TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 20:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zachęta do zdobycia szczęścia

Zachęta do zdobycia szczęścia

Słów, które w języku hebrajskim wypowiadała matka siedmiu braci nie rozumiał ani król Antioch, ani jego najbliższe otoczenie. Jak każdy człowiek zadufany w sobie myślał, że mówi o nim. Przypuszczał, że wypowiadane słowa
są wyrazem pogardy lub obelgi względem jego majestatu.

W tej sytuacji postanowił odwieść od wiary przynajmniej najmłodszego z braci. Ten jeszcze niewiele przeżył. Mało w życiu doświadczył. Ono było dopiero przed nim. Zazwyczaj w każdym młodym człowieku jest wielkie pragnienie życia i dokonania w nim czegoś niezwykłego. Pogańscy młodzieńcy rywalizowali ze sobą o względy króla. Gotowi byli na wszystko, by osiągnąć sukces, wkraść się w królewskie łaski. Żyli dla kariery. Antioch uważał, że i w sercu tego młodego Hebrajczyka tkwią marzenia i pragnienia o niezwykłym i szczęśliwym życiu. Postanowił się do nich odwołać. Roztoczyć mu przed oczyma wyobraźni miraż niezwykłej i wielkiej kariery, szybkiego awansu, możliwości zdobycia bogactwa. I pewnie byłby gotów swych obietnic dotrzymać. Tak stanowiłyby one dla innych zachętę do przestrzegania królewskich poleceń. Ale stawiał zasadniczy warunek. Było nim odstąpienie od praw nakazanych przez Mojżesza, przykazań nakreślonych przez Boga. Tym samym ceną sukcesu miała być zdrada.

Awans za zdradę
Kusząc do zdrady król liczył też na przerażenie, jakie miały wywołać w sercu młodego człowieka obrazy męczarni i śmierci jego braci oraz ból matki. On był ostatnim z rodu. Tym samym mógłby ocalić imię swych przodków. A jednak król spotkał się z odmową. Ów młodzieniec był głuchy na jego propozycje. Zbywał je milczeniem. Tego tyran nie potrafił zrozumieć. Czy zaważył młody wiek oskarżonego? Czy nie zdawał sobie sprawy z niezwykłości otrzymanej propozycji? Przecież jego greccy rówieśnicy biliby się, by zdobyć proponowane mu awanse. W tej sytuacji Antioch zwrócił się do matki młodzieńca. Niech ta przemówi mu do rozumu. Niech wezwie go, by ocalił życie tak swoje, jak i rodu, z którego pochodzi. Liczył na to, że ona, jak każda matka, będzie, a za wszelką cenę bronić życia swego najmłodszego dziecka i zrobi wszystko, by je ocalić. Tym bardziej, że chłopak mógł przekroczyć próg wspaniałej kariery. Niemożliwe, by kobieta, która go zrodziła i wychowała, nie marzyła o jego szczęściu. Teraz nadarzała się ku temu okazja. Gdy przekona swego syna, on zabierze ją ze sobą na królewski dwór. Tam nikt nie będzie pytał, w co wierzą, nie będzie wspominał dawnych praw zwanych słowami Boga. Oboje, jak inni królewscy zausznicy, będą mogli pełnymi garściami czerpać z życia. Wystarczy tylko jedno słowa, jedna decyzja, a wszystko będzie dla nich możliwe.


Antioch długo rozmawiał z matką chłopca. Nie zależało mu na ich życiu. Chciał ich złamać. Nie chodziło tylko o nich samych. Przez ich odstępstwo pragnął na podobną drogę skierować ich rodaków, a szczególnie młodzież. Dawał korzystną i konkretną propozycję. Bogowie są daleko, jeśli w ogóle są. Tym bardziej ten niewidoczny Bóg Izraela skrywający się za zasłoną Świątyni i jej obrzędów. Zresztą gdyby nawet byli, to zadowoli ich złożona im ofiara. Wtedy nie będą przeciwstawiać się nikomu. Natomiast on, władca zasiadający na syryjskim tronie, dysponuje realną władzą i mocą. On może w jednej chwili uczynić człowieka wielkim lub pozbawić go życia. Pokazał, jak na jego rozkaz nieposłuszni mu umierali w męczarniach. Teraz zaś chce okazać swą życzliwość. Ale naprawdę czynił tak, ponieważ uważał, iż gdy złamie jednego, to uda mu się z następnymi. Tego oczywiście nie mówił w rozmowie matce najmłodszego z braci. Jej jedynie opowiadał o karierze czekającej jej dziecko, gdy tylko ta przekona chłopca do odstępstwa. On milczy wobec królewskiej propozycji, bo pewnie nie rozumie, jak wspaniała przyszłość może go czekać. Niech więc własna matka przemówi mu do rozumu i wytłumaczy, jakie dobro może go spotkać.

Matka wspiera wiarę syna
Po długim czasie rozmowy kobieta zgodziła się przemówić do swego syna. Antioch był pewien sukcesu. Chłopak nie oprze się słowom matki, a ta niewątpliwie zrobi wszystko, by go ocalić i zapewnić mu szczęśliwy los. Tak rozumując nie przewidział jednego. Matka młodzieńca patrzyła o wiele głębiej na życie niż król. Miała przenikliwszy wzrok, gdyż kierowała się wiarą. Dlatego potrafiła odróżnić pozory szczęścia i sukcesu od autentycznego dobra. Nie dała się zwieść złudnym obietnicom przemijającego bogactwa i ziemskiej kariery zdobywanych za cenę zdrady i zaprzaństwa. Wykorzystała natomiast okazję, by przemówić i swymi słowami wesprzeć wiarę własnego dziecka, by dodać mu odwagi i siły w wytrwaniu w wierności Bogu i Jego Prawu. I tym razem przemawiała doń w ojczystym języku, by chłopiec nie zapomniał, kim jest i nie szukał szczęścia za ceną porzucenia dziedzictwa ojców.


Wpierw wyśmiała okrutnego władcę, który próbował stawiać się nad Boga. Król pokazał swe prawdziwe oblicze czyniąc zło. I niewątpliwie ten, kto wejdzie w układy z nim, stanie się takim samym jak on. Stąd jego propozycja jest warta śmiechu. Nie mówi, tak jakoby z bólu odeszła od zmysłów. Wręcz przeciwnie. Namawia syna do odrzucenia królewskiej propozycji, bo pragnęła jego dobra. Przecież ofiarowała mu dziewięć miesięcy swego życia, nosząc w swym łonie. Dla niego znosiła wszelkie trudy i przeciwności. W łonie karmiła go swa krwią, chroniła całą sobą, a potem przez trzy latka własną piersią. Żywiła i wychowywała. Wraz z ojcem pomagała mu stawiać pierwsze kroki na ziemi. Wieczorami wpatrywali się w piękno gwiazd. Gdy przychodziła wiosenna pełnia księżyca razem świętowali ową noc, podczas której Bóg uwolnił Izraela z niewoli egipskiej. Dlatego teraz poprosiła chłopca, by popatrzył na ziemię i niebo. I jedno i drugie, wraz ze wszystkim co na nich jest, uczynił Bóg. Powołał do istnienia mocą swego słowa. Co było przedtem? Nic. Z niczego powołał Bóg do istnienia świat i dał ludziom życie. I temu Bogu należy być wiernym. Nie wolno lękać się oprawcy, który chciałby odłączyć człowieka od Niego. Niech więc w godzinie próby najmłodszy syn okaże się godnym swych braci, by w chwili gdy wskrzesi ich Bóg, mogli się odnaleźć wszyscy razem. To będzie największym szczęściem ich matki.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!