TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:14
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Idąc za słowem

Idąc za słowem

ziemia swieta?

Opis do zdjęcia: Mojżesz przygotował do podróży osła, na którym umieścił swą żonę i synów, i tak wyruszył w stronę Egiptu. Jego życie miało od tego momentu zmienić się w wędrówkę drogami przez góry i pustynię, uważnie wsłuchując się w Boży głos ??

Misja, jaką Mojżesz otrzymał od Boga, przypomniała mu o jego pochodzeniu. Po raz kolejny musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest. Wcześniej znaczna część jego życia upłynęła na dworze egipskim.

Ten spokojny bieg przerwało upomnienie się o losy bitego Hebrajczyka. To wtedy Mojżesz powrócił do swych korzeni. Odkrył prawdziwy dom. Jednak to odkrycie skomplikowało mu życie. Musiał uciekać na pustynię. Stał się wygnańcem. Może właśnie przez to doświadczenie zrozumiał los swoich rodaków.

Potwierdzenie misji
Kolejne lata upływały pośród obcych. Wśród nich znalazł kobietę, którą pokochał. Założył dom rodzinny, został ojcem. Wydawało się, że odnalazł to, czego szukał. Jednak ten codzienny rytm życia przerwał głos Boga i choć skończyło się tajemnicze objawienie u stóp Synaju, ów głos pozostał w jego sercu. Nie dawał mu spokoju. Nie pozwalał pozostać w miejscu. Wraz z nim do uszu Mojżesza dobiegał płacz jego ludu. Teraz nie potrafił żyć na pustyni pośród Madianitów. Miał poczucie zdrady i opuszczenia. Wiedział, że musi wyruszyć w drogę. Tyle że tym razem nie uciekał, ale szedł za wezwaniem Boga. Dlatego nie chciał odchodzić chyłkiem, w ukryciu. Stąd po spotkaniu z Bogiem poszedł do swojego teścia Jetry. On był dla niego, jak rodzony ojciec. Okazał mu wiele serca przyjmując do własnego domu. Jednak nie tylko szacunek i wdzięczność nie pozwalały Mojżeszowi odejść bez pożegnania. On chciał wyjaśnić swe postępowanie, a wręcz spytać o zgodę. Jeśli prawdą jest to, co przeżył na pustyni, jeśli Bóg rzeczywiście go wzywa, to nikt i nic nie będzie stawiać mu oporu. Tak jeszcze raz szukał potwierdzenia swej misji, chciał się upewnić o jej prawdziwości. Zwracając się do swego teścia wiedział, że mówi do człowieka pustyni, człowieka, dla którego więzy krwi są najważniejsze. I to do nich odwołał się prosząc o pozwolenie na wyruszenie w drogę. Powiedział, że chce wrócić i zobaczyć, czy jego bracia, którzy pozostali w Egipcie jeszcze żyją. Tak wyjawił motyw swej wędrówki. Chodziło w niej o życia. To w jego obronie musiał opuścić swój nowy dom i udać się w nieznane.

Idź w pokoju
Misja, jaką miał podjąć, ocierała się o granicę biegnącą między ludzkim życiem a śmiercią. Miał iść do tych, którzy znajdowali się w nieustannym zagrożeniu; zagrożeniu tak wielkim, że mogło unicestwić cały naród. Słowa Mojżesza były mocnym argumentem. Wskazywały, że nie jest to przelotny kaprys, czy chęć ucieczki od trudów. Co więcej, wydawały się zwiastować jego rychły powrót. Przecież nikt nie przewidywał, ani nie był w stanie domyślić się dalszego przebiegu wydarzeń. Choć Bóg nakreślił Mojżeszowi jego zadanie, to tak naprawdę udawał się on w nieznane, ryzykował wchodząc w nieodgadnioną przyszłość. Wiedział tylko jedno: w jej obszarze czyhała śmierć. Groziła nie tylko tym, których uznawał za braci, ale i jemu. Jednak więzy krwi, które znów zbudziły się w Mojżeszu były silniejsze niż lęk czy obawa. Ponadto teraz nie szedł sam, jak to było kiedyś, ale prowadził go Bóg. Upewniły go w tym słowa Jetry. On odpowiedział mu jednym prostym zdaniem: „idź w pokoju”. Te słowa ukazały Mojżeszowi, iż jedynie podjęcie powołania wyznaczonego mu przez Boga wprowadzi pokój w jego serce. Jeśli pozostanie w miejscu, będzie żył w wiecznej niepewności i obawie. Jego wnętrze wypełni gorzki wyrzut, iż nie uczynił nic, choć mógł pomóc swym braciom, lecz pozostał głuchy na ich ból. W słowach teścia znalazł potwierdzenie swej misji. A jednocześnie to, co usłyszał, było jak ojcowskie błogosławieństwo, choć wypowiadał je ten, kto nie należał do jego narodu. Ale przecież ów człowiek stał się jego przybranym ojcem, tym, który okazał mu swą dobroć i pomógł mu odkryć to, co w nim najszlachetniejsze - miłość i troskę o innych. Teraz sam życzył  Mojżeszowi pomyślności. Czynił to jako człowiek wolny oraz jako ten, kto szanuje wolność swego zięcia. To właśnie jej Mojżesz nauczył się w domu Jetro. Poznał ludzi, którzy mogli i mieli odwagę kierować własnym życiem. Podejmowali pracę i cieszyli się jej owocami. Budowali swe rodziny. Wędrowali, by zdobywać nowe przestrzenie do życia i pastwiska dla swych stad. Tego Mojżesz zapragnął dla swych braci. Słowa Jetry przypomniały mu, iż stał się wolnym i ten dar może zanieść swym rodakom.

W ziemi Madian
Jednak gdy Mojżesz był już gotów do drogi, jego serce jeszcze raz pokrył cień wątpliwości. Przecież zabił Egipcjanina. Uciekł przed sługami faraona, którzy mieli wymierzyć mu sprawiedliwość. Co w takim razie stanie się, gdy postawi swe stopy na ziemi egipskiej. Czy przypadkiem wszystko nie skończy się aresztowaniem? Gdzieś w głębi serca musiały się rozlegać takie wątpliwości i zatrzymywać Mojżesza przed pójściem w drogę, skoro Bóg jeszcze raz przemówił do niego w ziemi Madian. Wzywał go do powrotu do Egiptu. Zapewniał, że umarli ci, którzy zagrażali jego życiu. Tym samym wzywał Mojżesza, by porzucił swe obawy oraz ludzkie kalkulacje, gdyż On sam przygotował czas jego pojawienia się w Egipcie i sam będzie torował mu drogę. Tym razem Mojżesz nie wypowiedział ani jednego słowa, ale podobnie jak jego przodek Abraham, odpowiedział czynem. Przygotował do podróży osła, na którym posadził swą żonę i synów, i tak wyruszył w stronę Egiptu. Zabierał swych bliskich ze sobą, by powrócić wraz z nim do swojego ludu. Teraz przed nim i jego rodziną otwierał się nowy etap życia: stało się nim wędrowanie szlakami wyznaczonymi przez Boga. Na nich Mojżesz i jego bliscy będą się uczyli wiary. Bóg sam będzie dla nich przewodnikiem. Oni będą szli opierając się na wierze w Jego obecność i moc Bożego słowa. By o tym pamiętać Mojżesz zabrał ze sobą laskę, którą Bóg nakazał mu dokonać znaku wobec faraona. Podczas wędrówki Mojżesz wspierał się na niej. Ale była ona nie tylko narzędziem pomocnym w wędrówce pośród skał i piasków pustyni. Ile razy Mojżesz dotykał laski i podpierał się nią w drodze, tyle razy przypominały mu się wydarzenia, jakie rozegrały się pod Synajem, gdzie Bóg obudził wiarę w jego sercu. Laska, którą trzymał w ręku przypominała mu usłyszane w chwili powołania słowa Boga. Teraz to one stawały się dla niego oparciem. Dlatego kolejne dni wędrówki pomagały Mojżeszowi w odkrywaniu bliskości wszechmocnego i troskliwego Boga. Cisza i bezmiar pustyni uczyły go uważnego słuchania. Stawał się coraz wrażliwszy na Boże słowa. Na nich zaczynał budować całe swoje życie, życie, które otwierało się przed nim, jak nieznane karty spisane w Bożej księdze.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!