TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 09:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W poszukiwaniu Złotej Reguły

W poszukiwaniu Złotej Reguły

A czy mogłabym wiedzieć, skąd pochodzicie? Z Pensylwanii, z Kalifornii, z Australii, z Japonii... A pan? Z Polski! I jeszcze państwo? Aha, z Austrii i Norwegii. A ja pochodzę z Ugandy i muszę wam powiedzieć, że tutaj wszyscy jesteśmy u siebie. Czyli, witajcie w domu! Może o tym nie wiecie, ale ten teren w Nowym Jorku został podarowany Organizacji Narodów Zjednoczonych i jest to terytorium międzynarodowe, czyli każdy z mieszkańców 193 krajów członkowskich jest tutaj u siebie. 

Takimi właśnie słowami nieustannie uśmiechnięta przewodniczka wita naszą międzynarodową grupkę chętnych do zwiedzenia siedziby ONZ w Nowym Jorku. Ten uśmiech opuszcza ją tylko w tych chwilach, kiedy mówi nam na przykład o minach przeciwpiechotnych, od których giną niewinni ludzie, albo o wybuchu bomby atomowej w Japonii. Ale poza tymi sytuacjami jest uśmiechnięta i pełna wiary w wielkie i szczytne cele organizacji, dla której pracuje. Przyznam się szczerze, że nie ma we mnie ani krzty tego entuzjazmu, który niestrudzenie demonstruje nasza urocza przewodniczka, a nawet powiem więcej: tak naprawdę tracę reszki wiary w sens tych wszystkich międzynarodowych organizacji, ale o tym może później. 

 

The Golden Rule

Dlaczego więc zdecydowałem się wydać tych szesnaście „martwych prezydentów” na wizytę w modernistycznej siedzibie tej coraz mniej prestiżowej organizacji? Otóż, na ścianie korytarza plebanii gdzie pomieszkuję wisi reprodukcja mozaiki przedstawiającej słynny obraz Normana Rockwella „The Golden Rule”. No i jest tam napisane, że ta mozaika znajduje się właśnie w siedzibie ONZ. A ponieważ ja bardzo lubię Normana Rockwella, a Golden Rule, czyli Złota Reguła to słowa Jezusa (choć znane również w innych religiach) z Ewangelii „Co chcecie, by ludzie wam czynili, wy im czyńcie”, rzeczona mozaika zaś została wykonana przez weneckich mistrzów i podarowana ONZ przez Nancy Reagan, żonę jednego z moich ulubionych przywódców nowożytności, to po prostu chciałem ją zobaczyć na własne oczy. No i oczywiście chciałem też dowiedzieć się wreszcie, kto obecnie przewodzi ONZ, bo jak Wam pisałem dwa tygodnie temu, chyba nie jest to już Kofi Annan, który jako ostatni zapadł mi w pamięć... Pamiętam, że kiedyś był też niejaki Dag Hammarskjold i Kurt Waldheim, gdzieś człowiekowi te nazwiska się zapamiętały, ale kto jest teraz??? Celowo nie szukałem w internecie w nadziei, że może sobie wreszcie przypomnę kto zacz, bo przecież wstyd, żebym nie wiedział, ja – było nie było – człowiek mediów. Nie przypomniałem sobie. Ale, myślałem, jak tylko zobaczę jego portret, przeczytam nazwisko, to na pewno się walnę w łeb i powiem: „No jasne! Jak mogłem nie pamiętać!” Kiedy wszedłem do holu i zobaczyłem na ścianie szereg portretów Sekretarzy generalnych ONZ (bo tak się ta funkcja nazywa), skierowałem wzrok na ostatni po prawej portret, przeczytałem Ban Ki-moon i... nie walnąłem się w łeb. Trudno. Przepraszam, ale nic mi się nie przypomniało: „Opiekun” ma za naczelnego ignoranta.

 

Dzieciom uśmiech, światu pokój

Młodzi Czytelnicy pewnie nie znają powyższych słów, ale pochodzą one z pewnej piosenki, którą ja śpiewałem w szkole podstawowej w czasach oczywiście komunistycznych, bo jak wiemy wtedy byliśmy w światowej czołówce walczących o pokój. Oczywiście powstała po II wojnie światowej, ONZ też, choć nie była pierwszą organizacją, która postawiła sobie za główny cel utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa za pomocą zbiorowych i pokojowych wysiłków. Już po Pierwszej Wojnie Światowej z inicjatywy prezydenta USA Woodrowa Wilsona powstała Liga Narodów w oparciu o statut, który stał się częścią traktatu wersalskiego i wszedł w życie 10 stycznia 1920 roku. Wtedy również, po strasznym doświadczeniu wojny głównym celem było zachowanie pokoju. Nawet Niemcy się zapisały w 1926 r., by później opuścić dostojne grono w 1933. Obrady Ligi Narodów trwały aż do 1941 roku, choć działania wojenne trwały już wówczas od dwóch lat... Formalnie Liga została rozwiązana w 1946 roku przekazując, jakby tu powiedzieć, swoje zadania i szczytne cele właśnie powstałej ONZ. Kolejna straszna wojna światowa znowu wymusiła starania o zagwarantowanie pokoju. Znowu propozycję wysunął prezydent USA F. D. Roosvelt, nazwę zaproponował W. Churchill i tak 24 października 1945 powołano do życia ONZ. Kongres zaproponował, aby jej siedziba była w Nowym Jorku, a ziemia została podarowana przez bardzo bogatego obywatela US, Czytelnicy mają na pewno lepszą pamięć do nazwisk niż ja i już wiedzą, że chodzi, oczywiście, o Johna Rockefellera. I tak 9 stycznia 1951 r. ma miejsce inauguracja siedziby ONZ w Nowym Jorku tuż przy East River. Projekt architektoniczny został zdominowany przez Francuza Le Corbusiera, najsłynniejszego wówczas architekta świata, choć był on zaledwie członkiem większego zespołu kierowanego przez Wallace’a Harrisona. I coś chyba w tym jest, że niby jest zespół, niby jest organizacja, równe prawa, jeden za wszystkich - wszyscy za jednego, a potem i tak ci „najważniejsi na świecie” robią co im się podoba.  

 

Wspólnoty bez korzeni

Spacerując po budynku ONZ i słuchając o szczytnych zamiarach nie mogę się opędzić od myśli o Wspólnocie Europejskiej, do której tak bardzo kiedyś pragnęliśmy wstąpić. Marzyliśmy o Europie bez granic, o jakiej myśleli autorzy tego projektu chrześcijańscy politycy: Konrad Adnauer, Alcide de Gasperi i Robert Schumann. Chcieli stworzyć Europę przyszłości, u której fundamentów miały stać wartości duchowe, ewangeliczne, chrześcijańskie. Jakie tam się teraz muszą ruchy w ich trumnach odbywać Pan Bóg tylko raczy wiedzieć. Coraz silniejsze jest wrażenie, że wszystkie te wspólnoty, jak tylko zaczynają się odwracać od Bożych wartości, nie potrafią się ostać. I z drugiej strony mamy tę jedną, jedyną jeśli można tak powiedzieć organizację ponadpaństwową, w której ludzie również popełnili mnóstwo błędów, a mimo to ona trwa od 2000 lat, bo ona od Bożych wartości odwrócić się nie może. I chwała Panu! Ale wracamy do budynku przy East River w Nowym Jorku.

 

Nici z mozaiki Rockwella

Wiadomo, że w takich miejscach można zobaczyć tylko tyle, ile ci pozwolą. Niestety główny gmach konferencyjny jest w remoncie i będzie gotowy może w przyszłym roku. Zwiedzamy więc salę, w której obecnie zbiera się Rada Bezpieczeństwa, tak, tak, ta właśnie, która ostatnio nie mogła podjąć rezolucji w sprawie Libii, bo były dwa weta: Rosji i Chin, a następnie chyłkiem przemykamy przez galerię głównej sali Zgromadzenia Ogólnego, gdzie właśnie odbywała się sesja dotycząca wolności religijnej. Temat interesujący, chętnie bym posłuchał, ale akurat jakieś dzieci mówiły... wierszyki. Nie! Normalnie poczułem się jak w mojej starej poczciwej szkole podstawowej im. generała Świerczewskiego-Waltera. My też wierszykami walczyliśmy wtedy o różne sprawy... Później przechodzimy przez różne wystawy ilustrujące rozliczne działania Organizacji Narodów Zjednoczonych, jej piękne intencje i szczytne cele. Trzeba przypomnieć, że uchwały Zgromadzenia Ogólnego ONZ mają charakter zalecający czyli nieobowiązkowy dla państw członkowskich. Czyli wiadomo, jak taki ważny „Le Corbusier” się uprze to i tak zrobi co mu się podoba. 

Co mi pozostanie w pamięci z tej wizyty? Remont głównego budynku konferencyjnego. Jak to dlaczego? No, bo mozaika Rockwella „Golden Rule” jest właśnie w tamtej części! I niestety nie mogłem jej zobaczyć, szesnaście „martwych prezydentów” zmarnowanych... Oczywiście mam nadzieję, że zapamiętam choć imię obecnego Sekretarza generalnego ONZ, miłościwie nam panującego od 2007 roku i wybranego na drugą kadencję, pochodzącego z Korei Południowej, tego... jak mu tam było... no, zaraz sobie przypomnę, mam dosłownie na końcu języka... 

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!