TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:43
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jeszcze o Parku Centralnym

Jeszcze o Parku Centralnym

W pobliżu Central Park mieszkali i mieszkają tak zwani wielcy tego świata i oczywiście mają w nim swoje ulubione miejsca spacerowe. W Dakota Building przy 72. ulicy po zachodniej stronie mieszkali John Lennon i Yoko Ono i często przesiadywali w Parku, dokładnie naprzeciw swojej kamienicy. Nazywali to miejsce Strawberry Hills (Truskawkowe Wzgórza), a po tragicznej śmierci Lennona władze miejskie nazwały je oficjalnie Strawberry Fields i zadedykowały zmarłemu muzykowi, a wdowa Yoko wyasygnowała milion dolarów na jego zagospodarowanie. Dzisiaj to miejsce jest nawiedzane przez fanów i niemal zawsze ktoś tam śpiewa i gra na gitarze.

Z drugiej strony Parku mieszkała Jacqueline Kennedy-Onassis i jej imieniem nazwano zbiornik wodny Resevoire, do którego za chwilę wrócę. Ale zgodnie z zamiarem jego konstruktorów Central Park miał być miejscem demokratycznym i takim właśnie jest, więc oprócz wielkich tego świata, przychodzi tu cała masa takich maluczkich, jak ja, a jest nas, bagatela około 38 milionów rocznie. Obiecałem Czytelnikom przedstawić moją prywatną listę zalet Parku, która, jak już wiecie, w tym roku powiększyła się o chwalebny fakt, że przeżyłem w nim (nie mając o tym pojęcia) trzęsienie ziemi. A co pociągnęło mnie wcześniej?

 

Modlitwa i Jan Paweł II

Od początku przychodziłem tutaj przede wszystkim na modlitwę na łonie natury. Park jest tak wielki, że zawsze można znaleźć miejsca, gdzie cisza jest „zakłócana” jedynie śpiewem ptaków, który nie tylko nie przeszkadza w psalmach czy zdrowaśkach, ale wręcz z nimi współgra. Błogosławiony Jan Pawel II właśnie tutaj, w części zwanej Great Lawn (Wielki Trawnik) sprawował Eucharystię podczas swojej 68. (a czwartej do USA) pielgrzymki 7 października 1995 r., i w homilii wezwał do pochylenia się nad darami mądrości i miłości: Miłość umożliwia nam uświadomienie sobie, co jest dobre i czyni z nas lepszych ludzi. To miłość zachęca mężczyzn i kobiety do małżeństwa i założenia rodziny oraz posiadania dzieci. Innych zachęca do wyboru życia zakonnego i zostania kapłanem. 

 

Shakespeare i muzea

Podczas letnich miesięcy w Parku funkcjonuje teatr na świeżym powietrzu, gdzie osobiście miałem przyjemność obejrzenia „Romea i Julii”. Ponieważ miejsce to bardzo demokratyczne, więc oczywiście wstęp na spektakle jest bezpłatny. I wszystko byłoby piękne, gdyby nie to, że chętnych jest dużo więcej, niż miejsc na widowni, w związku z czym, nieco ponad godzinny spektakl należy „opłacić” nieraz... dwudziestoczterogodzinnym czekaniem w kolejce na darmowe wejściówki. Oznacza to spędzenie nocy w parku, co jak wspomniałem nie jest zbyt bezpieczne, ale czegóż się nie robi dla sztuki! Ja przyznam się, że nie podjąłem tego ryzyka i w kolejce ustawiłem się (a właściwie usadowiłem) o szóstej rano i zdobyłem wejściówkę za drugim podejściem (za pierwszym razem ostatnie dwa bilety wzięła pani dwie osoby przede mną). Oprócz Shakespeare’a pod chmurką na obrzeżach Parku znajdują się trzy znane muzea: Guggenheim, American Museum of Natural History i Metropolitan Museum of Art. Upodobałem sobie szczególnie to ostatnie, gdzie składa się tzw. donację i nawet dolar wystarczy, by nacieszyć oczy. 

 

Polski akcent

Jest! A jakże! Posąg króla Władysława Jagiełły przystępującego do walki z Krzyżakami, który ma bardzo ciekawą historię. Otóż, został przygotowany przez rzeźbiarza Stanisława Kazimierza Ostrowskiego (1879-1947) na Światową Wystawę, która odbywała się w Nowym Jorku w 1989 r. Z powodu wojny posąg nie mógł wrócić do kraju i za zgodą rządu polskiego został umieszczony w Central Park jako symbol dumy i odwagi Polaków. 

 

Mayor of Central Park

Na zakończenie kilka słów o największej chyba przysłudze jaką wyświadczył mi Central Park. Kto mnie zna bliżej, ten wie, jak wielką i odwzajemnioną nienawiścią pałałem do... biegania. Tak, tak, wielu przyjaciół opowiadało mi o urokach tej formy czynnego wypoczynku, ale ja na samą myśl o bieganiu, natychmiast kładłem się plackiem i czekałem aż mi przejdzie. Dopiero w Central Park, kiedy zobaczyłem tych wszystkich ludzi każdego wieku, stanu i pochodzenia, biegających wokół wspomnianego Jacqueline Kennedy-Onassis Reservoir, zawstydziłem się i pomyślałem: „Takie dziadki mogą biegać i widać, że im to służy, a ja nie mogę?” I spróbowałem, tak jak inni, dookoła sztucznego jeziorka, dokładnie 1,58 mili, czyli ok. 2,5 km. Z początku było katorżniczo, ale... spodobało mi się! Dzięki tej próbie miałem okazję poznać Alberto Arroyo, który był nazywany Mayor of Central Park, czyli burmistrzem Parku. Pochodzący z Puerto Rico Alberto jest uważany za pioniera joggingu w Central Park i twórcę trendu czy mody na bieganie. Jako młody chłopak złożył swoiste śluby ubóstwa nazywając siebie „św. Franciszkiem naszych czasów”. Do ostatnich lat życia można go było spotkać przy jeziorze. Kiedy już nie mógł biegać, chętnie udzielał rad i pozował do zdjęć. Zmarł w domu starców w marcu 2010 r., w wieku 94 lat. Kilka lat wcześniej w jednym z wywiadów na pytanie, czy boi się śmierci, zaprzeczył uśmiechając się: „Po prostu przeprowadzka z jednego mieszkania do drugiego”.

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!