W miejscu sanatorium
Historia parafii w Bukowinie Sycowskiej to historia pogranicza polsko – niemieckiego. Tutaj przenikały się dwa nurty chrześcijańskie: katolicyzm i protestantyzm.
W miesiącach wiosennych i letnich Bukowina Sycowska stawała się ważnym celem podróży i miejscem wielu wydarzeń kulturalnych, a wszystko to za sprawą wody. My udajemy się do Bukowiny nie po to, by korzystać z dobrodziejstw natury, ale by zobaczyć świątynię, która niemniej przyciąga swoją historią niż sama miejscowość.
Zanim jednak o samej świątyni, wyjaśnię o co chodzi z tą wodą. Otóż wieś ta wzmiankowana była już w 1283 roku, kiedy nabył ją ks. Henryk IV. W 1407 roku wybudowano zamek myśliwski. W latach 1755-1888 stanowił on własność Wegerów i to właśnie oni w 1796 roku odkryli na tym terenie źródło wód mineralnych. Powstało wtedy niewielkie uzdrowisko, wybudowano ujęcie źródła wraz z domem zdrojowym.
Miejscowość została nazwana Bad Bukowine, czyli Kąpielisko Bukowina/Bukowina-Zdrój i stała się jednym z większych centrów uzdrowiskowych w okolicach Wrocławia, funkcjonującym aż do końca I wojny światowej. Istniała również pijalnia wód oraz dom kąpielowy, a pozyskiwana z okolicznych złóż borowina trafiała do wielu innych ośrodków na Śląsku. Trzeba zauważyć, że bieg historii umieścił Bukowinę w granicach Śląska, który przez długi okres pozostał we wpływach Prus. Po zakończeniu I wojny światowej nastąpił powolny upadek obiektów uzdrowiskowych, a Bukowina na podstawie Traktatu Wersalskiego pozostała w granicach Niemiec. Po 1933 roku Bukowina uległa germanizacji nazw niemających pochodzenia niemieckiego i do końca II wojny światowej funkcjonowała jako Buchenhain (Bukowy lasek/Bukowina). W tym czasie funkcjonowały jeszcze małe sklepiki, ośrodek wspólnotowy kościoła ewangelickiego, stacja pielęgniarek i mały kościół.
Na potrzeby rzymsko-katolickie
Dzisiejszy kościół parafialny stanowi dawna kaplica ewangelicka, wzniesiona w 1804 roku, którą po zakończeniu II wojny światowej przystosowano do sprawowania liturgii rzymsko-katolickiej. - Tuż po wojnie kaplica protestancka była nieużywana, a na Msze Święte i nabożeństwa trzeba było chodzić do Międzyborza. Budynek był bardzo zaniedbany. Brakowało ołtarza i ławek. Na ścianach, po obu stronach w miejscach na ołtarz namalowane były dwie postacie, najprawdopodobniej przedstawiały one Lutra i Kalwina - wspomina pani Wanda, w wywiadzie udzielonym Cezaremu Kownie, do gazety „Nowiny z Bukowiny”. Dalej pani Wanda opowiada w nim, że strych był zaśmiecony pozostałościami po ambulatorium, które prowadziły ewangelickie siostry w czasie wojny. Mieszkańcy Bukowiny sami zaczęli sprzątać kościół i przygotowywać go do posługi duszpasterskiej. To właśnie pani Wanda wraz z sąsiadkami żyletkami zdrapywała wspomniane wcześniej postacie Lutra i Kalwina, a także uszyła pierwsze obrusy na ołtarz do świątyni. Reasumując wszystko w świątyni jest dziełem mieszkańców wsi, którzy zaangażowali się w uruchomienie parafii. Poświęcali swój czas i energię, nalegając jednocześnie na administrację kościelną, aby chociaż utworzyć im kościół filialny. Udało się im to już dwa lata po zakończeniu wojny, w warunkach niedostatku, ubóstwa i niepewnej przyszłości. Zwyciężyła silna wiara i potrzeba stabilizacji. Samodzielną parafię erygował 8 marca 1982 roku kard. Gulbinowicz, metropolita wrocławski.
Z różnych stron świata
Kościół w Bukowinie wzniesiony został na planie prostokąta i nakryto go dwuspadowym dachem. Od strony elewacji frontowej na kalenicy umieszczono krzyż. W ścianach bocznych znajdują się duże, prostokątne okna, zamknięte trójkątnie, z kolorowymi szybkami w okiennych kwaterkach. Wewnątrz, od strony wejścia, ulokowany został chór muzyczny, na którego balustradzie zawieszono obraz przedstawiający św. Ojca Pio oraz część stacji Drogi krzyżowej. Pozostałe stacje umieszczone są na ścianach nawy. Tak w skrócie można opisać świątynię w Bukowinie, jednak warto trochę na dłużej zatrzymać się i przyjrzeć temu, co kryje w sobie ten niewielki kościółek.
Zacznijmy od ołtarza głównego, który do dzisiaj jest w świątyni, został przywieziony z zamku w Goszczu. Pomalowany był wówczas na ciemny kolor i nie było w nim tabernakulum. Jak zauważył Ks. Proboszcz, to co dziś stanowi ołtarz, kiedyś mogło być częścią jakiegoś mebla, gdyż widać powycinane w nim wnęki zarówno na obraz, jak i na tabernakulum. A kiedy już mowa o tabernakulum, to jego frontowa część, została przywieziona z Holandii.
Obraz w ołtarzu głównym oddaje czasy, w których został namalowany. Zakupili go parafianie w 1952 roku. Autor jest niestety nieznany, ale widać, że chciał on poprzez symbolikę ukazać zaufanie ludzi do Matki Bożej. Widzimy na nim wiele postaci znajdujących się wokół Pani Jasnogórskiej. Są to ludzie różnych stanów, od chłopa począwszy, poprzez żołnierza, górnika, dzieci na kapłanie skończywszy.
Ołtarz i ambona też kryją w sobie pewną ciekawostkę. Otóż kamień, z którego wykonano, został przywieziony z Niemiec, konkretnie z kościoła, który przestał być świątynią.
W kościele w Bukowinie Sycowskiej są także dwa ołtarze boczne. W pierwszym z nich z lewej strony ustawiona jest rzeźba Najświętszego Serca Pana Jezusa, a w drugim, z prawej strony, figura św. Józefa. Natomiast w narożnikach nawy znajdują się: obraz Miłosierdzia Bożego i rzeźba Najświętszej Maryi Panny. Obraz Jezusa Miłosiernego namalował ten sam artysta, który namalował obraz dla kościoła Ojców Jezuitów w Kaliszu. Jak zauważył Ksiądz Proboszcz prace wykonywane w świątyni są dziełem ludzi znających się na rzemiośle. Ksiądz Proboszcz zdradził nam również, że w ostatnim czasie zakupił dla parafii 100 letnie kielichy z Francji.
Pozostało jeszcze powiedzieć coś o stacjach Drogi krzyżowej. Są to obrazy przywiezione z Częstochowy przez wspominaną już tutaj panią Wandę oraz panią Zofię. Ponadto warto jeszcze zwrócić uwagę na ławki znajdujące się w świątyni, a raczej na ich nietuzinkowe ustawienie. Ławki, które zostały podarowane przez zaprzyjaźnioną parafię, są ustawione na środku świątyni.
Tekst Arleta Wencwel - Plata
Zdjęcia Monika Głąb
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!