Więcej niż prezenty

Jak w zgiełku świąt Bożego Narodzenia budować wspomnienia?
Grudzień. Lista zadań zdaje się nie mieć końca. Sprzątanie, zakupy, gotowanie, pakowanie prezentów. Gonimy. Próbujemy sprostać obrazkowi z reklamy: idealnie udekorowany dom, śnieg za oknem i uśmiechnięta, wypoczęta rodzina przy stole. A potem przychodzi Wigilia i jesteśmy tak wyczerpani fizycznie i psychicznie, że marzymy tylko o tym, by było już po wszystkim. Gdzieś w tym biegu gubimy sens. Co gorsza, gubimy siebie nawzajem.
Jako psycholog zajmujący się między innymi pamięcią i emocjami, chcę zapytać na głos, co tak naprawdę pamiętamy ze świąt z własnego dzieciństwa? Myślę, że nie jest to ani marka lalki, ani kolor kolejnych skarpet zimowych, ani idealnie umyte okna. Pamiętamy co innego - atmosferę. Zapach piernika pieczonego z mamą, podniecenie i emocje, gdy tata wnosił choinkę i to niepowtarzalne poczucie bezpieczeństwa, gdy cała rodzina śpiewała kolędę.
Nasz mózg koduje wspomnienia przez emocje. Dzieci są jak sejsmografy - chłoną nasze nastroje. Nie zapamiętają drogiego prezentu, jeśli podarujemy go w atmosferze napięcia i pośpiechu. Ale zapamiętają na całe życie wspólne wygłupy przy ubieraniu choinki, nawet jeśli była krzywa. I tu dochodzimy do sedna presji. Świat każe nam kupować i robić. A psychologia i wiara mówią nam, by być. Wiem, aż za dobrze, czym jest przedświąteczny chaos. Przy dużej rodzinie pogoń za perfekcją jest z góry skazana na porażkę. Więc to może być błogosławieństwem. To uwalnia nas od przymusu „idealnych świąt”.
Co to znaczy w praktyce? To znaczy, że ważniejsze od dwunastu potraw jest to, by usiąść do stołu bez złości. Że ważniejsze od lśniącej podłogi jest znalezienie 30 minut na wspólne przeczytanie świątecznej książki lub rodzinne obejrzenie filmu. Że ważniejsze od stosu prezentów jest skupienie się na naszej niepodzielnej uwadze. Kultura konsumpcji wmawia nam – takie dostajemy sygnały, że miłość wyraża się przez ilość i cenę prezentów. Ale dzieci nie potrzebują kolejnej zabawki. One potrzebują naszego czasu. Potrzebują rytuałów, które budują tożsamość.
Kościół daje nam tu genialną podpowiedź, przypominając, o co w tym wszystkim chodzi. Bóg nie przyszedł na świat w sterylnym, idealnym pałacu. Przyszedł w chaosie stajenki, w ubóstwie i chłodzie. Przyszedł, by być z nami. Nie czekał, aż zrobimy porządki. Przyniósł pokój w sam środek naszego bałaganu. Niech nasze domy też takie będą. Niech będą miejscem, gdzie można popełnić błąd, ubrudzić się mąką przy piernikach i śmiać się głośno przy kolędzie, nawet jeśli fałszujemy.
Świąteczne wyzwanie dla nas, rodziców: w Wigilię, tuż przed pierwszą gwiazdką, odłóżmy wszyscy telefony komórkowe do innego pokoju. I niech tam zostaną aż do Pasterki lub do rana. Zamiast robić zdjęcia każdej potrawie, zróbmy „zdjęcie” sercem patrząc sobie w oczy przy łamaniu się opłatkiem. Skupmy się w pełni na tych, których mamy obok. Podarujmy sobie nawzajem 100% naszej obecności. To najlepszy prezent, jakiego nie da się kupić za żadne pieniądze, a który buduje wspomnienia na całe życie.
Grzegorz Zawada
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!