Zakończone rozejmem
Przedłożona przez uciekinierów z Jerozolimy Antiochowi relacja wywołała zamierzony przez nich efekt: gniew władcy. I choć ten nigdy nie jest dobrym doradcą, to jednak stanął u podstaw decyzji monarchy. Wprawdzie poprzedziła ją narada przyjaciół króla i dowódców jego wojsk, ale jej wynik zdawał się być z góry przesądzony.
Taka jest relacja autora Pierwszej Księgi Machabejskiej. Natomiast historycy sugerują, iż faktyczne decyzje podejmował Lizjasz. Niezależne od tego kto stał za rozkazem, wojska syryjskie ruszyły w kierunku Judei. Dołączyli do nich najemnicy. Poza piechotą i konnicą do walki prowadzono także słonie. Wytresowano je, by mogły atakować przeciwników w bitwie. Trasa karnej kampanii prowadziła przez Idumeę. Na postój wybrano teren nieopodal Bet-Sur, miejscowości położonej w górach, nieopodal Hebronu. O jej możliwościach obronnych świadczy znaczenie nazwy tego miejsca: dom skały. Najeźdźcy chcieli zdobyć to miasto, ale wobec bohaterstwa jego obrońców ich wysiłki spełzały na niczym. Zdecydowano się więc na użycie machin oblężniczych, ale i to nie pomogło, gdyż broniący miasta podczas nocnych wypadów niszczyli owe machiny podkładając pod nie ogień.
Zwierzęta bojowe na froncie
Słysząc o zaistniałej sytuacji Juda przerwał oblężenie twierdzy w Jerozolimie. Nie chciał dopuścić, by nieprzyjaciel zaatakował go podczas walk w mieście. Dlatego zdecydował, by wyruszyć naprzeciw niego. Słusznie uznał, że w okolicy Bet-Sur warunki walki będą korzystniejsze, gdyż obrońcy miasta wiązali znaczne siły wroga. W Jerozolimie natomiast miałby przeciw sobie wojska królewskie i obrońców twierdzy. Wędrując na południe dotarł do miejscowości Bet-Zacharia. Od obozu wroga dzieliło go niecałe dziewięć kilometrów drogi. Widząc jego oddziały wojska królewskie ruszyły naprzeciw powstańcom. Dowódcy rozmieścili żołnierzy niczym figury na szachownicy. Doskonale rozplanowali starcie. Postarano się, by wykorzystać wszelkie atuty zebranej armii. Piechotę ustawiono w zwarte szyki bojowe zwane falangami. Była to dobrze opracowana i wyćwiczona taktyka walki. Ale nie był to zasadniczy atut wojsk pogańskich. Tym były zwierzęta bojowe, które miały wywołać przerażenie przeciwnika. Chodziło oczywiście o przygotowane do walki słonie. Te swym ogromem i wydawanymi rykami wywoływały przerażenie niczym mityczne bestie. Dodatkowo pobudzono je sokiem winogron i morwy. Tak stały się niezwykle agresywne. Przy nich ustawiono żołnierzy w pancerzach. Do tego dodano jeźdźców doskonale przeszkolonych we współpracy z bojowymi słoniami. Oni wiedzieli, jak w walce wykorzystać zachowanie tych zwierząt. Zaś na grzbietach słoni umieszczono drewniane wieże. W nich znajdowało się czworo uzbrojonych żołnierzy i Hindus kierujący zwierzęciem. Całość szyków zabezpieczała konnica rozstawiony na obu skrzydłach wojska. To wszystko zdawało się przesądzać o zwycięstwie hellenistów.
Wschodzące słońce wyznaczyło czas walki. Jego światło odbite w tarczach wyglądało niczym żywy ogień niesiony przez żołnierzy. Część tej kolumny poszła przez dolinę. Natomiast jej druga część zajęła zbocze góry. Wszyscy szli pewni zwycięstwa. Już sam odgłos idących i szczęk ich broni budził przerażenie. Mimo to Juda wraz ze swymi żołnierzami wyszedł naprzeciw nim i podjął nierówną walkę. W bitwie zadał przeciwnikom spore straty. Szczególnie w pamięci walczących zapisał się czyn Eleazara Auarna. Ten żołnierz zwrócił uwagą na słonia, który swym wzrostem zdawał się górować nad pozostałymi. Wyróżniał go też pancerz zdający się być pancerzem królewskim. Wszystko wskazywało, że to na nim znajduje się pogański wódz. Dlatego Eleazar postanowił za wszelką cenę zabić tego słonia. W czasie walki zadawał ciosy tak, by zbliżyć się do zwierzęcia, a gdy to mu się udało, nie odstępował od niego, póki nie zadał śmiertelnego ciosu. Przypłacił to życiem, gdyż jedyną możliwością śmiertelnego ataku był cios w podbrzusze. W jego wyniku upadające zwierzę przygniotło odważnego powstańca. Tym samym złożył on swe życie w ofierze, by ratować rodaków. Miał nadzieję, iż atakując pogańskiego króla wywoła popłoch w szeregach jego armii. Jednak jego czyn nie przyniósł spodziewanego efektu. Dlatego w obliczu przewagi przeciwnika Juda i jego żołnierze musieli się wycofać. Za jego oddziałami ruszyła w pogoń część wojsk Syryjczyków, którzy w efekcie rozpoczęli oblężenie Jerozolimy. Im wyznaczono zadanie zdobycia Syjonu.
Odstąpienie od Jerozolimy
Pozostałe wojska pogan pozostały pod Bet-Sur. Ich wódz zaproponował jego mieszkańcom pokój. Warunkiem była kapitulacja. Obrońcy, przymuszeni widmem głodu zgodzili się. Kończyły się bowiem zapasy jedzenia, gdyż nie mieli zbyt dużo żywności. Zaatakowano ich w roku szabatowym rokiem szabatowym. Z tej racji pola nie zostały obsiane, a z drzew nie zebrano owoców. Po poddaniu miasta pozostawiono w nim syryjską załogę a resztę wojska skierowano przeciw Jerozolimie. Wtedy rozpoczęło się oblężenie wzgórza Syjonu i Świątyni. Trwało ono długi czas i stawało się coraz bardziej uciążliwe. Zastosowano podczas jego trwania machiny oblężnicze. Kusze wyrzucały śmiercionośny deszcz strzał, a balisty miotały kamienie kruszące mury. Niemniej obrońcy dzielnie się bronili i nie poddawali. Jednak przedłużający się czas walki zdawał się grać na ich niekorzyść obrony, gdyż zaczęły się kończyć zgromadzone zapasy żywności. I im zaczęło zaglądać w oczy widmo głodu. Potrzeba było też jedzenia dla tych, którzy schronili się na terenie świątynnym przed poganami. W efekcie zdecydowano, by część żołnierzy udała się do swych miejscowości w poszukiwaniu żywności. To uszczupliło szeregi obrońców Świątyni.
I kto wie, jak by się potoczyły sprawy, gdyby nie to, że do dowodzącego wojskiem pogan Lizjasza dotarły wieści o powrocie wychowawcy Antocha Filipa z Persji i Medii i jego coraz większym wpływie na królewskim dworze. Filip zgromadził też przy sobie licznych żołnierzy. Lizjasz bał się utraty wpływów w stolicy. Dlatego zdecydował o odstąpieniu od Jerozolimy. Żołnierzom mówił o brakach żywności, warowności miejsca. Podkreślił też potrzebę zajęcia się sprawami królewskimi. Zasugerował zawarcie pokoju z obrońcami Syjonu. By wyjść z twarzą z całej sytuacji wspomniał o ich słusznym gniewie stanowiącym reakcję na lekceważenie żydowskich obyczajów. Zasugerował też, by znów pozwolić im żyć według własnych praw i w ten sposób wygasić zaistniały konflikt.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!