TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 01:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Na prezydenckim szlaku

Na prezydenckim szlaku

„Pierwszy w czasie wojny, pierwszy w czasie pokoju, pierwszy w sercach swoich rodaków”. O kim mowa? Tak opisywano pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jerzego Waszyngtona zaprzysiężonego w Nowym Jorku 30 kwietnia 1789 roku.

Nie będę ukrywał, że pokładam wielkie nadzieje w naszym nowym prezydencie, Andrzeju Dudzie. Wiem doskonale, że konstytucjonalne umocowanie urzędu prezydenckiego nie jest szczególnie silne, ale głęboko wierzę, że ten młody polityk przywróci nam choć trochę dumy z bycia Polakami, że uda mu się powstrzymać, szkodliwe moim zdaniem, trendy rozmywania polskości w europejskości, zwłaszcza w tej europejskości, która odżegnuje się od Pana Boga. Wierzę również, że nie będzie wszczynał ani popierał wojen światopoglądowych dla przykrycia innych problemów, albo dla polaryzacji postaw i skłócania ludzi. Dlatego nie ukrywam, że było mi przykro z powodu mojej nieobecności w kraju podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy. Ale ponieważ, jak powiedziałem, mam spore oczekiwania, postanowiłem wybrać się do symbolicznego miejsca, gdzie odbyło się zaprzysiężenie pierwszego w historii Prezydenta Stanów Zjednoczonych Jerzego Waszyngtona. Tak, miało to miejsce w Nowym Jorku, który przez krótki okres był pierwszą stolicą USA (dzisiejsza stolica jeszcze wówczas nie istniała, została utworzona później, od początku budowana była jako przyszła stolica kraju i nazwana na cześć prezydenta, o którym mowa). Swoją wycieczkę traktuję jako życzenie dla nowego Prezydenta: chciałbym, z zachowaniem wszelkich proporcji, aby zapisał się na kartach historii z takim pożytkiem, jak George Washington dla Stanów. Od razu ubiegnę wszystkich dowcipnisiów, że nie jest moim pragnieniem utworzenie w przyszłości nowej stolicy Polski w dajmy na to Dudach Wielkich. Niech już ona tam sobie będzie w Warszawie. 

Prezydent samouk

George Washington urodził się 22 lutego 1732 w Pope’s Creek w brytyjskiej kolonii Wirginia, jako pierwszy z sześciorga dzieci Augustina Washingtona i jego drugiej żony Mary Ball Washington. Był mieszkańcem kolonii w trzecim pokoleniu, ponieważ to jego pradziadek John Washington przybył do Wirginii z Anglii w 1657 roku. Matka, Marry Ball Washington miała przodków angielskich, niemieckich i holenderskich. George Washington według różnych źródeł nie chodził do szkoły i naukę pobierał w domu, głównie od swojego przyrodniego brata Lawrenca, który zajmował się nim, zwłaszcza po śmierci ojca. Gdy umarł brat, George wstąpił do milicji kolonialnej i wziął udział w wojnie z Francuzami, ale potem wycofał się ze służby i zajmował się farmerstwem przez kilkanaście lat. Do wojska i wielkiej polityki wróci dopiero w 1774 roku, bo wcześniej uważał się za Anglika i bynajmniej nie był zwolennikiem oderwania się od Wielkiej Brytanii. Jednak od owego roku jego kariera potoczy się błyskawicznie. 15 czerwca 1775 roku został mianowany Naczelnym Dowódcą Armii Kontynentalnej, a po zwycięskiej wojnie złożył dowództwo armii w grudniu 1783 roku. W tym samym roku proponowano mu, aby został królem, ale pomysł ten określił on jako odrażający. Wreszcie w wyborach prezydenckich 4 lutego 1789 roku, po wejściu w życie Konstytucji, Kolegium Elektorskie jednogłośnie wybrało Washingtona na pierwszego prezydenta. Zaprzysiężenie odbyło się 30 kwietnia w pierwszej stolicy USA Nowym Jorku w Federal Hall, a odebrał je Robert R. Livingston, kanclerz stanu Nowy Jork.

Gdzie jest władza?

Federal Hall, czyli po prostu ratusz. Tutaj właśnie spaceruję formułując w myślach najlepsze życzenia dla nowego Prezydenta RP. Turystów z całego świata mnóstwo, ale stosunkowo niewielu wchodzi do budynku, który można obejrzeć za darmo. Większość trafia na ten skrawek Dolnego Manhattanu ze względu na znajdujący się dokładnie naprzeciw budynek giełdy papierów wartościowych, w końcu jesteśmy na słynnej Wall Street. Bo wygląda na to, że pieniądze, nawet te w napompowanych akcjach, działają na wyobraźnię bardziej niż historia, choćby tak znamienita, jak ta pierwszego prezydenta. I choć turyści chętnie się fotografują przy stojącej na schodach statui Jerzego Waszyngtona, która jak zapewniają przewodniki, stoi dokładnie na tej wysokości, na jakiej stał pierwszy prezydent USA podczas zaprzysiężenia, to jednak nie ma tu takiego tłoku jak przy stojącym nieopodal i symbolizującym giełdę byku (a może „złotym cielcu”?), gdzie w ciągu dnia nie ma realnej możliwości, aby sfotografować sam obiekt, bez obwieszonych na nim turystów. Budynek  Federal Hall w ciągu tych z górą dwustu lat kilka razy zmienił swój kształt i przeznaczenie, a dzisiaj jest w nim muzeum, nazywa się Federal Hall National Memorial i jest zarządzane przez tę samą instytucję, która zajmuje się wszystkimi Parkami Narodowymi w USA. W momencie swojego zaprzysiężenia Waszyngton był już żyjącą legendą, a jego przejazd w orszaku z Mount Vermon, gdzie mieszkał, do Nowego Jorku na zaprzysiężenie był wielką paradą, której makietę można zobaczyć wewnątrz budynku. Tym jednak, co przynajmniej dla mnie najważniejsze, jest oryginalna Biblia, na którą ślubował Waszyngton, a którą również można zobaczyć wewnątrz. Jest tam też wystawiony blok kamienny, na którym miał stać Jerzy Waszyngton podczas swojego zaprzysiężenia. Wychodząc z budynku staję jeszcze na chwilę obok statui prezydenta i zauważam, że na budynku giełdy rozwieszono potężną reklamę typu „Planet Fitness - więcej niż siłownia”. Próbuję w myśli sformułować wnioski, jakie się narzucają: od historii ważniejsze są pieniądze, a od rządzących ci, którzy je posiadają. Jak się ma do tego fitness? Czyżby jakaś apoteoza kultu ciała? Coś w tym chyba jest, zwłaszcza jeśli zauważymy, jak łatwo się zapomina, że nasze ciała są świątynią Ducha Świętego i jaką plagą stały się tatuaże i wszelakie nakłuwanie ciała, jakby dla podkreślenia, że moje ciało jest moje i tylko moje... 

U świętego Pawła

Żeby oddalić się od prowokujących przykre konstatacje widoków maszeruję kilka przecznic na północ od Federal Hall i dochodzę do Kaplicy św. Pawła należącej do Kościoła episkopalnego. Dlaczego akurat tutaj, choć minąłem wcześniej chyba bardziej znany kościół Świętej Trójcy (Trinity Church)? Bo właśnie tutaj modlił się prezydent George Washington w dzień swojej inauguracji i przez siedemnaście miesięcy swojej prezydentury w Nowym Jorku. Wewnątrz świątyni znajduje się jeszcze prezydencka ławka (szczerze mówiąc wygodny fotel), ale nawet gdyby nie obecność w niej pierwszego prezydenta, świątynia i tak miałaby swoje atuty. Historyczne, ponieważ chlubi się tytułem najstarszego budynku użyteczności publicznej na Manhattanie, który jest w ciągłym użytku od dnia otwarcia w 1766 roku i jest jedynym kościołem z ery kolonialnej. A i współczesność uczyniła z niej ważne miejsce w panoramie miasta, ponieważ podczas pamiętnego terrorystycznego ataku 11 września na pobliskie World Trade Center, policjanci, strażacy i inni pomagający znaleźli w tej świątyni miejsce wytchnienia przez wiele miesięcy. Wnętrze kościoła przypomina dzisiaj mauzoleum tamtych wydarzeń. 

I to tyle na dziś, z Nowego Jorku: trochę smutnych refleksji, ale optymistyczne i dobre życzenia dla naszego nowego Prezydenta.  

tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!