TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święta buntowniczka z Australii

Święta buntowniczka z Australii

 

Australia. Dzisiaj tutaj jest Melbourne, jedno z najlepszych miejsc pod Słońcem, w których można spędzić życie: wspaniały klimat, łatwo tu o pracę, nie ma niebezpiecznych miejsc, podatki są przyjazne, a szkoły i uczelnie gwarantują wysoki poziom. Dzisiaj. Ale 160 lat temu warunki życia były tu bardzo prymitywne, dominowała bieda, zwłaszcza na terenach rolniczych, dyskryminacja z powodów religijnych była powszechna, warunki życia Aborygenów bardzo trudne, bezrobocie było plagą, a długą podróż mogli zaryzykować tylko najodważniejsi, wszak większość pierwotnych osadników znalazła się tu za karę. W takim miejscu przychodzi na świat Mary MacKillop jako pierwsza z ośmiorga dzieci Alekasnadra i Flory, którzy przybyli do Australii ze Szkocji. Rodzice przekazują swoim dzieciom żywą katolicką wiarę, ale polityczne ciągotki ojca sprawiają, że często nie może znaleźć pracy. 

 

 

Często są zmuszeni do korzystania z pomocy krewnych i nieustannego szukania zatrudnienia i mieszkania. Właśnie z tego powodu Mary będzie musiała bardzo szybko wydorośleć i pomagać w utrzymaniu rodziny. Musi być silna, bo jak się wyrazi później: „moje dzieciństwo było pełne smutku, a mój dom, kiedy go miałam, był najnieszczęśliwszy ze wszystkich”.

Spotkanie z kapłanem

Oprócz wszystkich trudności, o których mowa powyżej, była jeszcze jedna: notoryczny brak kapłanów i praktycznie nie istniejąca edukacja katolicka. Jak w roku 1873 napisze Mary MacKillop, rodziny były zagrożone utratą wiary, „ponieważ tak rzadkie były ich spotkania z księżmi i zbyt mało mieli okazji, aby wypełnić swoje duchowe praktyki”. Julian Tenison Woods, przybył do Australii w 1854, znał duchowość franciszkanów, pasjonistów, by wreszcie dokończyć swoją formację u jezuitów. W 1857 został wyświęcony na księdza dla diecezji Adelaide. Starał się jak mógł, aby odwiedzać różne ośrodki duszpasterskie rozsiane na przestrzeni 57 tysięcy kilometrów kwadratowych na południowo-wschodnim terytorium kolonii. I właśnie w małej wiosce Penola, na terenie dzisiejszego Melbourne, w roku 1861 poznał młodą guwernantkę Mary, która już od czterech lat sama zarabiała na utrzymanie swojej rodziny. Dowiedział się o jej pragnieniu życia duchowego i konsekrowanego, ale niestety to pragnienie nie miało się wypełnić zbyt prędko. Przede wszystkim dlatego, że chciała ona podjąć życie totalnie zależne od Boga, ale wolne od struktur i poświęcone najbardziej potrzebującym. Co prawda miała wcześniej kontakt z siostrami miłosierdzia w Melbourne, ale nie czuła się powołana, wydawało się, że tylko w dalekiej Europie są zgromadzenia, które korespondowałyby z jej pragnieniami. 

 

Siostry Świętego Józefa

19 marca 1866 roku Mary decyduje się odłożyć na bok szykowne stroje i zakłada prostą czarną sukienkę i czepek na znak, że od tej chwili chce żyć pod kierownictwem duchowym ojca Woodsa jako Mary – siostra św. Józefa. Dzieło rozpoczyna się od przekształcenia małej stajni w szkołę, bo w tym widziała Mary wolę Bożą. Do Mary szybko przyłączają się inne młode dziewczęta, aby uczyć biedne dzieci w kościelnych szkołach nowego rodzaju, w których edukacja miała być darmowa. Za namową ojca Woodsa Mary przenosi się do Adelaide, głównego miasta południowej Australii i 15 sierpnia 1867 roku wraz ze swoimi współsiostrami składa śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, a także przyjmuje imię siostry Marii od Krzyża. Na wzór józefitek z Francji, członkiniami poszczególnych wspólnot były proste, często niewykształcone dziewczyny, pochodzące z niskich klas społecznych, co było naturalną konsekwencją tego, że większość katolików należała do nizin społecznych. To, co józefitki rozpoczęły w latach 50. we Francji, czyli życie zupełnie odmienne od ówczesnych kanonów życia konsekrowanego, bez klasztorów, mieszkając pośród ludzi, dla których pracowały, w latach 60. stało się skandalem w Australii. Józefitki były oskarżane, że nie są „prawdziwymi zakonnicami” mieszkając po dwie lub trzy w wynajętych domkach, identycznych jak wszyscy biedni ludzie. Nie osłabiło to jednak gorliwości sióstr, które prędko otwierają się również na inne obszary troski: Aborygenów, a także ludzi starszych i chorych, często porzuconych na pastwę losu. W 1869 r. było już 60 sióstr, które pracowały w szkołach, sierocińcach i przytuliskach dla kobiet.

 

Ekskomunika i… ekumenizm

Bardziej konserwatywni katolicy nie byli w stanie przyjąć tego nowego sposobu działania i życia, tego samego zdania byli również niektórzy biskupi. Świeżość tej wizji i jej praktyczna interpretacja były tak niepokojące, że powzięto krok drastyczny. Biskup Shelil z Adelajdy, który niegdyś był przyjacielem i dobroczyńcą Mary, ogłosił w 1871 jej ekskomunikę, za rzekome nieposłuszeństwo i nakłanianie sióstr do nieposłuszeństwa i rozwiązał zakon. Ojciec Woods został zmuszony do opuszczenia diecezji. Siostra Mary przyjęła to co ją spotkało w duchu posłuszeństwa, zaakceptowała również fakt, że wiele sióstr ją opuściło. Było jednak mnóstwo osób, które udzieliły jej wsparcia, i chodzi nie tylko o katolików. Emanuel Solomom, wyznawca judaizmu, dał siostrom miejsce do mieszkania, natomiast prominentna protestantka Joanna Barr Smith służyła im pomocą materialną i organizacyjną. W tym trudnym czasie nie odwrócili się od nich ojcowie jezuici, którzy nieustannie służyli pomocą duchową. Sam biskup Adelaide zdjął ekskomunikę krótko przed swoją śmiercią, sześć miesięcy później.

 

Trudności aż do końca

Mary i znaczna część spośród sióstr wracają do swojej pracy, ale fundatorka pierwszego zakonu w Australii ma już świadomość, że będzie potrzebować wsparcia i autorytetu Ojca Świętego. Dlatego też wybiera się do Rzymu, za wyżebrane pieniądze, przebrana za wdowę. Podczas trwającego dwa lata pobytu w Europie, Mary nie tylko spotyka się wielokrotnie z papieżem Piusem IX, ale także odwiedza liczne szkoły, aby poznać najnowsze metody nauczania. Nie udaje się jej co prawda uzyskać pełnej aprobaty dla swojego zgromadzenia, które ostatecznie nadejdzie w 1888 r. , niemniej jednak papież zachęca ją do dalszej działalności. Kiedy w styczniu 1875 roku wraca do Australii, ma nie tylko wsparcie na działalność, książki dla szkół, ale również piętnaście nowych sióstr z Irlandii. Pomimo tych sukcesów zostaje zmuszona do opuszczenia stanowiska Matki Generalnej i przeniesiona do Sydney i w dalszym ciągu musi znosić wiele rozczarowań, choć zgromadzenie ciągle poszerza swoją działalność. Szczególnie nieprzychylny jest biskup Adelaide Reynolds, który próbuje zniszczyć zakon, albo choćby podporządkować go sobie. W 1883 roku zakładają swoje placówki w Nowej Zelandii, a później sukcesywnie w innych stanach Australii. W 1899 r. siostry są wreszcie autonomiczne, aby powtórnie wybrać Mary of the Cross jako swoją Matkę Generalną, którą pozostanie aż do śmierci.

 

Wola Boża jak ulubiona książka

Mary MacKillop pozostała zawsze wierna w swoim oddaniu najuboższym, a także w swoim nabożeństwie do Najświętszego Serca Jezusowego, Najświętszego Sakramentu i Świętego Józefa. „Nie można zobaczyć czyjejś potrzeby i nic nie zrobić”- zwykła była mawiać, a nawet w najtrudniejszych momentach przeciwności, intryg nie przejawiała negatywnych uczuć dla sowich przeciwników. Napisała: „wola Boża jest dla mnie jak ukochana książka, której czytanie nigdy mnie nie męczy”. Tak też było kiedy podczas wizyty w Nowej Zelandii w 1902 roku doznała udaru i już nigdy nie odzyskała pełnej sprawności. Również to przyjęła jako wolę Bożą, bez szemrania, a nawet nauczyła się pisać lewą ręką, zważywszy, że prawa część ciała została sparaliżowana, aby móc dalej wypełniać swoje obowiązki Matki Generalnej. Odeszła 8 sierpnia 1909, a kardynał Moran, który odwiedził ją kilka dni wcześniej powiedział: ,,Dzisiaj stałem u boku świętej... Jej śmierć przyniesie liczne błogosławieństwa”.

 

Żeby nikt nie miał wątpliwości

Słowa kardynała Morana dosłownie spełniły się dla Jacka Simpsona. Kiedy miał 8 lat zaczął nagle podupadać na zdrowiu. W krótkim czasie u chłopaka zdiagnozowano stwardnienie rozsiane, epilepsję i utratę funkcji neurologicznych, na ciele pojawiły się guzy wielkości mydła. „Kiedy odwiedziliśmy oddział medycyny nuklearnej, świecił jak choinka. To było bardzo zaawansowane, czwarte stadium ziarnicy złośliwej” - opowiadała matka chłopca. Lekarze nie dawali szans na przeżycie. I wtedy przyjaciele rodziny postanowili rozpocząć nowennę za wstawiennictwem Mary MacKillop. Pewnej nocy, a był to rok 2000, wydawało się, że dziecko odchodzi, tak bardzo pogorszył się jego już wcześniej tragiczny stan, ale jednak przeżyło, a jego matce objawiła się... Mary MacKillop. - Od tamtej pory wiedziałam, że nie jestem sama, a jej siła udzieliła mi się - opowiadała Sharon Simpson. Od tamtego czasu zaczęły się dziać rzeczy naukowo niewytłumaczalne. Lekarze odnotowywali wycofanie się kolejnych chorób, a doktor Andrew Kornberg ze szpitala dziecięcego z Melbourne stwierdził: „Wyzdrowienie Jacka miało znamiona cudu. Czasami po prostu nie da się tego wyjaśnić.” Podobnego zdania była watykańska komisja w procesie kanonizacyjnym. Tym razem nikt nie rzucał kłód pod nogi świętej buntowniczki z Australii.

ks. Andrzej Antoni Klimek

W galerii zdjęcia z sanktuarium św. Mary MacKillop w Sydney a także garść fotografii z tego miasta i okolic.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!