O...czułości
- Mamo! - powiedziała Róża podniesionym głosem. - Nie gniewaj się, ale nie możesz mnie tak ściskać, jak widzą nas moje koleżanki.
Mama próbowała nie wybuchnąć śmiechem. Dobrze wiedziała, że Róża uważa to za straszny obciach i najlepiej zapadłaby się pod ziemię. No bo jak to? Do mamy się przytulić? Przy koleżankach? Odpada. A tu proszę! Wszystkie widziały. I ta Julka też. Teraz rozpowie, że Róża taka dziecinna, taka przylepka…
- Mamo, ty nic nie rozumiesz - ciągnęła dalej Róża. - Ja już jestem duża i wiesz, no… możesz mnie przytulić, nawet pocałować, ale nie przy ludziach!
- Słyszałeś to? - mama zwróciła się od razu do męża.
- Słyszałem i wcale mnie to nie dziwi – powiedział tata i spojrzał na córkę. Widać było, że czuje się nieswojo.
- A czy ja mogę cię teraz przytulić? - zapytał, a Róża szybko podeszła do niego
i wtuliła się w jego ramiona.
Tata poczuł się tak, jak gdyby cofnął się w czasie o dobrych kilka lat. Wtedy Róża sama wskakiwała mu na kolana, a bez buziaka nie było mowy o zaśnięciu. A gdzie się podział „Pan Gilgotek”? Róża dawniej kładła się na dywanie i tylko czekała aż tata i mama zaczną uwielbiane przez nią łaskotki. Teraz owszem czasem dołączy do Rysia i Tusi, ale częściej wyjdzie z pokoju z podniesioną głową i powie pogardliwie, że to zabawa dla małych dzieci.
- Córciu – zaczęła mama. - Obiecuję, że nie będę cię… Jak ty to nazywasz? Udziecinniać? No więc nie będę cię zawstydzać przy koleżankach, ale musisz wiedzieć, że będzie mi trudno i w domu wyściskam cię ze zdwojoną siłą. O tak! - mama szybko usiadła obok męża i objęła Różę.
- A co to? A my to co? - Tusia i Rysio weszli do pokoju.
Po chwili młodsze dzieci również wgramoliły się rodzicom na kolana, a każde z nich chciało być jak najbliżej mamy i taty. Róża też.
Wieczorem dziewczynka mocno objęła mamę. Zamknęła oczy i poprosiła o zaśpiewanie kołysanki.
- Zaśpiewam ci, oczywiście – odparła szczęśliwa mama.
Róża zasnęła trzymając mamę za rękę i słuchając kołysanki. Mama głaskała ją po głowie i przypominała sobie wszystkie wieczory spędzone właśnie tak, przy łóżku córki. Rysio i Tusia też upomnieli się o swoją porcję czułości. Tata przeczytał im bajkę i mocno przytulił na dobranoc.
Gdy dzieci już spały, mama zaparzyła herbatę i usiadła z mężem przy stole.
- Czy od Rysia i Tusi usłyszymy to samo? - zapytała męża.
- No pewnie! Ale mam nadzieję, że jak przerosną mnie o głowę, nadal będą chcieli się przytulić – odpowiedział.
- I wtedy wcale nie pomyślą, że to obciach, że to głupie – dokończyła mama.
Po chwili weszła jeszcze do pokoi dzieci. Pochyliła się nad każdym z nich. Poprawiła kołdry i pocałowała. Wróciła do męża, który już czekał, by ją przytulić. Z czułością oczywiście.
Dziś o czułości. Czułe słowo, czuły gest.
Można być zimnym jak lód i mrozić wszystko dookoła niczym Królowa Śniegu. Ale można też być dla kogoś jak ciepły koc, jak zimna woda w upalny dzień. Pomyślcie, ile czułości dostajecie od swoich bliskich każdego dnia. A czy wy dajecie z siebie tyle samo? A może i więcej? A jeśli czujecie, że mieszkacie raczej w Krainie Lodu niż w Stumilowym Lesie, w którym wszyscy się lubią i szanują? Spróbujcie obdarzać czułością bliskich wokół siebie i cierpliwie czekajcie na to, co się wydarzy.
E.M.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!