której doświadczali Jego niezwykłej opieki. Odkrycie troski i wierności Boga było fundamentem spotkania, doświadczeniem, na którym można było budować wiarę. Przypominało nizinę położoną pośród potężnych gór, gdzie można było rozbić obóz i bezpiecznie mieszkać. Dawało podstawy zaufania.
Bóg ukazał w tej chwili swą dobroć i troskę, aby poprowadzić Izraelitów dalej. Ale na tym nie poprzestał. Dał im przedziwną propozycję. Przedłożył ją Mojżeszowi. Oto staną się oni Jego ludem, przedmiotem Jego troski, Jego szczególną własnością. Stawiał jednak warunek. Będzie tak, gdy będą słuchać Jego głosu, gdy będą wierni przymierzu, układowi, jaki im proponuje i jaki z nimi zawrze. Ten dar był niezwykły i nieoczekiwany. Ofiarowywał go im Ten, który był Panem całej ziemi. Dawał go niewielkiemu ludowi. Tym, którzy jeszcze przed chwilą byli niewolnikami, ludźmi, których życie potrafiło zgnieść jedno nieprzychylne słowo wroga. Nawet teraz, gdy na Izraelitów obozujących u podnóża góry spojrzało się z jej szczytu, byli jedynie drobiną, ledwie zauważalnym pyłem.

Posłuszeństwo Izraela
Majestat skał, jakie ich otaczał, potężne wzniesienia, zdawały się opowiadać potęgę otaczającego ich świata. Wobec niego byli niczym. Ludzki proch, stojący w obliczu olbrzymich i wzniosłych granitowych skał. A jednak Bóg ich wybrał, powołał i umiłował. Co więcej pragnął uczynić z nich świętą społeczność kapłanów, ludzi służących tylko Jemu. Dlaczego? To pozostawało tajemnicą znaną tylko Wszechmocnemu, tajemnicą przekraczającą wszelkie możliwości ludzkiego umysłu. Była ona barierą nie do pokonania, wzniosłą jak synajski masyw. A jednak wiedziony Bożą dobrocią i prowadzony Jego słowem człowiek mógł wkraczać w tę przestrzeń, podobnie jak Mojżesz, który wspiął się na górski szczyt, by tam usłyszeć głos Boga. Tam odsłonił się przed nim nowy obraz, głębia ukazująca bogactwo życia. Mojżesz odkrył wiele, choć w dalszym ciągu zdawał sobie sprawę z tego, iż sam Bóg i Jego plany pozostają niezgłębione. On ledwie słyszał Boży głos, ale nie widział nic, nawet zarysu postaci Stwórcy. To przekraczało bowiem ludzkie możliwości. Pozostało słowo. Ono wskazywało na działanie Boga pośród ludu. To z nim wracał z tego niezwykłego spotkania. Schodził do swych rodaków, by przygotować ich serca na dar o wiele piękniejszy niż wszystkie widoki z górskich szczytów razem wzięte, dar przyjaźni z Bogiem. W tym wszystkim zdumiewała go jeszcze jedna rzecz. Bóg do niczego nie zmuszał. Wprawdzie stawiał warunek, oczekiwał posłuszeństwa i wierności, ale było to posłuszeństwo i wierność Temu, który kocha ponad wszystko. Przy tym pozostawiał Izraelowi decyzję. To lud miał dokonać wyboru, opowiedzieć się za tym, czy jak Abraham, Izaak, Jakub, Józef, Mojżesz pójdą za słowem Boga, czy też je odrzucą. Czy jak oni zdobędą się na wysiłek posłuszeństwa i wierności, czy też oddadzą się łatwiźnie samowoli? By pomóc Izraelitom w podjęciu właściwej decyzji Mojżesz niósł im słowo, które odkrywało dobroć Boga, przypominało wszystko, co On już dla nich uczynił i zapraszało, by razem ruszyć w dalszą drogę prowadzącą do spełnienia kolejnych obietnic Boga. Te słowa wydawały się być jedynie kilkoma zdaniami, a jednak to one decydowały o wszystkim. I dlatego Mojżesz niósł je swym rodakom jak bezcenny skarb.

tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!