TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 13:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Włosi, Łucja i Zagłoba | dzień 22

Włosi, Łucja i Zagłoba

To był długi dzień, w którym strach przed spaniem na bruku przerodził się w radość modlitwy w wyjątkowym miejscu.

Dzisiaj mam dwie możliwości: albo zrobić 17 km i zanocować w Redondelli, albo dołożyć jeszcze ok. 22 km i dotrzeć do Pontevedry. Trzeba pamiętać, że już w Redondelli łączą się trzy nurty Camino Portuguese, czyli litoral, de costa i central i wszyscy pielgrzymi dalej idą razem. Może być kiepsko z noclegami, więc Redondella wydaje się dobrym wyborem, bo jeśli pójdę do Pontevedry dotrę tam późno…

Ciao, ciao Gianfranco!

W trasę wyruszamy razem z Gianfranco, który nie ma wątpliwości i zatrzyma się w Redondelli. Zaraz na początku dnia spotykamy parę pielgrzymów, których wczoraj widzieliśmy w albergue, ale ponieważ świętowaliśmy urodziny Gianfranco nie integrowaliśmy się z innymi. Dominik ma polskie korzenie, ale urodził się i żyje w Niemczech, podobnie jak Maria, która jest Słowaczką. Poznali się podczas spotkania modlitewnego Ruchu Światło - Życie! W Niemczech! Ks. Franciszek Blachnicki dokonał czegoś zaiste nieprawdopodobnego… Bardzo miło się z nimi rozmawiało przez kilkanaście minut, Gianfranco pstryknął nam fotkę, który widzicie obok, a potem młodzi poszli szybciej, a my - dziadersi - wolniej. Później będę jeszcze widział, jak oboje maszerują przed nami, modląc się na Różańcu. To był naprawdę krzepiący widok.

Parę minut po jedenastej jesteśmy już w Redondelli i Gianfranco rezerwuje miejsce w kolejce do albergue, które otworzą około 16.00, ale już wiadomo, że spokojnie załapie się na łóżko. Ja też bym się załapał, ale stwierdzam, że trochę słaba ta dniówka, która kończy się o 11.00. Podejmuję ryzyko pójścia dalej. Idziemy jeszcze do baru, pijemy kawę i nadchodzi czas rozstania. To trudna chwila, bo ma się wrażenie, że pewnie już się nie spotkamy na tym szlaku. Ale może na jakimś innym?

Sam ale nie sam

Jeszcze w Redondelli spotykam dwóch innych Włochów, sympatycznych franciszkanów z Asyżu, Giuseppe i Filippo. Wyrażam im mój szacunek, bo chłopaki idą cały czas w habitach, ale jak podkreślają robią w sumie tylko 100 km, po 20 dziennie, więc raczej się nie przemęczają. Jeden z nich jest odpowiedzialny za pielgrzymów w bazylice Santa Maria degli Angeli, gdzie znajduje się cela, w której umarł św. Franciszek, więc jest duża szansa, że jeszcze się zobaczymy, oczywiście nie na tym Camino, bo oni nocują w Redondelli. Wysyłam o nich informacje do Gianfranco i już po pół godzinie otrzymuję zwrotną: fotografia całej trójki przy stole w restauracji. Tutaj przyjaźnie zawiązuje się w mgnieniu oka. A ja tymczasem maszeruję dalej sam i coraz bardziej myślę o Camino św. Franciszka we Włoszech, które prowadzi z La Verny, przez Asyż do Rzymu, o którym opowiadał mi właśnie Gianfranco, który kawałek już zdążył przejść. Może w roku jubileuszowym 2025?

W sumie to nie tak całkiem sam maszeruję, bo jednak jest tu już sporo pielgrzymów. Więc co chwila z kimś można pogawędzić. I tak na przykład parę kilometrów idę z Kate z Nowego Jorku. Nie wiem czy ma 25 lat, chyba nie. Twierdzi, że już nie mogła dłużej wytrzymać pod protekcją rodziców i wyjechała do Hiszpanii, gdzie utrzymuje się udzielając lekcji angielskiego. Na Camino wybrała się żeby się wyciszyć, bo jak twierdzi, „słyszy za dużo głosów w głowie”. Nieco dalej trafiam na grupkę kobiet z Australii, konkretnie z Sydney, ale panie idą trybem spacerowym, więc po krótkiej wymianie zdań zostawiam je. W sumie co chwilę z kimś rozmawiam. 

Nieoczekiwane spotkania

Do zalanej słońcem Pontevedry docieram o 16.40 i niestety systematycznie „odbijam się” od drzwi kolejnych hosteli, a nawet hoteli. Wszystko wyprzedane. W desperacji szukam czegoś na bookingu i znajduję hostel, który jest dosłownie 2 minuty od miejsca, w którym się znajduję. Więc powoli finiszuję rezerwację i dochodzę do hostelu. Traf chciał, że właściciel akurat wyszedł przed moim ostatnim kliknięciem. Więc się wstrzymuję i informuję go, że kupuję ostatnie wolne łóżko, a on, że owszem, jest wolne, ale w pokoju… żeńskim. Nie mogę go dostać. A w męskim już nie ma wolnych… Ewidentnie wzrok, jakim na niego spojrzałem musiał być tak błagalny, że mnie wpuścił. I jakoś się udało w pokoju męskim z czterema łóżkami. A byłem już bliski zwątpienia.

Po prysznicu ruszam w miasto i muszę powiedzieć, że jak zwykle nie odrobiłem lekcji i nie spodziewałem się, że jest tu tak cudownie. Przede wszystkim okazuje się, że jest tu klasztor, w którym przebywała wizjonerka z Fatimy - Łucja, i to właśnie tam w 1925 r. Maryja poprosiła ją o odprawianie pięciu pierwszych sobót miesiąca. Modliłem się w tej kaplicy kompletnie sam, to było niesłychanie poruszające. Potem odwiedziłem klasztor franciszkański z XIV w. i na koniec odprawiłem Mszę Świętą w zbudowanym na planie muszli sanktuarium Matki Boskiej Pielgrzymiej. Mszę odprawialiśmy we trzech, dwóch Hiszpanów i ja, ale po Mszy proboszcz wcale się nie interesował swoim krajanem, który pielgrzymuje z grupą młodzieży, ale z wielką pasją zaczął mi opowiadać o swojej fascynacji… Henrykiem Sienkiewiczem. Ja mówię, że pewnie chodzi mu o Quo Vadis, a on, że tak to też czytał, ale Zagłoba i Wołodyjowski to są super bohaterowie! 

Vigo -> Pontevedra 39 km. 
W Pontevedra znajduje się klasztor franciszkański, któremu początek dał sam św. Franciszek pielgrzymując do Santiago de Compostela.

ks. Andrzej Antoni Klimek
Film z drogi | dzień 22

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!