
W odpowiedzi na prowokacje
Co jakiś czas niektórzy przypisują prawu Bożemu tymczasowość, względność i przemijalność. Dowodzą, że Boże przykazania nie mogą już wprost odnosić się do nas. Co na to papież w Veritatis splendor?
Jan Paweł II w wielu fragmentach encykliki formułuje diagnozę duchowego i intelektualnego stanu współczesnych, do których się zwraca. Mówi np.: ,,Należy wspomnieć o pewnych nadużyciach w interpretacji badań naukowych w dziedzinie antropologii. Wskazując na wielką różnorodność tradycji, obyczajów i instytucji, istniejącą w ramach ludzkiej cywilizacji, dochodzi się, jeśli nie zawsze do negacji istnienia uniwersalnych ludzkich wartości, to przynajmniej do relatywistycznej koncepcji moralności”. Albo: pewni moraliści ,,doszli do stwierdzenia, że Boże Objawienie nie zawiera żadnej konkretnej i określonej treści moralnej, trwale i powszechnie obowiązującej: Słowo Boże miałoby moc wiążącą jedynie jako zachęta, ogólnikowe napomnienie, które później tylko autonomiczny rozum musi sam wypełnić konkretną treścią, ustanawiając normy moralne rzeczywiście «obiektywne», tzn. dostosowane do określonej sytuacji historycznej”.
Diagnoza błędów ważna i teraz
Te konstatacje papieża wydają się zadziwiająco aktualne, to czego dotyczą z łatwością odnajdziemy w dzisiejszej rzeczywistości kościelnej i społecznej. Ogólnie rzecz ujmując, nadal i w większym jeszcze stopniu uważa się, że Boże prawo moralne nie jest odpowiednio kompletne i wystarczająco wnikliwe, aby miało moc weryfikowania zagmatwanych i niejasnych ludzkich stanów i zachowań i że w związku z dystansem, jaki dzieli je od ludzkich potrzeb rozum ludzki sam powinien ustanawiać sobie doraźne i dostosowane normy postępowania. Któż bowiem jest bardziej kompetentny i lepiej zna siebie niż sam zainteresowany podmiot? Człowiek jest z reguły na tyle dojrzały, by mógł sam prowadzić siebie, nie oglądając się na arbitralne reguły zewnętrzne. W efekcie to zdanie człowieka, pewne siebie i nie znoszące sprzeciwu, zaczyna liczyć się bardziej niż rzekomo opresyjna i bezduszna wola Boże odzwierciedlona w objawionym przekazie.
Z innej jeszcze strony sądzi się, że prawo moralne nie może zgłaszać pretensji do uniwersalności i stałej obowiązywalności, ponieważ samo jest np. produktem minionych kultur, wytworem dawnych kontekstów, śladem zamierzchłych epok, które nie były w stanie przewidzieć tego, co przydarza nam się teraz i których my już w ogóle nie rozumiemy. Jak więc możemy podlegać jego rozstrzygnięciom? Przypomina się tu wypowiedź pewnego amerykańskiego jezuity, który dowodził, że Boże przykazania, czy też słowa samego Jezusa Chrystusa nie mogą już wprost odnosić się do nas, ponieważ nie podzielamy już historycznej kultury, w której zostały wypowiedziane. Inny luminarz zarozumiale przekonywał, że w gruncie rzeczy nie wiemy, co Pan Jezus miał na myśli, ani co rzeczywiście nam powiedział, ponieważ nikt w Jego czasach nie miał dyktafonu, aby nagrać i utrwalić Jego słowa. Tego rodzaju pozornie efektowne, w istocie zaś prostackie chwyty propagandowe, usiłujące ośmieszyć powagę i stałość Słowa Bożego mogą zasłużyć tylko na najsurowsze napiętnowanie, które zawarte jest w pismach apostolskich Nowego Testamentu (por. listy św. Pawła do Tymoteusza, Drugi List św. Piotra, List św. Judy). Należy je czytać i przyswajać sobie, aby nie ulec mirażom rzekomej inteligencji popularnych zwodzicieli.
Ludzkie i Boskie podstawy stałości
Jan Paweł II w obliczu nie tak jeszcze w jego czasach zuchwałych prowokacji spokojnie tłumaczył, że posłuszeństwa Bogu i Jego prawu nie można traktować jak wymuszonej podległości temu, co jest nam obce i względem nas zewnętrzne, czyli heteronomii, którą kultywuje jakoby tradycyjna nauka moralna (swoją drogą, czyż to nie zły duch w raju ukazywał zależność od Boga jako szkodliwą dla człowieka ,,heteronomię” i czy podnoszący jej hasło moraliści nie idą przypadkiem przetartym już od dawna szlakiem?). Prawo Boże nie jest bowiem jakimś rodzajem zewnętrznej inwazji, narzędziem służącym do podboju ludzkiej wolności, ale czymś właśnie wewnętrznym, podarowanym człowiekowi z miłości drogocennym skarbem: ,,posłuszeństwo Bogu nie ma – jak sądzą niektórzy – charakteru heteronomicznego, tak jakby życie moralne było podporządkowane woli absolutnej wszechmocy, zewnętrznej wobec człowieka i przeciwnej jego wolności. W istocie rzeczy, gdyby heteronomia moralności oznaczała negację samostanowienia człowieka lub narzucenie mu norm przeciwnych jego dobru, pozostawałaby w sprzeczności z objawieniem Przymierza i odkupieńczego Wcielenia”.
W kwestii przypisywanej prawu Bożemu tymczasowości, względności i przemijalności papież argumentował po pierwsze, odwołując się do słów Pana Jezusa na temat początku stworzenia i ważności ustanowionej przez Boga normy zawierania małżeństw, po drugie zaś zwracał uwagę, że właśnie zmienność kultur ujawnia coś, co w człowieku stałe i co wykracza poza kulturę będąc zarazem owej kultury miarą, mianowicie ludzką naturę. Tę zaś ustanowił Bóg w akcie stworzenia nadając jej niejako konstytucję w postaci wiecznego prawa, zgodnego z naturą i chroniącego jej wartość i prawdę. Wreszcie niezmienna ważność prawa moralnego znajduje swoje oparcie w Chrystusie i w tajemnicy Wcielenia. Chrystus jest wciąż ten sam, wczoraj, dziś i na wieki (por. Hbr 13, 8). ,,On jest «Początkiem», który przyjąwszy ludzką naturę ukazał ostatecznie jej elementy konstytutywne i jej dynamikę miłości do Boga i bliźniego”. Można by do tego dodać jeszcze werset z proroka Izajasza: ,,On rzeczywiście przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy” (Iz 42, 3-4).
ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!