TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 12:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Quo vadis Femina?

Quo vadis Femina?

Wczoraj podczas Mszy Świętej do śpiewania psalmu podeszła dziewczynka, może dwunastoletnia. Miała na sobie spodnie i kurtkę z wzorami militarnymi. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, jak dzisiaj nazywa się ten typ ubrania, czy też wzornictwa, kiedyś mówiło się na to moro. Myślę, że wiecie o co mi chodzi.

Do tego kozaczki, które stylem nie odbiegały daleko od tzw. oficerek. Ja rozumiem, że taka moda i oczywiście nie mam nic przeciwko temu, ale jest jakimś znakiem naszych czasów, że tej modzie obecnie ulega chyba więcej kobiet i dziewcząt niż mężczyzn i chłopaków.
Drugie spostrzeżenie dotyczy mediów społecznościowych, a konkretnie pewnej chińskiej aplikacji, która obecnie chyba jest najpopularniejsza wśród dzieci i młodzieży. Zainstalowałem ją sobie, ponieważ „produkują się” na niej dzieci moich włoskich przyjaciół, w tym moja chrześniaczka. W głowie się nie mieści ile tam ledwie skrywanej nagości, zmysłowości, młode dziewczyny, czasem jeszcze dzieci, tak się prezentują, żeby zdecydowanie więcej ciała pokazać, niż zakryć.
I trzecia dygresja. Pozostają mi w pamięci dwa zestawienia fotografii kobiet. Na jednym z nich obok siebie umieszczono fotografię zjazdu Kół Gospodyń Wiejskich, na którym kobiety były przepięknie ubrane w stroje ludowe, uśmiechnięte i szczęśliwe, i fotografię zjazdu Partii Kobiet (czy też może Kongresu Kobiet, przepraszam, nie pamiętam dokładnie), gdzie wszystkie uczestniczki miały na głowach szare, papierowe torby, więc trudno powiedzieć, czy były piękne i szczęśliwe. Drugie zestawienie zdjęć miało obok siebie sufrażystkę z początków ubiegłego wieku, pięknie ubraną i umalowaną, oczywiście z nieodłączną parasolką i jedną z uczestniczek ostatnich polskich manifestacji, w pozie i z wyrazem twarzy daleko odbiegającymi od kanonów piękna, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Już widzę wyraz politowania na wielu twarzach i przebiegające przez umysł myśli, że oto kolejny „dziaders” popłakuje, bo kobiety już nie są takie, jakby się „dziadersom” widziało, a są po prostu sobą i robią to, co się im podoba. Ale cała moja dzisiejsza refleksja zmierza właśnie ku postawieniu pytania: naprawdę takie właśnie chcą być kobiety? Okay, nie musicie się nam podobać, ale naprawdę sobie się podobacie w tym anturażu i na tej ścieżce?
Przyznam się, że jestem zupełnie skonfundowany sytuacją i myślę, że nie tylko ja. Myślę też, że i Wy, drogie panie, nie wszystkie identyfikujecie się z tym kierunkiem, w którym w bardzo krzykliwy sposób próbuje się Was poprowadzić. Pozwólcie, że przypomnę słowa naszego papieża św. Jana Pawła II, który tak napisał w Liście do kobiet w 1995 roku: „Patrząc na tę długą drogę wiodącą do wyzwolenia kobiety, można powiedzieć, że był to proces trudny i złożony, czasem nie wolny od błędów, ale zasadniczo pozytywny, choć do dziś nie zakończony z powodu licznych przeszkód, które w różnych częściach świata nie pozwalają na pełne uznanie i docenienie szczególnej godności kobiety, oraz na zapewnienie jej należnego szacunku. Trzeba w tym kierunku iść dalej! Jestem jednak przekonany, że sekret szybkiego pokonania drogi dzielącej nas od pełnego poszanowania tożsamości kobiety nie polega jedynie na ujawnieniu, choć jest to konieczne, dyskryminacji i niesprawiedliwości, ale również i nade wszystko na opracowaniu konkretnego i światłego programu rozwoju, obejmującego wszystkie dziedziny życia kobiet, u którego podstaw leży uświadomienie sobie przez wszystkich na nowo godności kobiety. Do jej uznania, pomimo wielorakich uwarunkowań historycznych, wiedzie nas sam rozum, odczytujący prawo Boże wpisane w serce każdego człowieka. Nade wszystko jednak samo Słowo Boże pozwala nam odkryć podstawowe uzasadnienia antropologiczne godności kobiety, zawarte w zamyśle Bożym”.
I tu jest chyba nomen omen, diabeł pogrzebany, że dzisiaj, próbując zaproponować „konkretny program rozwoju obejmujący wszystkie dziedziny życia kobiet” zupełnie odrzuca się zamysł Boży i trzeba sobie postawić pytanie, czyj zatem zamysł stoi za tą rewolucją?
„To nie ja byłam Ewą” - mówi refren jednej z popularnych niegdyś piosenek i w porządku. Wiemy, że wina Ewy i Adama była wspólna. Nie każda kobieta musi być jak Maryja (choć nie ma lepszego wzoru). Ale patrzcie uważnie, czyj zamysł stoi za Waszymi życiowymi wyborami.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!