TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 00:43
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Po co jest październik?

Po co jest październik?

Pamiętam, jak wiele lat temu w parafii, w której byłem wówczas wikariuszem, gościł Jan Budziaszek, perkusista zespołu Skaldowie ale też muzyk towarzyszący wielu innym gwiazdom polskiej estrady. W ramach swojego świadectwa opowiedział pewną historię, której nie pamiętam w szczegółach, ale chodziło o to, że był gdzieś w Polsce i wsiadł do autobusu, który, jak się okazało, nie zatrzymywał się w miejscowości, do której pan Budziaszek się wybierał. Kiedy już autobus ruszył pan Jan podszedł do kierowcy i grzecznie go zapytał, czy byłby tak uprzejmy i jednak zatrzymał się w tej miejscowości. Szczerze przyznam, że nie pamiętam jej nazwy, ale dla tej opowieści przyjmijmy, że były to Kaczory. I pan Jan poprosił kierowcę, aby się zatrzymał na przystanku w Kaczorach, jednak kierowca w niewybrednych słowach nakazał Budziaszkowi powrót na swoje miejsce i zapewnił go, że nie będzie się zatrzymywał w miejscach nie ujętych w rozkładzie jazdy tego autobusu. Budziaszek pogodził się z myślą, że niestety podróż mu się skomplikuje, ale też żal mu się zrobiło tego kierowcy, który tak agresywnie się wobec niego zachował. Wrócił na swoje miejsce, wyciągnął z kieszeni różaniec, wybrał palcami ten paciorek, na którym modlimy się o wzrost nadziei i zaczął odmawiać kolejne „Zdrowaśki” na tym jednym, jedynym paciorku o nadzieję dla pana kierowcy, a po jakimś czasie usnął w trakcie tej modlitwy. Po jakimś czasie obudziło go gwałtowne hamowanie autobusu. Jan się otrząsnął ze snu, rozejrzał dookoła i wtedy usłyszał głos kierowcy obwieszczający: „Kaczory!” To taki jeden malutki, ale autentyczny cud spowodowany modlitwą i to tylko na jednym paciorku różańca. Pomyślcie jaką moc ma cały... 

U mnie różaniec był obecny od dziecka, bo dzieckiem byłem dość grzecznym i do kościoła na nabożeństwa chodziłem zawsze przez cały październik, ale prawdziwym skarbem stał się dopiero wtedy, kiedy zacząłem uczestniczyć w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę. Ważnym elementem tego wspólnego Różańca w drodze były pisane, często anonimowo, a w konsekwencji bardzo szczerze, intencje modlitwy, które później czytaliśmy przed kolejnymi dziesiątkami. Ja też je pisałem (starając się nawet zmienić charakter pisma, żeby nikt się nie domyślił, że to moje prośby, takie tam były intymności ;-), ale przede wszystkim czytałem i słuchałem innych. Ten ból, a nawet rozpacz, ta nadzieja, ta miłość, które płynęły z tych pomiętych karteczek przenikały wręcz modlitwę różańcową, czyniąc ją niesamowicie autentyczną. Tam zobaczyłem jak bardzo modlitwa zlewa się z życiem: jak z niego wychodzi i na nie wpływa. To właśnie podczas tych pielgrzymek, z różańcem w dłoni i pod troskliwym okiem Maryi, rodziło się moje przekonanie, że jest mi dobrze pośród spraw dotyczących Pana Boga, będąc z ludźmi, którzy Boga potrzebują. Tam się rodziło powołanie i jestem przekonany, że jego trwałość w znacznej mierze zależy właśnie od modlitwy, w tym różańcowej. Bo różaniec utrwala to co dobre i neutralizuje to co złe w naszym życiu.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Jana Budziaszka, który tak napisał o swoim pielgrzymowaniu i pierwszym kontakcie z modlitwą różańcową: „Byłem już normalnym pielgrzymem, idącym z plecakiem na Jasną Górę. Teraz Maryja włożyła mi do ręki różaniec. A stało się to w ten sposób: ostatni etap pielgrzymki to droga od murów do kaplicy Matki Bożej. Etap ten trwa nieraz dwie godziny i dłużej. Szedłem na końcu pierwszej grupy. Druga grupa, polsko-włoska, odmawiała różaniec. Na przemian po włosku i po polsku. Po powrocie do Krakowa spędziłem piętnaście dni z kolejnymi tajemnicami różańca. Od rana do wieczora zbierałem wszystkie przemyślenia i modlitwy związane z tajemnicą dnia. Od tej pory Różaniec jest dla mnie tą drogą, którą jedni nazywają drogą do Jezusa, a ja drogą do wolności. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ten, kto odmawia codziennie pięć dziesiątków różańca, po roku nie wszedł na drogę do wolności”. 

Czy to właśnie wolności prawdziwej nie pragniemy najbardziej, tuż po miłości? Jeśli tak, to chciałbym wam przypomnieć, że mamy październik.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!