TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 20:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wskazania Matatiasza

Wskazania Matatiasza

Ludzie zgromadzeni wokół Matatiasza wkraczali do osiedli swych rodaków. Tam niszczyli pogańskie ołtarze. Tych przecież nie powinno być na świętej ziemi danej Izraelowi przez Boga. Następnie obrzezywali hebrajskie dzieci. Skoro ich rodzice tego zaniedbali lub nie chcieli uczynić sami, czuli się zobowiązani do wypełnienia polecenia danego przez Boga Abrahamowi.

To postępowanie było sprzeciwem wobec zabraniania kultywowania żydowskich reguł życia i narzucania pogańskich obyczajów. Obrońcy wiary w ten sposób pragnęli wzbudzić wolę walki pośród swych rodaków o należne im prawa. Jednocześnie rozniecili przerażenie u odstępców i wysłanników królewskich, którzy zobaczyli, że wcale nie są tak mocni jak im się wydawało, a ich odwaga szybko topniała, gdy przychodziło im podejmować walkę na równych zasadach.

Pod opieką Boga
Tak Matatiasz u kresu swych dni ujrzał początki odradzania się wiary pośród ludu Izraela. To budziło w nim radość. Wszystko, co działo się dokoła przypomniało mu wielkie karty z dziejów Izraela. Wspominał chwilę, w której Abraham ruszył w nieznane, posłuszny wezwaniu Boga. Czy nie doświadczał on wtedy prób i pokus? Jednak wyszedł z nich zwycięsko. Nie zdradził. Pozostał wierny Bogu aż do końca swych dni. Podobnie jego potomek Józef, który nim osiągnął wielką chwałę i panowanie w Egipcie, przeszedł drogę bólu i poniżenia. Na pustyni, gdy lud Izraela wędrował pod wodzą Mojżesza, nie zabrakło prób czy trudności. Wtedy Kaleb odważnie przeciwstawił się zwiadowcom, którzy odwodzili od podboju ziemi obiecanej i straszyli innych rozgłaszając i kłamliwe wieści o olbrzymach obecnych w kraju Kanananu. Za swą wierność wszedł on do Ziemi Obiecanej zgodnie z zapewnieniem Boga. A  Fines zapłonął gorliwością o wiarę i porozwalał zbudowane na pustyni przez niektórych Izraelitów pogańskie ołtarze. I on nie zawiódł się na swej wierze.
Jak też nie wspomnieć trudnej drogi Dawida, gorliwości Eliasza, czy ocalenia Chananiasza, Azariasza, Miszaela z płomieni ognia, a Daniela z paszczy lwa? Nie starczyłoby czasu na wymienienie wszystkich bohaterów i ich doświadczeń. Nikt z nich nie miał łatwego czy prostego życia. Każde sytuacje – czasem niejednokrotnie – próbujące odwieść od wiary, zdające się zaprzeczać jej sensowi, stawiające pytanie o troskę, opiekę a nawet istnienie Boga. Ale żaden z nich nie wyrzekł się Boga. Dlatego mimo swych słabości zwyciężyli. Nikt z nich nie zawiódł się pokładając w Nim nadzieję. Niech więc życie każdego z tych bohaterów będzie dla walczących Izraelitów przykładem. A jeśli niepokój rodzi się w ich sercu, to niech sięgają pamięcią do ich losów. Wspominając je nie znajdą ani jednego, którego by Bóg zwiódł, oszukał czy opuścił. Dlatego dziś ich potomkowie zbrojni opieką Boga nie muszą się obawiać swych przeciwników.

Prorocze słowa starca
Natomiast ci, którzy zdradzają lub też chcą ku zdradzie pociągnąć innych, szybko się rozczarują tym, co zdobyli wyrzekając się wiary. Myślą, że tu na ziemi osiągnęli niezwykłą chwałę, a tym czasem to, co zdobyli jest niczym gnój czy robactwo. Dziś zdają się być silni i potężni, lecz w jednej chwili mogą spaść ze swych piedestałów. I to nie chodzi tylko o ich stanowiska czy zaszczyty. Oto dziś żyją, a jutro mogą stać się martwi. Są bowiem śmiertelnikami jak każdy.
Takie słowa Matatiasza zapisał autor Pierwszej Księgi Machabejskiej. Włożył je w jego usta w chwili, gdy starcowi przychodziło się żegnać z ziemskim życiem i swymi przyjaciółmi. To życie nie było łatwe, ale nigdy nie zszedł w nim z drogi wiary. I dlatego czuł jego smak i wartość. I pewnie – mimo, że jasno tego nie wyraził – spodziewał się, że jego ziemski kres nie będzie dlań końcem; że Ten, któremu zawierzył nie pozwoli na to.
Czy słowa zapisane w księdze są autentyczną wypowiedzią czcigodnego starca? To pozostanie tajemnicą. Możliwe, że zgodnie ze starożytnymi zasadami sztuki pisarskiej, autor księgi sam napisał ową mowę, starając się ukazać to, czemu Matatiasz był w swym życiu wierny. Chciał przez to wyraźnie nakreślić swym czytelnikom zasady, jakimi się ów bohater kierował i jasno określić jego życiowy cel. Jednocześnie pragnął zachęcić ich do naśladowania jego postawy. Tym samym, pisząc ową mowę, nie sprzeniewierzał się temu, co ów człowiek wypowiadał swym życiem, pragnieniami oraz czynami. Pisał niczym sekretarz, który przygotowuje czyjś testament, następnie przedkłada go przed nim, a ten gotowy tekst uznaje za własny. Któż bowiem zaprzeczy, iż Matatiasz nie wzywał swych synów i naśladowców do dążenia do autentycznej chwały pochodzącej i obiecanej przez Boga i obiecanej oraz że nie przestrzegał przed złudą pokus roztaczanych przez odstępców?
Mowa Matatiasza wzywająca do całkowitej ufności w Bogu i szukaniu nagrody z Jego ręki nie była wszystkim, co chciał on powiedzieć w ostatnich dniach swego życia. On sam do tej pory kierował zgromadzonymi wokół niego ludźmi. Roztropnie sprawował władzę, wiedząc, że nad nim jest Bóg, jedyny i prawdziwy Władca. Ale wiedział i to, że władza bywa silną pokusą. Gdy odejdzie pozostaną po nim jego synowie. Nie chciał, by spierali się o przywództwo. Czas walki nie był chwilą na debatowanie komu należy powierzyć prowadzenie zgromadzonego ludu. Dlatego jednoznacznie wskazał na Szymona, jako na swego następcę. On ma być dla pozostałych braci, jak i wszystkich Izraelitów niczym ojciec. Natomiast kierowanie walką oddał Judzie. Wiedział, że jemu nie brak męstwa i roztropności. Był dobrym strategiem, a jednocześnie odważnym człowiekiem. Tym samym najlepiej nadawał się na dowódcę całego wojska.
Następnie przypomniał wszystkim o podstawie sukcesu i drodze prowadzącej ku zwycięstwu, którą jest wierność Prawu Boga. A odpłata należna poganom? Tylko tyle, na ile zasłużyli swym postępowaniem. Bowiem walka o sprawiedliwość nie może przerodzić się w rzeź dyktowaną żądzą zabijania. Na koniec udzielił wszystkim błogosławieństwa. Po śmierci został pochowany w rodzinnych grobach w Modin, zaś cały lud szczerze opłakiwał jego odejście, pamiętając o tym, co usłyszał od niego w chwili rozstania.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!