W drodze do Raga
Po ustaleniu szczegółów dotyczących kosztów podróży oraz wynagrodzenia dla Rafała, przewodnik powiedział, by ojciec i syn pozbyli się wszelkich obaw. Droga jest bezpieczna i z pewnością obaj nie tylko szczęśliwie dotrą do celu, ale i bezpiecznie powrócą do domu. Sprawnie przygotowano wszystkie rzeczy potrzebne do podróży.
Ojciec młodego Tobiasza prosił Boga o błogosławieństwo i opiekę anioła Boga nad jego synem. Wypowiadając te słowa nie był świadomy tego, iż Bóg już uprzedził jego modlitwę. Pozostało jeszcze tylko pożegnanie. Najtrudniej było rozstać się z matką. Powodem były jej łzy i niepokój. Miała za złe ojcu, iż posyła syna w daleką i niebezpieczna drogę. Przecież on był jedyną gwarancją pomocy na dziś i opieki na starość. A jeśli nie wróci? Jeśli stanie się mu coś złego? Jego życie jest dla niej ważniejsze niż jakiekolwiek pieniądze. Była na granicy rozpaczy. Dopiero słowa męża przywróciły pokój w jej sercu. Jeśli anioł Boga będzie towarzyszył ich synowi, to nie może mu się stać nic złego. Jest pewny, on bezpiecznie powróci do domu. I tak, gdy tylko łzy obeschły na oczach matki młody Tobiasz wraz ze swym towarzyszem wyruszyli w drogę.
Zdarzenie z rybą
Gdy dotarli nad brzeg rzeki Tygrys zatrzymali się, by odpocząć. Tobiasz wykorzystał wolną chwilę, by obmyć sobie nogi. Nie spodziewał się, że może to się wiązać z niebezpieczeństwem. Bowiem w chwili gdy zanurzył stopę w wodzie pojawiła się potężna ryba. Zaatakowała go i próbowała odgryźć jego nogę. Czy tak było faktycznie, czy też strach i przeżycie wyolbrzymiły całą sprawę trudno powiedzieć. Fakt, że chłopiec znalazł się w niebezpieczeństwie. I nie wiadomo jak skończyłaby się cała sprawa gdyby nie pomoc Rafała. Nie wyręczył on chłopca, ale swą obecnością dodał mu odwagi i wskazał, co ma robić w zaistniałej sytuacji. Polecił, by chwycił ową rybę i mocno trzymał. Następnie kazał ją wypatroszyć, a potem wydobyć z niej żółć, serce i wątrobę. Te miał zachować. Wytłumaczył chłopcu, iż stanową one dobre i skuteczne lekarstwo. Szczegółów nie wyjaśniał. Pozostałe wnętrzności polecił wyrzucić. Nie były do niczego zdatne. Chłopiec zaufał mu i uczynił tak jak Rafał powiedział. Nie zdawał sobie sprawy, że groźna sytuacja przyniesie mu niezwykłe dobro, a ktoś kto chciał mu zaszkodzić, przerwać jego podróż i uczynić krzywdę, wbrew swej woli okazał mu skuteczną pomoc. Do tego wszystkiego pozostało jeszcze mięso pochwyconej ryby. Upiekli je i w ten sposób przez smaczny posiłek pokrzepili swe siły. Następnie ruszyli w drogę prowadzącą do Medii.
Młodego Tobiasza nurtowało jednak polecenie Rafała. Do czego miały służyć i w czym pomagać pozostawione wnętrzności agresywnej ryby pochwyconej nad rzeką? Zapytał o tę sprawę. W odpowiedzi towarzysz podróży wyjaśnił mu, iż spalone przed jakimkolwiek człowiekiem opętanym przez złego ducha serce i wątroba owej ryby przyniosą uwolnienie. Natomiast żółć służy do przywrócenia wzroku człowiekowi, który ma bielmo na oczach. Wystarczy nią owe oczy przetrzeć, a potem na nie dmuchnąć. Czy wspomniane zachowania wiązały się ze zwyczajami ludowymi? Czy były wyrazem przekonań religijnych lub doświadczeń związanych ze starożytną medycyną? Chcąc odpowiedzieć trzeba być bardzo ostrożnym i nie próbować naśladować tych zwyczajów. Za nimi bowiem stała moc Boga, której doświadczał konkretny człowiek wezwany do wykonania owych czynności i do zaufania prowadzącemu go przewodnikowi posłanemu przez Boga. Interwencja Wszechmogącego mogłaby i dokonać się bez tego wszystkiego, ale człowiek żyjący w świecie materialnym potrzebuje pewnych znaków wskazujących na Jego działanie. Ponadto w jakiś sposób musi o Nim opowiedzieć. Najważniejsze w tym wszystkim jednak było to, że Tobiasz posłuchał danej mu rady. Słysząc o możliwości przywrócenia wzroku za pomocą żółci gotów był natychmiast wracać do domu, by wypróbować ten niezwykły lek. Nie mniej nie mógł pojawić się przed ojcem nie wypełniwszy powierzonej mu misji. Trzeba było zatem cierpliwie poczekać. Natomiast na co były mu potrzebne środki przeciw demonowi, nie miał pojęcia ,ale uznał, że na wszelki wypadek lepiej je mieć. Zresztą czemu miałby sprzeciwiać się swemu przewodnikowi. Przecież on nie tylko bezpiecznie i pewnie prowadził go przez całą drogę, ale przed chwilą uratował mu życie i zdrowie. Nie pytał więc o nic więcej, ale uczynił tak, jak polecił mu Rafał.
Propozycja małżeństwa
Wszystko wyjaśniło się, gdy byli nieopodal celu podróży. Przed wejściem do Ekbatany Rafał zawołał młodego Tobiasza, by ten podszedł do niego. Wtedy zapowiedział mu, iż dziś będą nocować u Raguela. To człowiek pochodzący z rodu Tobiasza. Ma córkę imieniem Sara. Jest ona samotna. Nie ma rodzeństwa. Tobiasz jest jej najbliższym krewnym. Dlatego powinien, zgodnie z żydowskim prawem, ją poślubić. Miał ku temu pierwszeństwo. I chodziło tu nie tylko o ożenek, ale i o przedłużenie rodu. Ślub łączył się również z prawem do dziedziczenia majątku.
Usłyszane słowa zaskoczyły Tobiasza. Skąd Rafał wiedział o wszystkim? Dlaczego mu o tym mówił? Czyżby owa dziewczyna była tak piękna, że nikt nie chciał jej za żonę? A może to jakiś podstęp? Choć te, czy podobne pytania mogły nurtować jego serce to nie wypowiedział ich. Natomiast towarzysz podróży przemówił do niego tak, jak gdyby wiedział o wszystkim co nurtuje serce młodzieńca. Zapewnił go, że dziewczyna jest urodziwa i rozsądna. Niewątpliwie wielu chciałoby pojąć ją za żonę. Jest jednak jeszcze jedna kwestia: nie wypadało, by Tobiasz sam poprosił o jej rękę. Ojciec, który powinien to uczynić, był daleko. Co zatem w tej sytuacji? I tu Rafał zadeklarował pomoc. On uda się do ojca dziewczyny. Porozmawia o wszystkim. Tobiasz nie musi się martwić o nic. Natomiast gdy opuszczą Raga i powrócą we trójkę do domu rodziców Tobiasza, wtedy zgodnie ze zwyczajem wyprawią wesele. Rafał zachęcał młodzieńca, by był spokojny o przebieg rozmów. Nie spotka się z odmową. Inaczej ojciec dziewczyny złamałby zasady nakreślone przez Księgę Prawa, którą Mojżesz w imieniu Boga przekazał swemu ludowi. To naraziłoby go na śmierć. Nie miał prawa oddać dziewczyny za żonę innemu mężczyźnie niż Tobiasz, chyba że ten dobrowolnie zrezygnowałby ze swego przywileju. Ale tak nie godziło się postępować. Zresztą byłoby to nie tylko nieuczciwe, ale i głupie. Tobiasz przekona się o tym, gdy ujrzy swą przyszłą żonę. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!