Życie pośród stepu
Czasem trzeba przejechać kilkaset kilometrów, by dotrzeć do kilku osób, które czekają, bo ksiądz przyjedzie z Panem Jezusem, wyspowiada, odprawi Mszę św., pobłogosławi na to twarde życie pośród stepu. O tym jak wygląda praca misjonarza w Kazachstanie opowiada ks. Tomasz Zysnarski, pochodzący z diecezji kaliskiej.
Proszę opowiedzieć jak rozpoczęła się Księdza przygoda z misjami?
Ks. Tomasz Zysnarski: Od dziecka urzekały mnie opowieści o wyprawach, ciekawość świata i ludzi. Marzyłem, by choć przez chwilę doświadczyć cudownej przygody. Mijały lata, a moje marzenia stały się pragnieniem wyjazdu na misje. Byłem w seminarium po drugim roku. Każdy kleryk z trzech miesięcy wakacji jeden poświęca diecezji i parafii. Z pozwoleniem władz seminaryjnych pojechałem na Białoruś, a potem, przez kolejne lata, do Kazachstanu, podejmując w parafii pracę z młodzieżą. Wracałem tam, bo ciągnęło mnie do tych ludzi utrudzonych pracą, ludzi oswojonych z biedą, cierpieniem, do tych, którzy wysiedleni w czasie wojny na bezludny step wbrew nadziei próbowali przeżyć, przetrwać. W końcu otrzymałem dekret od ks. biskupa Stanisława Napierały i wyjechałem jako fideonista do Kazachstanu, do misyjnej codzienności, w której człowiek poznaje samego siebie.
Od kiedy Ksiądz posługuje w Kazachstanie?
Rozpoczął się 13 rok mojej posługi w Kazachstanie. Pierwszą moją parafią było Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje. Po roku posługi w tym sanktuarium ks. arcybiskup Tomasz Peta skierował mnie do w parafii św. Franciszka z Asyżu w Kellerowce na północy Kazachstanu. Od 2011 roku jestem proboszczem parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Kamyszence, która 26 sierpnia 2013 roku została ogłoszona Diecezjalnym Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej.
Słyszałam, że kilka lat temu w parafii pomagali wolontariusze z diecezji kaliskiej. Czy nadal są prowadzone takie akcje?
Pierwsi wolontariusze przyjechali do Kamyszenki w 2013 roku. Dzięki wcześniejszej współpracy z siostrami nazaretankami przez kolejne pięć lat przyjeżdżała młodzież zaangażowana w Nazaretański Wolontariat Misyjny, ale także dorosłe osoby, po części związane z Nazaretem. Byli również na posłudze wolontaryjnej klerycy seminarium duchownego w Kaliszu – dzisiaj już kapłani naszej diecezji. Ich pomoc wiązała się przede wszystkim ze zorganizowaniem i przeprowadzeniem tzw. „wakacji z Bogiem”, pomocą w przygotowaniu odpustu parafialnego, ale także w licznych remontach, pracach domowych. Kilka lat temu zaproszone zostały do współpracy w parafii siostry zakonne – franciszkanki szpitalne, które teraz pomagają mi w duszpasterstwie i animacji życia religijnego. Gdyby jednak zgłosili się wolontariusze do konkretnej pracy – bardzo serdecznie zapraszam!
Jak wygląda codzienne życie w Kazachstanie?
Myśląc „Kazachstan” myślimy stereotypowo – pasące się wielbłądy, niekończące się stepy, wielka bieda, zesłańcy, Karłag... Wszystko to prawda, ale Kazachstan to też ogrom bogactw naturalnych, imponujące inwestycje, urbanizacja wielkich miast, coraz większy rozwój turystyki. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, inaczej bowiem wygląda życie w dużym mieście – Astańskim „Dubaju”, inaczej w takiej wiosce, jak Kamyszenka, a jeszcze inaczej życie w południowej części Kazachstanu. Myślę jednak, że wszyscy zmagają się z podobnymi trudnościami codziennego życia: kryzysem, inflacją, brakiem pracy. Kazachstan jest krajem wielu kultur, religii, ale przede wszystkim krajem ogromnych kontrastów. Tyle, że na wsi skrajna bieda czyni te kontrasty jeszcze większymi.
Z jakimi problemami zmagają się mieszkańcy Kazachstanu?
Kazachstan to ogromna przestrzeń ciągnących się tysiącami kilometrów stepów. Ale im dłużej tutaj jestem, odkrywam jego pełne kontrastów oblicze. Tak, jak wcześniej wspomniałem to kraj tętniący życiem, pełen wspaniałych nowoczesnych rozwiązań, ale z drugiej strony miejsca takie, jak moja parafia (Kamyszenka), w których wodę wciąż czerpie się ze studni, gdzie często brakuje prądu. Spotykam tu różnych ludzi, a każdy to osobna historia. Słucham ich, uświadamiając sobie jak wiele wycierpieli, splatając swoje losy z historią zamieszkujących ten kraj narodów. Życie jest tutaj surowe. Ciężko o pracę. Wybawieniem jest często emerytura otrzymywana przez babcię, dziadka, z której żyje cała rodzina. Po upadku komunizmu, a wraz z nim sowchozów i kołchozów, każda rodzina otrzymała po kawałku ziemi. Niestety, brakowało odpowiedniego sprzętu, wynajem był bardzo drogi, więc ludzie nie byli w stanie tej ziemi uprawiać. Niektórzy sprzedali swoją ziemię, inni wydzierżawili do uprawy w zamian za zboże i siano. Dzięki temu zyskali również możliwość pracy u obszarników. Sezonowej słabo opłacanej, ale pracy. Surowy, kontynentalny klimat, gdzie zimą, trwającą niekiedy siedem miesięcy temperatura spada do -35, czy -40 stopni, a latem wyniszczające upały i susza obezwładnia ręce i kieszenie rolników.
Co może Ksiądz powiedzieć o życiu religijnym swoich parafian?
Kościół w Kazachstanie jest młody, ale nie ma tłumów w kaplicach i aplauzu. Często przeszkodą jest język, tamtejsza kultura i tradycja, pluralizm religijny kraju, stosy dokumentów. Wciąż pokutują efekty ustroju sowieckiego, który skutecznie stłumił potrzebę sacrum w kazachskim społeczeństwie. Moja posługa duszpasterska tutaj jest prosta, ale i wymagająca. Odprawiam Msze św. i inne nabożeństwa, trwa całoroczna katechizacja dzieci, młodzieży, dorosłych. Odbywają się spotkania z ministrantami. Idziemy z Komunią do chorych. Ale są też różnice. Przede wszystkim jest mniej ludzi w kościele. Wynika to z wieloletniej ateizacji. W Kazachstanie w nasze święta nie mamy dnia wolnego. W Boże Narodzenie ludzie normalnie idą do pracy, dzieci do szkoły. Ciężko jest wygospodarować czas na uczestniczenie we Mszy św. Kolejną przeszkodą są odległości do kościoła, czy kaplicy. Nie ma katechezy w szkołach, o spotkania z dziećmi, z młodzieżą trzeba zabiegać, organizować je na terenie parafii, a to czasem jest dużym wyzwaniem. Różnicą są odległości. Czasem trzeba przejechać kilkaset kilometrów, by dotrzeć do zaledwie kilku osób, które czekają, bo ksiądz przyjedzie z Panem Jezusem, wyspowiada, odprawi Mszę św., pobłogosławi na to twarde życie pośród stepu.
W jakim języku sprawowana jest liturgia? Kto Księdzu pomaga w parafii?
Posługujemy się językiem rosyjskim i w tym języku też się modlimy. Od kilku lat pomagają mi siostry franciszkanki szpitalne. Polki. Siostry posługują wśród chorych, samotnych, spełniając swój charyzmat, ale również troszczą się o zakrystię, kościół, katechizują, organizują spotkania dla dzieci, przeróżne scenki – przedstawienia, loterie, wyjazdy wakacyjne. Jeżdżą ze mną do odległych wiosek, prowadzą śpiew, modlitwy. Są dla mnie i parafii Bożym błogosławieństwem.
Za kilka dni będziemy obchodzić uroczystość Bożego Ciała. Jak w Kazachstanie obchodzi się to święto, jak wyglądają inne nabożeństwa?
Wszystkie uroczystości przeżywamy głęboko, ale w dużo skromniejszej „oprawie” niż w Polsce. Nie brakuje jednak gorliwych i pobożnych parafian, którzy w maju gromadzą się przy Maryjnej grocie za kościołem, aby wyśpiewać najpiękniejsze wezwania Litanii loretańskiej. W czerwcu również odbywają się w naszym kościele nabożeństwa czerwcowe. Na Boże Ciało nie przychodzi wielu, bo w Kazachstanie to zwykły dzień pracy, nauki w szkole, ale z tymi, którzy przyjdą dziękujemy Bogu, że pozostał z nami, czcząc Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Odbywa się również procesja do czterech ołtarzy. Jednak możemy jedynie przejść tylko wokół kościoła, ponieważ inaczej byłoby to uznane za religijną prowokację.
Czy parafianie pielgrzymują pieszo do miejsc naznaczonych szczególną obecnością Maryi?
Oficjalnie są organizowane dwie pielgrzymki. 5 lipca do Narodowego Sanktuarium Królowej Pokoju w Oziornoje zmierzają pieszo pątnicy modląc się o nowe powołania kapłańskie, zakonne, misyjne i o tak bardzo potrzebny nam wszystkim pokój – na świecie i w każdym sercu. W sierpniu, kiedy w Polsce tysiące stóp zmierza przed tron Jasnogórskiej Pani, także tu, w Kazachstanie poprzez step do niewielkiego dekanalnego sanktuarium w Kamyszence przychodzą ci, którzy szukają u niej pomocy, opieki, prosząc o błogosławieństwo. Na nasz parafialny odpust Matki Bożej Częstochowskiej przychodzą potomkowie zesłańców, przyprowadzają swoje dzieci, wnuki, prosząc dla nich o jej matczyną opiekę. A ona, Boża Matka każdemu mówi to samo: „Uczyńcie, cokolwiek wam powie”. ■
Rozmawiała Ewa Kotowska-Rasiak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!