TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Lipca 2025, 12:37
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W drogę

W drogę 

Nie poznamy do końca Chrystusa, który jest Drogą, jeśli nigdy w drogę nie wyruszymy

Moi drodzy, Rok Święty w pełni, sierpień u bram, czas najwyższy, aby rozpocząć celebrowanie Jubileuszu Chrześcijaństwa również… nogami. Tak, tak, proszę się nie dziwić tylko sobie przypomnieć, co papież Franciszek napisał w bulli Spes non confundit, ogłaszającej Jubileusz zwyczajny 2025: „Pielgrzymowanie wyraża fundamentalny element każdego wydarzenia jubileuszowego. Wyruszanie w drogę jest typowe dla tych, którzy poszukują sensu życia. Piesze pielgrzymowanie bardzo sprzyja odkrywaniu na nowo wartości milczenia, wysiłku i tego, co istotne. (…) Przechodzenie z jednego kraju do drugiego, jakby granice zostały pokonane, przechodzenie z jednego miasta do drugiego w kontemplacji stworzenia i dzieł sztuki, pozwoli docenić różne doświadczenia i kultury, nosić w sobie piękno, które zharmonizowane z modlitwą, prowadzi do dziękczynienia Bogu za cuda, których dokonał. Kościoły jubileuszowe, wzdłuż szlaków oraz w Wiecznym Mieście, będą mogły być oazami duchowości, w których można odświeżyć drogę wiary i napić się ze źródeł nadziei”.

Ja nie mówię, że każdy powinien wyruszyć pieszo do Rzymu, Santiago de Compostela, czy choćby do Częstochowy. Nie mówię, że każdy musi, ale się pytam, dlaczego ci, którzy mogą, nie idą? Doświadczenie drogi jest czymś absolutnie niesamowitym. Ktoś może zapytać, ale po co? Dla mnie najciekawszą odpowiedzią jest niezmiennie ta, której udzielił George Mallory, który prawdopodobnie jako pierwszy wszedł na Mount Everest w 1924 roku (prawdopodobnie, bo poniósł śmierć podczas tej wyprawy i nie ma dowodów, a jedynie poszlaki, że mógł być na szczycie). Kiedy go pytano, dlaczego chce zdobyć Everest odpowiedział: „Bo on tam jest”. Ja co roku chodzę do Matki Bożej na Jasną Górę, bo ona tam jest, wybrała to miejsce. To w zupełności wystarczający powód. A jest przecież jeszcze wiele innych.

Odświeżyć drogę wiary. Napić się ze źródeł nadziei. Kontemplować dzieło stworzenia. Poznawać inne kultury. Obserwować ludzi, którzy żyją tam, gdzie ja tylko przechodzę. Zrozumieć język wichru. Nauczyć się ciszy. Posłuchać własnego serca. Pokonać własne ograniczenia. Mieć pokorę przyjąć pomoc. Odczuć za kim i za czym tęsknię naprawdę, a czego i kogo zupełnie mi nie brakuje. Czasami można się zakochać. Nie tylko w drodze. I mieć miłość na całe życie. To wszystko z trudem się wydarza kiedy siedzimy w domu, a przemieszczamy się wyłącznie samochodem.

Więc jak już przeczytasz tego „Opiekuna”, w którym dużo piszemy o pielgrzymowaniu, to potem weź w dłoń twój kalendarz i zastanów się, czy możesz pójść na Jasną Górę. Do Maryi. I wcale nie musisz, jak ona, iść z pośpiechem. Możesz całkiem powoli. W grupie albo i sam. A jeśli nie możesz na Jasną Górę, to może gdzieś w pobliżu ciebie jest jakiś kościół jubileuszowy. Za daleko? Nie dasz rady? A próbowałeś kiedyś? No dobra. Jak jeździsz samochodem na pewno widzisz przy drogach różne krzyże i kapliczki. Może zaczniesz od jednej z nich, tej niezbyt odległej od domu. I wybierz się tam na pieszo. A potem się pomódl, posiedź, rozejrzyj i wróć też pieszo. Kolejnego dnia, może być inna kapliczka bardziej oddalona. I tak powoli naucz się drogi. Że co? Masz kapliczkę na podwórku, więc po co masz się gdzieś włóczyć? OK. Poddaję się. 


ks. Andrzej Antoni Klimek
Redaktor naczelny
aaklimek@opiekun.kalisz.pl

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!