Majowe zażyłości
Wiem, że może trochę za wcześnie - taki urok dwutygodnika, że albo jest za wcześnie, albo za późno -, ale ja już sercem, głową i myślami jestem w maju. Kocham maj!
Gdybym nie był księdzem i miałbym się żenić to na pewno byłoby to w maju i wcale bym się nie przejmował, że nie ma literki „r” w nazwie miesiąca i pechowa wybranka zostałaby postawiona przed faktem dokonanym. No, ale jestem księdzem i myśląc o maju wracam do dnia moich święceń kapłańskich, Mszy prymicyjnej, a wcześniej jeszcze Pierwszej Komunii Świętej. I to wszystko, co mi się wtedy w sercu kotłowało próbuję sobie odświeżyć i coś z tej pobożności dziecka pierwszokomunijnego i gorliwości kapłana świeżo namaszczonego wskrzesić, zresztą przeżywanie Paschy przecież trwa nadal, a Pascha to wskrzeszanie, budzenie do życia tego co umarłe albo śnięte.
Ale maj to przede wszystkim powrót do Maryi. Nie żebym się gdzieś oddalał, ale ten okres roku to czas specjalnej dbałości, aby sprawdzać czy Mamie czegoś nie brakuje. Od kiedy zabrakło tej ziemskiej mamy, a w tym roku to już 20 lat będzie, ten powrót przeżywam jeszcze głębiej. Mam takie doświadczenie, że kiedy mama odchodziła to kilka miesięcy była w śpiączce i czekała na mnie aż do niej dotrę z zagranicy. I zmarła dosłownie kilkadziesiąt sekund późnej. Ja teraz to sobie tak wyobrażam, że z Matką Bożą będzie podobnie, że ona zadba, abym był blisko niej, kiedy ja będę odchodził. W maju więc zacieśniamy więzy. „Chwalcie łąki umajone” będziemy śpiewać codziennie nie tylko w kościele, bo mamy w planie także rowerowe wyjazdy do okolicznych kapliczek na nabożeństwa majowe. Trzeba będzie wybrać się też do jakiegoś sanktuarium, no i przede wszystkim dużo mówić o Matce. Do wszystkich.
Arcybiskup Fulton Sheen opisuje, jak pewien chłopiec z katolickiej szkoły parafialnej rozmawiał z profesorem uniwersyteckim, który mieszkał po sąsiedzku, właśnie o Najświętszej Matce. I pewnie musiał o niej wyjątkowo pięknie mówić, bo w pewnym momencie profesor go wydrwił, mówiąc: „Nie ma żadnej różnicy między nią a moją matką”. Na co chłopiec miał odpowiedzieć: „Owszem, ale za to jest cholernie wielka różnica między ich synami”. I tak to komentuje arcybiskup Sheen: „To jest właściwa odpowiedź. Stawiamy Jego Matkę oddzielnie od wszystkich matek dlatego, że nasz Pan jest tak różny od innych synów. Jest odwiecznie zrodzony w łonie Ojca jako Syn Boży oraz zrodzony w czasie w łonie Maryi jako Syn Człowieczy, więc Jego przyjście stworzyło nowy zestaw relacji. Maryja nie jest prywatną osobą, wszystkie inne matki nimi są. Nie my czynimy ją różną od innych, my odkrywamy, że taka jest. Nie wybraliśmy Maryi, to Jezus to zrobił”.
Maj jest miesiącem odkrywania, kim uczynił Maryję Jezus. Ufam, że tak będzie dla naszych Czytelników i szczerze Wam tego życzę. Mam nadzieję, że pomoże Wam w tym śpiewnik z pieśniami maryjnymi do wykorzystania w warunkach plenerowych zamieszczony w tym numerze, a także rozważanie na każdy dzień maja na kanwie „Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grigniona de Msłontfort, które rozpoczynamy w tym i będziemy kontynuować w kolejnych numerach.
Ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!