Zdjęcie maski
Słowa wypowiadane na początku wizyty przez Heliodora nie miały nic wspólnego z prawdą. Były jak dobrze nałożona maska, mająca ukryć prawdziwe oblicze. On przecież przybył nie po to, by cokolwiek sprawdzać czy kontrolować. Miał jeden i wyraźny cel: zagarnąć wszystkie skarby zgromadzone w Świątyni.
Serce Heliodora było rozpalone pożądliwością przejęcia tych majętności. Jednak starannie to skrywał. Jego twarz miała wyraz skupienia, wręcz obojętności. Był niczym urzędnik znudzony powierzonym mu zadaniem. Udawał, że chce jedynie sprawdzić stan rzeczy i wyruszyć w drogę powrotną. Zależy mu tylko na jednym: uczciwości i przestrzeganiu dekretów wydanych przez syryjskiego władcę. Złożono donos, sprawę chce wyjaśnić. Tak tłumaczył pytania o skarby zdeponowane w Świątyni.
Szukają opieki w Domu Boga
Oniasz nie miał powodów by cokolwiek ukrywać. Wszystko, co czynił było zgodne z prawem, zarówno tym nakreślonym przez ziemskich władców, jak i z tym – a może przede wszystkim z tym – nakreślonym przez Stwórcę, któremu podlegał cały świat i każdy człowiek. Dlatego krok po kroku wyjaśnił przybyłemu urzędnikowi sytuację i status rzeczy złożonych w skarbcu Świątyni. Jedną kwestią jest sprawa kultu i środków przeznaczonych na ten cel. Drugą sprawą jest depozyt ludzi, którzy prosili o pomoc i opiekę nad swymi majętnościami. Spora grupa to wdowy i sieroty. Te osoby, które nie mają oparcia w mężu czy ojcu. Zatem szukają opieki w Domu Boga. Ufają, że swe oszczędności mogą powierzyć na przechowanie kapłanom i nie zostaną oszukani. Jest to zabezpieczenie ich życia. Wiedzą, iż składając swój depozyt w skarbcu świątynnym nie stracą go. Natomiast w przypadku powierzania pieniędzy bankierom ich los może być różny. Może człowieka czekać dobry zysk, ale bywa i tak, że wszystko kończy się sporą startą. A cóż mówić o ludziach nieuczciwych, obiecujących złote góry, lecz gdy mieli realizować swe zapewnienia, nie zostawał po nich najmniejszy nawet ślad.
W skarbcu znajdował się jeszcze jedne depozyt. Złożył go Hirkan, członek znamienitego rodu Tobiadów. To ród nie tylko możny, ale i zajmujący wysokie i ważne stanowiska. Mieszka on jednak w Transjordanii. A jak to bywa z pobytem na obczyźnie, nie zawsze jest się tam do końca swych dni. Dlatego Hirkan zdecydował, by w Świątyni złożyć cześć swego majątku. Uczynił tak ufając uczciwości arcykapłana Onaisza. Czy ktoś tak zanany i szanowany jak ów człowiek powierzyłby swój majątek komuś, nieuczciwemu? Sprzeniewiercy? Wszyscy składający swe depozyty kierowali się nadto podstawową zasadą: prawo Boże zakazywało je naruszać. A kwestia nieprzeliczonych zasobów? Ten donos to oszczerstwo. Gdyby nie to, że jest obrzydliwą potwarzą, można by go włożyć między bajki. Na dowód tego arcykapłan przedstawił dokładne wyliczenie zgromadzonego w skarbcu depozytu. Stanowił on czterysta talentów w srebrze i dwieście talentów w złocie. Tym samym słowa Szymona były jednym wielkim kłamstwem, wynikającym z zawiści i żądzy władzy.
Królewska decyzja
Oniasz zdał uczciwie sprawę ze wszystkiego, ale w swej szczerości i prostocie nie zdawał sobie sprawy, iż cel zadanych mu pytań był zupełnie inny. Teraz królewski urzędnik znał zawartość skarbca, a jemu nie zależało ani na prawie, ani na sprawiedliwości. Miał tylko jeden cel. Zagarnąć wszystko dla króla.
Po relacji Oniasza mógł już zdjąć maskę i ukazać swe prawdziwe oblicze i cel wizyty. Zażądał wydania całej zgromadzonej majętności i przekazania jej do skarbca królewskiego. Nie obchodziło go, czyje są to pieniądze, ani w jakim celu je zgromadzono. Nie miał szacunku dla ludzi, Świątyni i Boga. Jedynym prawem, które uznawał była królewska decyzja i wola. Krzywda ludzka nie miała tu znaczenia. I choć Oniasz próbował odwieść go od złego czynu, powołując się na starodawne prawo nietykalności miejsca świętego i odwołując się do głosu sumienia zabraniającego krzywdzić ludzi słabych i bezbronnych, to królewski urzędnik był jak głuchy. On w istocie drwił z tego, co inni uznawali za święte, a słabych i bezbronnych miał w pogardzie. Bogiem był dla niego jego władca oraz własna siła. Ona dawała mu poczucie wyższości nad innymi. Także nad tym człowiekiem, który nazywał się arcykapłanem, a według Heliodora był głupio uczciwy i naiwnie ufny w moc Boga Izraela. Tymczasem Heliodor, królewski urzędnik, jedną decyzją zmieniał wszystko, wyznaczając dzień w którym całą zawartość skarbca Świątyni zostanie spisana, zabrana i przekazana królowi Seleukosowi.
Błaganie o ocalenie
Taka decyzja napełniła zgrozą wszystkich, którzy o niej usłyszeli. Podobne barbarzyństwo było nikomu do tej pory nie znane. Wprawdzie najeźdźcy grabili Świątynię w czasach wojen, po zdobyciu Jerozolimy, ale by czyniono tak podczas pokoju i w imię panującego monarchy? O tym nikt nie słyszał. Takie zachowane było niezgodne nie tylko z prawami Izraelitów, ale stało w sprzeczności z zasadami, na których wznosiła się cała cywilizacja hellenistyczna. Była to jawna zdrada wszelkich paktów i umów zawartych z Aleksandrem Wielkim w dniu, gdy Jerozolima otworzyła przed nim bramy i wraz z całą Judeą weszła w skład tworzonego przez niego Okumene – Wspólnego Domu. Teraz zaś to co miało być domem sprawiało wrażenie jaskini zbójców. Heliodor łamał wszelkie umowy. Jednocześnie chciał pogwałcić prawo Boże o nienaruszalności depozytów złożonych w Świątyni. To napełniło bólem serca kapłanów. Przecież to im zaufano. Oni byli odpowiedzialni i za złożone rzeczy i za przestrzeganie Bożego Prawa. W tej sytuacji jedyny ratunek widzieli w Bogu. Dlatego założyli na siebie kapłańskie szaty i udali się przed ołtarz, by tam błagać Boga o ocalenie.
Szczególnie wielki ból przeżywał arcykapłan Oniasz. On czuł się bardziej niż inni odpowiedzialni za zaistniałą sytuację. Przedstawił bowiem wysłannikowi stan majątku zdeponowanego w skarbcu. Nie przypuszczał, iż rozmawia z człowiekiem podstępnym i niegodziwym. Nie mniej to nie zdejmowało z niego odpowiedzialności konsekwencji odbytej rozmowy. To co się już stało, jak i obawa przed tym, co nastąpi, napełniało jego serce cierpieniem. Jednak w tym wszystkim nie chodziło mu o niego samego. Największym źródłem jego bólu była obawa przed naruszeniem odwiecznych praw nakreślonych przez Boga i ludzką krzywdą. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!