TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 13:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Żeby niebo nie było puste

Żeby niebo nie było puste

Być drogowskazem, który nie stoi
w miejscu, który idzie na czele
i nie traci z oczu tych, co idą na końcu

 

Kiedy podczas rekolekcji mówiłem do dzieci o świętości, zapytałem je, po co nam święci i błogosławieni. Jeden z chłopców odpowiedział rezolutnie: „Żeby niebo nie było puste“. Bardzo mi ta odpowiedź przypadła do gustu. Z kilku powodów. Po pierwsze, ponieważ przypomina, że Bóg nas stworzył z miłości i do miłości, że bardzo pragnie mieć nas blisko siebie i tu i Tam. Po drugie, ponieważ w tych słowach kryje się chyba najprostsza odpowiedź na pytanie: po co nam księża? Mają nas prowadzić do nieba, żeby niebo nie było puste. I właśnie te słowa jakoś szczególnie chcę zadedykować tym piętnastu młodym mężczyznom, którzy spoglądają na nas z okładki bieżącego wydania “Opiekuna“, naszym neoprezbiterom. 

Ruszają w kapłaństwo w niełatwych czasach, chociaż trudno powiedzieć, czy kiedyś w ogóle istniały łatwe czasy dla kapłanów, ale z jakże pięknym zadaniem. Podczas gdy w świecie współczesnym coraz więcej ludzi poświęca swoje życie zawodowe na sprzedawanie, a prywatne na konsumowanie dóbr, które na dobrą sprawę nie zaspokajają żadnych pragnień, a jedynie je wzmagają, oni zostali wybrani i posłani, aby prowadzić ludzi do Nieba, które jest celem i sensem życia każdego z nas, choć nie zawsze uświadomionym. I mają to Niebo sprowadzać tu, na ziemię i sami nim żyć już teraz, zwłaszcza podczas sprawowania Eucharystii. Nie wiem, czy oni już to zrozumieli, czy będą na to potrzebować, tak jak ja, dobrych kilku lat. 

Tymczasem, żeby mieli świadomość, co się przed nimi otwiera, przytoczę kilka zdań z listu, który dzisiaj otrzymałem od przyjaciela właśnie obchodzącego swoją pierwszą rocznicę święceń: „Rok kapłaństwa mojego – Jego, około 400 odprawionych Eucharystii, około trzech – czterech tysięcy wysłuchanych spowiedzi… i kazań i konferencji i rekolekcji… i… moc pracy, moc radości pośród błędów i nieprzespanych nocy i przespanych modlitw, tak daleko od Was, tak blisko Niego, ja robaczek jestem Bogu i Wam dozgonnie wdzięczny za wszystko. Niech ziarno obumrze i wyda plon z miłości, dla Miłości“.

Tak, tak, kapłaństwo to nie żarty, tu się naprawdę wypływa na głębię. I choć radość jest wielka, nieporównywalna, to muszą mieć świadomość, że będą od nich oczekiwali wielu rzeczy: by grał na gitarze, ładnie śpiewał, był dobrym katechetą, grał w piłkę, mówił ładne (i krótkie) kazania, był cierpliwy ze staruszkami, szalony z młodzieżą, opiekuńczy i wesoły z dziećmi, koleżeński w pokoju nauczycielskim, przymykający oko w kancelarii parafialnej, asertywny, koncyliacyjny i darujemy sobie inne mądre słowa. A tak naprawdę to powinni, tak jak my wszyscy, tylko i wyłącznie obumierać z miłości dla Miłości. I zrobić wszystko, by Niebo było zatłoczone.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!