W kwietniu bieżącego roku ukazał się drugi raport grupy „Troska o stworzenie” zajmującej się analizą stosunku katolików do zwierząt i przyrody. Wnioski z niego nie są zbyt optymistyczne.
Miejski, wycieczkowy, turystyczny, dostawczy i nie chodzi tu wbrew pozorom o rower, ale o plecak. Każdy z nich jest inny. Tak się do niego przyzwyczailiśmy, że już nie pamiętamy o czasach kiedy nie było go wcale.
Mój ulubiony nauczyciel matematyki, Michael Launay, zatytułował jedną z książek „Teoria parasola”. Właściwie powinienem chyba wytłumaczyć, czemu uważam Michaela Launay za ulubionego nauczyciela matematyki.
Żona, matka, babcia, biegaczka, która ukończyła niejeden maraton, żyje pełnią życia, choć było ono bardzo zagrożone. Wychowana w duchu sportowej rywalizacji, zmierzyła się z największym przeciwnikiem – nowotworem.
Przelana krew Chrystusa zbawiła całą ludzkość, nasza krew nie zbawia, ale może pomóc, tym którzy w kryzysowym momencie życia jej potrzebują. Oddając cześć Najświętszej Krwi Chrystusa pamiętajmy także o tych, którzy bezinteresownie oddają krew ratując innych.
Tak w skrócie można streścić przygody nastolatków w internecie. Oczywiście nie znaczy to, że młodzież właśnie tego szuka w sieci. Niestety to właśnie bardzo często znajduje.
Telefon nie uspokaja dziecka, tylko kradnie uwagę i opanowuje zmysły. To dla rodzica dodatkowy obowiązek, a nie wyłącznie sposób na wolny czas i uwolnienie się od pociechy. Żeby czuć się bezpiecznie dzieci potrzebują jasnych granic, naszej konsekwencji, przykładu, ale przede wszystkim dobrych i głębokich relacji.
To tak mi się ostatnio nazbierało, że w ciągu dwóch tygodni do Amsterdamu, a później do Jerozolimy. No i wreszcie trzecia pielgrzymka – do siebie, do domu.
Zarówno w nauczaniu Kościoła, jak i w medycynie, cierpienie jest zagadnieniem bardzo trudnym. Nie tylko dlatego, że trudne jest zajmowanie się cierpieniem i pomoc cierpiącemu, ale również w samej swej istocie. Trudno jest cierpienie zdefiniować, trudno jest je zrozumieć.
Wielu z nas przygląda się dzieciom, wnukom, małżonkom, rodzeństwu, którzy żyją non stop ze smartfonem w ręku. Upominamy, krzyczymy, ale czy nie lepiej byłoby najpierw zrozumieć?
W głośnej swego czasu książce Dana Browna ważnym motywem fabuły było domniemane genetyczne pokrewieństwo niektórych ludzi z Jezusem. Pomijając już fakt, że Jezus potomstwa nie zostawił, to bycie Jego biologicznym potomkiem oznaczałoby głównie odległe pokrewieństwo z dowolnym Żydem zamieszkującym od pokoleń rzymską prowincję Judei.
„Wszyscy jesteśmy, z pewnością niedoskonałymi narzędziami Boga, który posługuje się nami, by dokonać wielkich rzeczy, dla których nasze własne siły byłyby niewystarczające” - tak mówił Robert Schuman, którego Kościół nazwał uczniem Chrystusa w polityce.
Bóg, w którego wierzymy jest nie tylko absolutną miłością, jest także ostateczną i pełną mądrością. Tyle, że rzadko kiedy zastanawiamy się, czym w ogóle jest mądrość. Nie tylko ta pełna, boska, ale w ogóle, także w całkowicie doczesnym rozumieniu.
Po kilku czy kilkunastu latach, mimo pięknych okoliczności do wielu katolickich małżeństw przychodzi nieproszony gość - kryzys.
Jest taka przestrzeń, w której chore, nienarodzone dziecko zostanie potraktowane zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, ale też z niezwykłą czułością. I są ludzie pomagający rodzicom, którzy dowiadują się, że ich nienarodzone dziecko będzie żyć krócej od nich.