TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 19:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W obliczu męczeństwa

W obliczu męczeństwa

Pierwsze prześladowania Hebrajczków nie przyniosły zamierzonego efektu. Nie wszyscy dali się zastraszyć. Mimo rozlewu krwi pozostała pośród nich znaczna grupa ludzi, którzy byli wierni Prawu Bożemu. 

Ci Hebrajczycy stanowili sól w oku odstępców. Dlatego postanowiono złamać ich za wszelką cenę. W tym celu wpierw kuszono ich przywilejami, możliwościami zysku i kariery. Jeśli to nie przynosiło efektu starano się zmusić ich do zdrady przez przemoc i tortury, grożąc śmiercią. Gdy odmawiali, ową groźbę realizowano. Odbierano im życie, by przerazić pozostałych. 

Historia z Księgi Machabejskiej

Dramatyczną ilustracją takiego stanu rzeczy była historia siedmiu synów oraz ich matki, opisana w Drugiej Księdze Machabejskiej. Zostali oni wytropieni i zadenuncjowani jako ludzie przestrzegający zasad religii żydowskiej. Przyprowadzono ich przed oblicze władcy. Wobec niezłomności tych ludzi zaczęto każdego ze schwytanych biczować. Cel tortury był jeden: zmusić ich do zjedzenia wieprzowiny, pokarmu zakazanego przez Prawo Boże. Wystarczyło jedno odstępstwo dla uratowania życia. Ale czy w ten sposób ocaliliby siebie, czy też raczej zatracili na wieki? 

Prześladowcy patrzyli na to wszystko kategoriami doczesnymi. Natomiast prześladowani mieli inne spojrzenie. Ono sięgało poza horyzont ziemskiego życia. Korzeniem takiego postrzegania była wiara. Dalsze wydarzenia stały się jej odsłoną i świadectwem. Zapisano je później jako drogowskaz dla potomnych. Być może całość opowieści składała się z różnorodnych doświadczeń, które spadły na Żydów w tamtym czasie, a opisana historia stanowi splot cierpień poszczególnych kobiet, mężczyzn, a nawet dzieci, nie mniej wszystko to ma swój fundament w tym, co rzeczywiście rozegrało się na judejskiej ziemi. Jednocześnie owe wydarzenia niosły w sobie ważne prawdy wiary wzbudzonej przez Boga w ludzkich sercach. Stały się też okazją do jej pogłębienia. Dlatego zapisana opowieść stanowi nie tylko budujący przykład, ale splata się z objawionym Słowem Boga. Tak daje ona kolejne światło pozwalające wniknąć w święte sprawy Boże i jest ważnym drogowskazem na drodze wiodącej do zbawienia.

Straszne tortury

Powróćmy zatem do tego, co rozegrało się na królewskim dworze, gdzie zgromadzono pojmanych. Słudzy króla myśleli, iż zadając ból złamią torturowanych i zmuszą ich do odstępstwa od wiary. Gdy jeden z nich dał znak, iż chce przemówić, byli pewni swego sukcesu. Tymczasem on w imieniu wszystkich zadeklarował, iż nikt z nich nie złamie ojczystych praw. Jeśli zaś tortura ma służyć wymuszeniu jakichkolwiek zeznań, to niech król zada im pytania. Przecież oni nie mają nic do ukrycia. Nie popełnili żadnego zła. Jedyne, o co można ich oskarżyć to to, że są wierni Bożym nakazom. Tych zaś król nie ma prawa podważać. Przecież żaden człowiek, nawet największy ziemski władca, nie może stawiać siebie ponad Boga. Deklaracja o wierności Bożym nakazom wywołała gniew króla. Czuł się bezsilny. Nie miał władzy nad  schwytanymi ludźmi. Widział, że choć ich ciała skrępowano sznurami, to nikt nie był w stanie odebrać im wolności. To wzbudziło w nim gniew, który odebrał mu rozum. Postanowił podeptać i upodlić swych przeciwników. Nie wystarczyło mu odebranie im życia. Pragnął, by umierali cierpiąc. By błagali go o litość. Chciał zniszczyć tych, którzy ośmielili się mu przeciwstawić, a jednocześnie zaspokoić swą pychę i rządzę władzy.

Dlatego na polecenie króla rozpalono patelnie i kotły mające służyć do tortur. Rozpoczęto od tego z braci, który przemawiał w imieniu pozostałych. Wpierw obcięto mu język. Miał zamilknąć na wieki. Już nie ośmieli się przemawiać przed władcą. Nie będzie wzywał do buntu. To przestroga dla pozostałych. Następnie kazano go obedrzeć ze skóry, a potem obcinano mu poszczególne części ciała. Czyniono to wszystko na oczach jego matki i braci. Tak chciano ich zastraszyć. Zaś na koniec jeszcze żyjącego wrzucono do ognia. Czyniąc to bezbożni mordercy myśleli, iż są zwycięzcami i swym okrucieństwem złamią ducha pojmanych. Ale takie postępowanie świadczyło jedynie o ich bezradności i słabości. Nie mieli żadnych argumentów. Dysponowali jedynie siłą i przemocą. Jednak te były bezradne wobec ludzi wolnych, ludzi, którzy swą ufność złożyli w Bogu. Ci mieli w swym sercu wiarę. Ona stanowiła tarczę broniącą przed każdym przeciwnikiem. Można było zniszczyć ciała wierzących, ale dzięki sile płynącej od Boga nie można było złamać ich ducha. To, co czuli w głębi serc wyrazili teraz odważnie słowami. Nie błagali tyrana o litość. Nie ulękli się jego prześladowań, choć ból napełniał ich serca. Nie przemawiali też do niego. Zdawali sobie sprawę, iż jest to bezcelowe. Był bowiem człowiekiem bezwzględnym i pozbawionym sumienia. Wypowiadane słowa kierowali do siebie nawzajem. Tak chcieli dodać sobie otuchy i umocnić się nawzajem w godzinie męczeństwa. Nie mniej sił do jego podjęcia nie szukali w sobie samych. 

Szukali pomocy u Boga

W tej godzinie zdawali się na Boga. Byli pewni, że On widział to, co rozegrało się na ich oczach. Nie był obojętny. Ufali, że choć ziemski władca postępuje z nimi bezwzględnie, to Bóg okaże nad nimi litość. Tak działo się w dziejach Narodu Wybranego. Tego uczył Mojżesz. Tę prawdę wyznawały kolejne pokolenia modląc się psalmami. Tak będzie i w ich życiu.

Zgodnie z tym, czego się spodziewali kaci nie odstąpili od swych zamiarów. Po śmierci pierwszego z braci wyciągnęli z szeregu drugiego. Wpierw poddali go torturom. Następnie złożyli mu propozycję odstępstwa. Odpowiedział krótko: nie. Skoro nie byli go w stanie złamać przez strach i cierpienie, zdecydowali się go zabić. W obliczu śmierci wypowiedział słowa, które oddawały to, co czuło jego serce. Te słowa miały być drogowskazem dla innych, choć wpierw kierował je ku władcy. Nazywał go zbrodniarzem, ale jednocześnie wskazywał na jego bezsilność. Zabijając król mógł odebrać skazanym jedynie doczesne życie. Tu kończyła się jego władza. Tymczasem poza nim jest Władca potężniejszy. W Jego ręku spoczywa panowanie nad całym światem. To dla Jego praw męczennicy oddają swe życie. Chcą być Mu wierni. On ma siłę większą niż cierpienie i śmierć. On ma moc ożywić zabitych, którzy ofiarowali swe życie z powodu wierności Jego nakazom i może dać im życie wieczne. Tego życie nikt i nic im nie odbierze. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!