TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Sierpnia 2025, 16:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zachwycać ludzi Biblią

Zachwycać ludzi Biblią

ks. Bałoniak

O lamencie nieczytanej Biblii i o tym, że ,,żywe jest słowo Boże i skuteczne” (por. Hbr 4, 12) w rozmowie z ks. Piotrem Bałoniakiem, biblistą, proboszczem parafii pw. św. Michała Archanioła w Rajsku.

W niemal wszystkich, tradycyjnie katolickich, domach znajduje się Pismo Święte. Spotkałam się z ironiczną opinią, że dla niektórych jest ono tak święte, że nigdy go nie dotykają, nie wspominając już o czytaniu. Czy rzeczywiście tak jest?

Ks. Piotr Bałoniak: Niestety często tak bywa. Mówi o tym świetne opowiadanie Romana Brandstaettera zatytułowane ,,Lament nie czytanej Biblii”, w którym Pismo Święte pyta swojego właściciela, po co właściwie je kupił, po co wydał na nie trzysta złotych, skoro teraz leży na najwyższej półce, zakurzone, między podobnymi wielkością książkami, a żadna sytuacja życiowa nie skłania właściciela do sięgnięcia po nie. Po śmierci tego człowieka spadkobiercy znajdują Biblię na podłodze, odkurzają i jeden mówi do drugiego: ,,Widzisz? Twój stryj nieboszczyk był pobożnym człowiekiem. Miał Biblię. Weź sobie z niego przykład”.

Co można zrobić, żeby zachęcić pobożnych ludzi do sięgnięcia na najwyższą półkę, odnalezienia Pisma Świętego, otwarcia go i uważnego przeczytania choćby dwóch zdań? 

Konieczne jest świadectwo osobistego zasłuchania w Słowo oraz ukazywanie niesamowitości i mocy Bożego słowa. Jest to przede wszystkim zadanie dla nas kapłanów, którzy głosimy, wyjaśniamy i interpretujemy słowo Boże. Ludzie oczekują od nas autentyczności i wyczuwają, czy nasze mówienie o Bogu pochodzi z książek, internetu, homiletycznych pomocy, czy z osobistej więzi z Bogiem i medytacji Jego słowa. Nasze głoszenie powinno prowadzić do prostego, ale fundamentalnego odkrycia, że Bóg mówi do nas dzisiaj, że ma każdemu wiele do powiedzenia i że warto Go słuchać. Powinniśmy w taki sposób mówić o Biblii i komentować ją, aby wzbudzać w słuchaczach ciekawość i pragnienie jej poznawania. Moje doświadczenie pracy duszpasterskiej w tzw. „kręgach biblijnych”, uświadomiło mi, jak wielki jest głód zgłębiania Pisma Świętego, rozmawiania o nim, dzielenia się jego rozumieniem, jak wielka jest potrzeba elementarnej wiedzy biblijnej, która pomaga uniknąć wielu nieporozumień i uproszczeń w interpretacji. Poważna przygoda z Biblią zaczyna się, gdy zaczynamy wierzyć, iż słowo Boga jest niezbędne w naszym życiu, bo nie tylko komunikuje jakąś treść, poucza nas, ale ma moc zmieniać nasze życie i otwierać przed nami nowe perspektywy. Doświadczył tego Szymon Piotr. Gdy wbrew zewnętrznym okolicznościom zaufał słowu Jezusa, gdy na Jego słowo po bezowocnym połowie jeszcze raz zarzucił sieć, wtedy odkrył swoją nową tożsamość – stał się rybakiem ludzi.

Zachęceni zatem odkurzamy naszą Biblię, otwieramy na dowolnej stronie i czytamy. Trafiamy na fragment, który, jak nam się zdaje, doskonale znamy, na dodatek nijak odnosi się on do naszej aktualnej sytuacji i... zniechęcamy się. Jak czytać, żeby doświadczyć mocy Słowa?

Zniechęcamy się, bo czytaniu  Biblii nadajemy często styl charakterystyczny dla lektury gazety – czytamy wrażeniowo, wybiórczo i powierzchownie. Chcąc odkryć głębię Bożego słowa potrzebujemy więcej cierpliwości, czasu i ciszy. Żyjąc w świecie, który wszystko banalizuje i spłyca, w podobny sposób odnosimy się często do słowa – nie rozumiejąc go prześlizgujemy się po jego powierzchni i idziemy dalej. Ojcowie Kościoła mówiąc o procesie przyswajaniu słowa Bożego używali łacińskiego słowa „ruminatio”, które można przetłumaczyć jako ,,trawienie”, czy nawet ,,przeżuwanie” słowa. Na czym polega ten proces, tłumaczy nam Maryja. Ona nie tylko słucha Słowa, ale jak precyzuje ewangelista Łukasz, zachowuje je, strzeże i rozważa. Słowo, które Bóg do nas kieruje domaga się przyjęcia i zachowania w sercu i umyśle, także wtedy, kiedy go nie rozumiemy, kiedy nas przerasta i wydaje się nie mieć z nami nic wspólnego. Słowo jest jak ziarno, które potrzebuje gleby, aby ujawnić ukryte w sobie energie i możliwości. Usłyszanego słowa należy także strzec, bo dookoła czai się wielu złodziei słowa, oprócz złego ducha są nimi np. lenistwo, rutyna, banalność, bylejakość. Rozważać słowo Boga oznacza w wyrafinowanym języku Łukasza ,,składać w jedną całość”, czyli konfrontować. Chodzi o to, aby w świetle słowa Bożego próbować układać w jedną całość, niczym puzzle, rozrzucone fragmenty naszych  życiowych doświadczeń i w pogmatwanej, ludzkiej, codziennej historii odkrywać historię zbawienia.

Czasami jednak w tym czytaniu słowa Bożego czujemy się osamotnieni. Potrzebujemy kogoś, kto by nam je wyjaśnił, przybliżył, a tymczasem w parafii czasem ani komentarza do Ewangelii nie usłyszymy, ani kręgu biblijnego nie ma. Co powinniśmy robić?

Tak, to prawda, zawsze potrzebujemy kogoś, kto by towarzyszył nam w drodze i wyjaśniał nam Pisma. Przypomina się nam historia uczniów uciekających po śmierci Jezusa do Emaus. Nie pamiętając Pisma, nie byli w stanie zrozumieć tego, co się stało i rozpoznać Zmartwychwstałego. Dopiero Jezusowa egzegeza znanych zapewne słów Pisma oświeciła ich umysł, rozgrzała serce i otworzyła oczy. Misję tę realizuje dzisiaj Duch Święty. To On nieustannie przypomina nam słowa Jezusa, ukazuje ich aktualny sens i prowadzi do całej prawdy. Potrzebujemy więc Jego ożywczego powiewu podczas każdego kontaktu z Pismem Świętym, potrzebujemy Jego świeżego powiewu w naszym głoszeniu i duszpasterstwie. Duch Święty może uchronić nas od rozpowszechnionej w kościelnym świecie „herezji wydajności i skuteczności”, tylko On może przekonać nas, że nie wszystkie działania i inicjatywy należy mierzyć miarą frekwencji i zysku. On przynagla nas, abyśmy zachwyceni słowem Jezusa siali ziarno Dobrej Nowiny obficie i bez zbędnych kalkulacji. Do nas należy siać, a o plon zatroszczy się „Pan żniwa”.

Wszystko to pięknie brzmi, ale mamy na co dzień tyle obowiązków, tak wiele bodźców odciąga nas od słowa Bożego i zagłusza w nas pragnienie słowa. Jest na to jakiś sposób?

Jest. Kontemplacja, czyli zjednoczenie ze Słowem „wcielonym” w naszej codzienności, z przekonaniem, że ono ją zbawia i przemienia. Kontemplacja nie jest przebywaniem w zaświatach w poszukiwaniu nadzwyczajnych przeżyć, ale widzeniem świata i naszego życia oczami Boga. Pewnego dnia Jezus poszedł w gościnę do domu dwóch sióstr w Betanii. Marta uwijając się organizowała przyjęcie. Maria natomiast trwała przy Jezusie i Jego Słowie. Jezus przyjmując gościnę i zaangażowanie obu, podpowiedział Marcie, że straciła to, co najważniejsze. Maria, zasłuchana w Słowo, potrafiła właściwie odczytać sens tych odwiedzin i tego, co się dzieje w jej domu. Postawa Marii uczy nas, że kontemplować Boga w codzienności to żyć nią w pełni i uczestniczyć w niej, nie tracąc z oczu Jego samego, także wtedy, gdy jest tak wiele do zrobienia, że nie wiadomo, za co najpierw chwycić. Takiej gościnności oczekuje od nas Bóg. 

rozmawiała Anika Djoniziak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!