TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 01:15
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Już czy jeszcze nie?

Już, czy jeszcze nie?

Nie jest łatwo patrzeć, jak zachodzi słonko
ojca i matki, ale przecież wiemy,
że za widno-kresem słonko świeci dalej.?

Nasza rodzina to było niemal klasyczne wówczas 2+3, czyli mama, tato i trzech synów. Ja byłem drugi, czyli średni i miałem być dziewczynką, na szczęście kiedy okazało się, że jest jednak kolejny chłopak, nikt mnie nie ubierał na różowo. Potem był jeszcze najmłodszy brat, ale wydaje się, że w jego przypadku już nikt nie oczekiwał dziewczynki. Idąc za głosem powołania wiedziałem, że mój najbliższy krąg rodzinny się nie poszerzy i pozostanie nas na zawsze pięcioro (z całym szacunkiem dla bratowych i ukochanych bratanic, one tworzą drugi krąg). No i z tej piątki, trójka przekroczyła już próg nadziei. Rodzice i niestety najmłodszy z rodzeństwa wyszedł przed szereg (zawsze wychodził...).
Kiedy przychodzą te dwa szczególne dni w roku, a mianowicie najpierw uroczystość Wszystkich Świętych, a potem Dzień Zaduszny zawsze mam takie same odczucia. Najpierw we Wszystkich Świętych mam niezachwianą pewność, że cała trójka jest już częścią Kościoła Wiecznie Świętującego w obecności Baranka. Czasami pół żartem, pół serio wykonując jakiś niebezpieczny życiowy manewr zapewniałem przyjaciół, żeby się o mnie nie martwili, bo ja mam aż czterech aniołów stróżów. Mówiłem tak nawet wtedy, kiedy moi bliscy jeszcze żyli. A teraz mam pewność, że te moje cztery anioły to właśnie oni plus mój prywatny, przydzielony przez Boga, prowadzący mnie za rękę po kładce nad przepaścią. Więc wszystko się zgadza. Są w niebie, jestem przekonany. I tęsknię do nich, do tych wszystkich rozmów, które się nie odbyły i słów miłości, których nie wypowiedziałem, bo się wstydziłem, byłem głupi i nie zdążyłem. I tęsknię za niebem. I chcę być o wiele lepszy niż jestem obecnie, żeby tam dołączyć.
A potem przychodzi kolejny dzień. Dzień Zaduszny. I moja pewność najpierw zamienia się w ledwie nadzieję, a potem w niepokój. A co, jeśli jeszcze potrzebują oczyszczenia? A następnie zaczynam się modlić. I za każdego z mojej trójki sprawuję Mszę Świętą i ofiaruję odpust (nie wiem, czy zupełny, bom grzesznik. Wiem, że Bóg daje zupełny, ale czy on się we mnie pomieści?). Tak, taki przywilej mają rodziny, w których powołanie do kapłaństwa było pielęgnowane („Synu, jeśli chcesz być księdzem, to będę pracował dzień i noc, aby naszą rodzinę spotkał taki zaszczyt. Bylebyś wytrwał, a o resztę się nie martw” - cytuję z pamięci mojego tatę). Msza Święta na urodziny, imieniny, na Dzień Zaduszny... Co roku. Że co? Że niesprawiedliwe, bo nie wszyscy mają księdza w rodzie? No, sorry, ale w mojej rodzinie akurat taki był klimat...
Nie wiem, w który dzień mam rację i dowiem się dopiero wtedy, kiedy ktoś z moich przyjaciół, uczniów, parafian, czytelników zacznie się zastanawiać: o tym Klimku to pomyśleć Pierwszego, czy Drugiego listopada? I od razu podpowiem, na przyszłość: Drugiego!!! Na pewno nie zaszkodzi.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!