W obliczu śmierci
Jerozolima, Dolina Hinnonu. Grobowce pochodzące z czasów Chrystusa
Śmierć była dla Hebrajczyków bolesnym doświadczeniem. Nie przeżywali jej jednak podobnie jak współczesne im narody zamieszkujące starożytny Bliski Wschód. Egipcjanie, Asyryjczycy, Babilończycy czy Kananejczycy byli przekonani o istnieniu odrębnej krainy zamieszkałej przez zmarłych. Próbowali nawiązywać z nimi kontakt wywołując ich duchy, które otaczali kultem. Prawo żydowskie zabraniało stosowania takich praktyk.
Izraelici przez długi czas uznawali śmierć za kres ludzkiego życia. Takie podejście może nieco zaskakiwać, ale trzeba pamiętać, że Prawdę Objawioną dotyczącą zbawienia i ludzkiego życia poznawali oni stopniowo. Bóg był dla nich jedynym, który posiadał nieśmiertelność. On obdarzał człowieka życiem. Ten stanowił całość. Nie rozdzielali w nim elementów cielesnych i duchowych. Dlatego śmierć ciała stanowiła kres życia. Wprawdzie mówiono o krainie zwanej Szeolem, dokąd zmierzali zmarli, ale nie precyzowano, czym ona jest. Jako źródło śmierci i przyczynę skrócenia ludzkiego życia wskazywano nieposłuszeństwo pierwszych ludzi wobec Boga. Dopiero zetknięcie się z myślą starożytnych Greków wyróżniających w człowieku ciało i duszę pozwoliło na otwarcie się kolejnego etapu objawienia: choć ciało umiera, to życie człowieka trwa dzięki duszy. Czas wielkich prześladowań związanych z niewolą babilońską i powstaniami machabejskimi poprowadził dalej: na kartach natchnionych ksiąg Bóg wskazywał zarówno na zmartwychwstanie umarłych, jak i na życie nieśmiertelne. Mimo to, jeszcze w czasach Jezusa, Żydzi prowadzili ze sobą spory w kwestii rozumienia zmartwychwstania, jak i życia wiecznego. Pełnia prawdy przyszła dopiero w chwili, gdy wraz ze wschodzącym słońcem ukazał się uczniom zmartwychwstały Chrystus.
Rozdarte szaty
Znając szkic biblijnej drogi ku prawdzie o nieśmiertelności człowieka spójrzmy na to, jak w czasach biblijnych przeżywano doświadczenie śmierci bliskiej osoby. To wydarzenie oznajmiał krzyk bólu. Wyrażano go bardzo ekspresyjnie. Głośne zawodzenia, jęki i płacze oznajmiały wszystkim dookoła o tragedii: śmierć przekreśliła czyjeś życie. Bogatsi wynajmowali specjalnie przygotowane osoby, których zadaniem było opłakiwanie zmarłych. Recytowano teksty wychwalające zmarłego oraz opisujące przeżycia jego krewnych. Instrumenty muzyczne, jak i urywająca się rytmika melodii naśladowały płacz żałobników. O takiej sytuacji wspomina ewangelista Mateusz, opisując wskrzeszenie córki przełożonego synagogi (Mt 9, 23). Ból po stracie podkreślały także gesty i strój bliskich zmarłego. Po otrzymaniu wiadomości o czyjejś śmierci rozdzierano szaty. Tak zareagował Jakub, gdy przyniesiono mu umaczaną we krwi szatę Józefa, mającą stanowić dowód jego śmierci (Rdz 37, 34).
Dzisiejsi Izraelici podkreślają, że rozdarcie szaty nie może doprowadzić do jej zniszczenia, a po odbyciu żałoby należy ją naprawić. W ten sposób żałobnik powraca do codziennego biegu życia, choć nosi ono na sobie ślad utraty kogoś bliskiego. Zdarzało się też, że zamiast zwykłego stroju zakładano wór pokutny. Włosy pozostawiano w nieładzie. Czasem golono głowę. Bardzo często posypywano ją popiołem. Tak postąpił biblijny Hiob w chwili, gdy otrzymał wiadomość o śmierci swoich dzieci (Hi 1, 20). Najbliżsi starali się pocieszyć cierpiącego. Próbowano – jak w przypadku Jakuba – czynić to przez rozmowę. Zdarzało się też, że siadano z żałobnikiem w milczeniu i jak on rozdzierano szaty i posypywano głowy popiołem. Tak postąpili przyjaciele Hioba w obliczu ogromu jego cierpienia. Zawsze starano się uszanować ból bliskich zmarłego i towarzyszyć im w trudnym wydarzeniu. Nie wstydzono się łez. Uznawano, iż każdy ma prawo okazać na zewnątrz swoje uczucia, by łatwiej pogodzić się z wydarzeniem śmierci najbliższej osoby.
Czas żałoby
Biblia nie wyznaczała okresu żałoby. Mogła ona trwać od tygodnia do trzech. Niekiedy określano ją jako długi czas. Dopiero nauczanie rabinów zawarte w Talmudzie sprecyzowało czas jej trwania. Pierwszy, najbardziej intensywny etap wiązał się z dniami liczonymi od otrzymania wiadomości o śmierci do chwili pogrzebu. Wtedy odmawiano sobie pokarmów mięsnych. Rezygnowano z picia wina. Życie koncentrowało się na przeżywaniu bólu i przygotowaniu do pogrzebu. Również po pogrzebaniu ciała zmarłego żałobnicy byli wyłączeni z rytmu codziennego życia. Trwało to jeden tydzień. Siedzieli oni w tym czasie na ziemi, mieli rozdarte szaty i włosy w nieładzie. Te dni były poświęcone na przyjmowanie wyrazów współczucia od krewnych i sąsiadów. Następnie powracano do zwykłych zajęć, przy czym przez pierwszy miesiąc nie uczestniczono we wspólnych zebraniach oraz świątecznych celebracjach. Zasadniczo ten miesiąc zamykał okres żałoby, poza jednym wyjątkiem. Dotyczył on śmierci rodziców. Ich dzieci przez cały rok nie uczestniczyły w radosnych uroczystościach. Stopniowanie żałoby miało pomóc oswoić się z bólem, jak i pogodzić się z nową sytuacją. Nie mniej podkreślano, by nie przedłużać jej czasu. Śmierć danej osoby była konsekwencją decyzji podjętej przez Boga. Uporczywe trwanie w żałobie nie tylko szkodziłoby samemu żałobnikowi. Ono stanowiłoby obrazę Boga.
Ciało ludzkie uznawano za dar Boga, dlatego po śmierci starano się zabezpieczyć je przed zbezczeszczeniem. Temu służył pogrzeb. Pierwszym jego elementem było przygotowanie ciała zmarłego. Starano się to czynić jak najszybciej. Takie wymaganie stawiał klimat Ziemi Świętej. Przy wysokich temperaturach odwlekanie pochówku mogło prowadzić do szybkiego rozkładu. Stąd zwłoki człowieka uważano za rytualnie nieczyste. Zazwyczaj przygotowanie ciała do pogrzebu trwało dobę. Najstarszy syn zamykał oczy zmarłego. Jeśli nie mógł być obecny, czynił to ktoś z najbliższych krewnych. Jeśli była taka potrzeba, to na powieki kładziono drobne monety. Następnie przewiązywano podbródek tak, by usta były zamknięte. Po tych zabiegach przystępowano do obmycia ciała. Kolejnym etapem było namaszczenie zmarłego. Najczęściej stosowano mieszaninę mirry i aloesu. Ostatnim etapem było przykrycie twarzy chustą i zawinięcie całego ciała w całun pogrzebowy. Był to szeroki pas materiału o podwójnej długości w stosunku do ciała zmarłego. By nie uległ rozwinięciu obwiązywano go opaskami. To właśnie te opaski nakazał rozwiązać Chrystus po wskrzeszeniu Łazarza, by mógł on powrócić do normalnego życia. Zapowiedział w ten sposób wskrzeszenie do życia każdego z nas.
Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!