W oczekiwaniu na Miasto Święte
Opuszczamy gościnną Betanię. Podążamy w kierunku Miasta Świętego – Jerozolimy. Tą samą drogą zmierzał do niej Jezus wraz ze swoimi uczniami. Aby znaleźć się w centrum miasta trzeba pokonać wzniesienie nazwane Górą Oliwną. Jej nazwa jest związana z drzewami oliwnymi porastającymi jej zbocze. Przynosiły one nie tylko tak upragnione owoce, oliwę czy potrzebne drewno. W dniach świąt – takich, jak choćby corocznie obchodzona Pascha – dawały schronienie przybyłym pielgrzymom.
Miasto nie było w stanie przyjąć wszystkich. Zdarzało się bowiem, że w te dni liczba przebywających w nim ludzi wzrastała trzykrotnie. Stąd zbocza góry zamieniały się wtedy w jedno wielkie obozowisko. Także Jezus ze swymi uczniami znajdował tu schronienie. W cieniu drzew nauczał, rozmawiał czy odpoczywał. Czasem tędy powracał do drogiej mu Betanii. Podczas jednej z takich wędrówek drzewo oliwne stało się znakiem - przestrogą. Jezus szukał na nim owoców. Nie znalazł nic. Przeklął owo drzewo. Nazajutrz – ku zdumieniu uczniów – uschło. To wydarzenie zaskakuje i nas. Przecież Ewangelista podkreśla, iż nie był to czas owocowania. Dlaczego więc Jezus oczekiwał owoców? Trzeba przypomnieć, iż po jesiennych zbiorach oliwek część owoców zostawiano na drzewach. Po zimowym okresie to one były najsmaczniejsze. Ta oliwka jednak była bezowocna. Czy był to dramatyczny zwiastun losu pokolenia współczesnych Jezusowi, którzy nie wydali owoców nawrócenia? Pewnie tak, ale jest to również przestroga dla każdego z nas.
W naszym wędrowaniu zatrzymujemy się na wierzchołku Góry Oliwnej. Stąd rozpościera się przepiękny widok. Przed nami Plac Świątynny. Za nim kopuły Bazyliki Grobu Pańskiego. Po lewej stronie wzgórze, na którym znajduje się Wieczernik. Dziś nazywa się je Syjonem Chrześcijańskim. Poniżej niego, w gąszczu domów, kryją się pozostałości Ofelu – miasta i pałacu króla Dawida. Zaś za budowlami Starej Jerozolimy, opasanej potężnymi murami, rozpościerają się nowe domy Dzielnicy Zachodniej, naznaczonej strzelistymi wieżowcami. Style, epoki i poszczególne budowle zdają się splatać ze sobą jak gałązki i konary drzewka oliwnego. Wszystko łączy jeden element: biały kamień wapienia, z którego zbudowane są domy. Ciszę, w której chcemy kontemplować obraz Jerozolimy przerywają różnorodne dźwięki, jakie docierają do naszych uszu. Co jakiś czas rozlegają się nawoływania muezinów wzywających muzułmanów do poszczególnych z pięciu modlitw. Rano w południe i wieczorem dzwony z wież kościelnych zapraszają chrześcijan do uwielbienia Boga. Gdybyśmy zaś pojawili się w pobliżu żydowskiego Dnia Pokuty – Yom Kippur, wtedy dźwięk szofaru (baraniego rogu) wzywałby do pojednania z Bogiem. To wszystko w gwarze ulic, głosów, klaksonów samochodów. Miasto trzech religii. Miejsce rozpięte między ofiarą Izaaka a krzyżem Jezusa Chrystusa. Wzgórze, do którego wędrował w swej ostatniej drodze Mahomet. Niegdyś stolica królestwa Krzyżowców, a dziś stolica współczesnego Izraela. Gdyby chcieć opisać jej dzieje i tych wszystkich, przez których ręce przechodziła, trzeba by wędrować przez ponad trzy tysiąclecia jej historii. Niestety, choć zwana jest miastem pokoju, to aż po dziś dzień toczą się o nią spory i walki.
Pozostawmy historię. Popatrzmy jeszcze raz na Wzgórze Świątynne. Wielu ze współczesnych budowli wtedy nie było, ale wzgórza i doliny były te same. Kamienne bloki, wtedy jeszcze nie nadgryzione zębem czasu, opasywały plac, na którym górowała Świątynia poświęcona Jedynemu Bogu. Unosiły się nad nią dymy całopalnych ofiar. Zainicjowane przez Heroda Wielkiego prace służące jej upiększeniu dobiegały końca. To ku niej kierowały się oczy przybywających do Jerozolimy. Zdumienie rozmiarami budowli – a wspomnijmy, że sam plac świątynny uchodził za największy w starożytności - uczniowie Jezusa wypowiedzieli pełne podziwu słowa: „Nauczycielu, popatrz, co za kamienie i jakie budowle”. Słowa te podpowiadała nie tylko rozpalona emocjami wyobraźnia galilejskich rybaków. Wystarczy wspomnieć, iż jeden z bloków kamiennych składających się na mur otaczający plac (tylko ten mur ocalał spośród świątynnych budowli) liczy sobie 12 m długości i 1,8 m wysokości. Waży niecałe 350 t. Południowo wschodni narożnik liczył 60 m wysokości, zaś południowo-zachodni był o 10 m niższy. By cała konstrukcja muru otaczającego plac mogła wytrzymać zastosowano do jej budowy narożne kamienie o wadze do 100 t. Czyż wobec tych rozmiarów słowa, którymi odpowiedział im Jezus: „nie zostanie tu kamień na kamieniu”, nie wydawały się czymś nieprawdopodobnym i zdumiewającym? Zapowiadały bowiem dramatyczny los świątyni. Zazwyczaj budowle niszczono podczas wojen zawalając ich mury do środka budynku. Tylko szczególna nienawiść dyktowała zniszczenie aż do samych fundamentów. Nic dziwnego, iż na Górze Oliwnej uczniowie pytali Jezusa o czas spełnienia tak dramatycznej zapowiedzi i znaki poprzedzające te wydarzenia. Pytanie stało się okazją do wygłoszenia nauki o końcu czasów i wydarzeniach poprzedzających ponowne przyjście Jezusa. Tradycja wskazuje na grotę, gdzie Jezus zapowiadał swoim uczniom, bolesne wydarzenia, które muszą nadejść. W niej mieli gromadzić się po wniebowstąpieniu Pana. Dramat zburzenia świątyni był znakiem spełniania się Jego słów. Wzmacniało je także doświadczenie prześladowań. W Bogu szukano umocnienia, by wytrwać. Odwoływano się do wiary. Nic dziwnego, iż tradycja tę grotę wskazywała, jako miejsce, gdzie Apostołowie ułożyli wyznanie wiary, zwane Składem Apostolskim. Grota w czasach bizantyjskich została zmieniona na niewielki kościół. Niestety uległ on zniszczeniu. Nie mniej do dziś miejsce to zachęca do wierności i wytrwałego oczekiwania na przyjście Pana. Oczekiwania w duchu wiary, jaką przekazuje nam Kościół. Wiary, jaką otrzymał od Apostołów – pierwszych uczniów Jezusa Chrystusa.
Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!