TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 17:37
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Upadek Antiocha

Upadek Antiocha

Zwycięstwo powstańców zataczało coraz szersze kręgi. Rozbijali kolejne oddziały wrogów. Zdobywali twierdze, które miały gwarantować najeźdźcom panowanie nad zagrabioną ziemią. Nieśli też ze sobą karę dla zdrajców i odstępców. Tych najbardziej bezbożnych spotkała śmierć.

Karę wymierzono między innymi tym, którzy podłożyli ogień pod bramy Świątyni w Jerozolimie. Na nic zdrajcom zdały się próby ucieczki czy ukrycia się w obliczu klęski. Sprawiedliwość Boga, z  której szydzili, dosięgła ich przez wyroki wydane na nich przez rodaków. Przypieczętowaniem zaś wszystkiego była paniczna ucieczka Nikanora. Ten, który uważał Żydów za nic i chciał ich sprzedawać w niewolę teraz ledwie uszedł z życiem z pola walki. W panice porzucił swoje wspaniałe szaty, by nikt go nie rozpoznał i nie pochwycił. Wyglądał jak ostatni nędzarz lub niewolnik. Ostatecznie zdołał zbiec do Antiochii. Wielu widziało w tym łut szczęścia. Żydzi uznali, że został ocalony, by mimo woli stał się świadkiem potęgi Boga. Chcąc nie chcąc musiał nie tylko uznać, ale i ogłosić ich zwycięstwo. Tym samym dla ludzi wiary stało się to jasne, że mają oni swego Obrońcę – Boga. Ujął się On za nimi, gdyż umiłowawszy Jego Prawo pozostali wierni Jego nakazom. To wszystko zaowocowało wielkim zwycięstwem.

Klęska Pogan
Natomiast w zupełnie innej sytuacji znaleźli się poganie. Klęska dotknęła nie tylko ich żołnierzy wysłanych przeciw Żydom. Także król Syryjki Antioch wracał w niesławie z wyprawy podjętej przeciw Persom, gdyż i oni odważnie stanęli w obronie tego, co uznawali za swą świętość. Stąd gdy bezbożny władca targnął się na ich świątynię w Persepolis oburzeni chwycili za broń i powstali przeciw najeźdźcy. Ich opór był taki silny, że syryjski przywódca został zmuszony do ucieczki. Tak jego pycha został upokorzona, a czarę goryczy przepełniła wiadomość o klęsce Nikanora i podległych mu żołnierzy. Jednak tyran niczego z tego nie zrozumiał, gdyż postanowił pomścić swe porażki na Żydach. Postanowił dotrzeć do Jerozolimy, by ich wygładzić. Podjąwszy taki zamiar nakazał woźnicy natychmiast skierować zaprzęg na drogę wiodącą ku ich stolicy i przyspieszyć, by jak najprędzej tam dotrzeć. Gnał niesiony żądzą zemsty, nieświadom tego, że zmierza ku własnej zgubie. Myślał, że wydał wyrok przeciw swym przeciwnikom, podczas gdy w rzeczywistości to w niebiosach wydano wyrok przeciw niemu i jego bezbożności. Nie zdawał sobie w najmniejszym calu sprawy z tego, że przynaglając woźnicę do coraz szybszej jazdy w istocie przyspiesza swój własny koniec.
Ten przyszedł równocześnie z wydanym przez króla nakazem zagłady. Jego zwiastunem stał się nagły i niespodziewany ból. Pojawił się w jednej chwili. Gwałtownie przeszył wnętrzności Antiocha, a następnie przeniknął całe jego ciało. Jednak to w niczym nie powstrzymało jego zbrodniczych zamiarów. Mimo bólu dyszał złością i nienawiścią, niczym śmiertelnie ranny zwierz. Nie myślał o ratowaniu swego życia. Pycha przesłoniła mu rozum. Nie dopuszczał do siebie możliwości popełnienia błędu. Uparcie brnął w swych niecnych zamiarach. Zamiast opamiętać się i zawrócić nakazał jeszcze bardziej przyspieszyć. Możliwe, iż poznawał, że uchodzi z niego życie. Jednak zamiast uczynić obrachunek ze swych dokonań, on za wszelką cenę chciał dokonać zemsty, nawet wtedy gdyby to miał być ostatni z jego czynów.

Wyrok z niebios
Tymczasem ten rozkaz rozpędzenia wozu tak, by jak najprędzej dotrzeć do Jerozolimy i przynieść jej mieszkańcom śmierć, stał się powodem unicestwienia zamiarów króla i jego osoby. Poskutkował bowiem niespodziewanym zdarzeniem: król nagle wypadł z pędzącego wozu. Wprawdzie przeżył ten upadek, ale doświadczył porażenia całego swego ciała. Stało się ono bezwładne. Nie potrafił się podnieść ani chodzić. Tak ten człowiek łudzący się, iż ma władzę równą Bogu, w jednej chwili stał się bezradny i zależnych od innych ludzi i gdyby nie to, iż jego słudzy podnieśli go z ziemi i włożyli do lektyki, zostałby w połowie rozpoczętej drogi i na niej zakończył swe życie.
Bolesny upadek i utrata czucia w ciele nie były ostatnim akordem wyroku, który spadł z niebios na bezbożnego Antiocha. Wkrótce bowiem jego ciało zaczęło podlegać powolnemu rozpadowi. Wynikało to pewnie z braku ruchu i należytej opieki. Tym samym ten, który uważał, że nie ma sobie równych, stał się niczym ostatni nędzarz. Cierpienie ciała wzmacniało odwrócenie się od niego jego własnych żołnierzy. Ropiejące rany wydawały bowiem okropny fetor i nikt nie chciał przechodzić obok królewskiego namiotu, nie mówiąc o wejściu ośrodka. Ci, którzy jeszcze niedawno padali przed Antiochem twarzą na ziemię teraz z daleka i z obrzydzeniem omijali jego siedzibę. Tak w niedługim czasie władca, który myślał, że sięga wyżej niż gwiazdy upadł najniżej, jak tylko było to możliwe zaś ci, którzy do tej pory prześcigali się w zmaganiu o jego względy dziś nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Ów los bezbożnego człowieka zdawał się zwiastować przedsionek piekielnej otchłani, choć o takim wyroku nie wolno nikomu z ludzi sądzić, gdyż wydanie go jest jedynie w gestii samego Boga. On zaś nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji umierającego może znaleźć iskrę pozwalającą rozpalić ogień miłosierdzia, choć może być i tak, że i tę człowiek potrafi zadeptać odchodząc z tego świata.

Wyrzuty sumienia
Obraz doświadczeń Antiocha zachowano, by stanowił przestrogę i znak nadziei. Bowiem w ostatnich dniach król złamany boleścią zaczął wyzbywać się swej pychy. Cierpienie obudziło w nim sumienie. Przyznał się do swej pychy. Zrozumiał, iż popełnił błąd stawiając siebie w miejsce Boga. Rodził się w nim również zamiar naprawienia wyrządzonego zła względem ludzi oraz Świątyni Jerozolimskiej. Dlatego w ostatnich swych słowach zapisanych w liście chciał nie tylko pokazać siebie jako życzliwego Żydom, ale prosił ich, by uznali jako następcę na tronie królewskiego jego syna, noszącego tak jak on imię Antioch. Czy opis ostatnich chwil śmierci satrapy zbiegał się z wydarzeniami, czy raczej stanowił pouczenie zawarte w księdze przez jej autora, to pozostanie tajemnicą. Nie mniej spisane słowa dają każdemu okazję do przemyślenia swego życia i zamiarów. Zaś los tyrana, któremu nie dane było wrócić do swej ojczyzny, ale umarł na obcej ziemi niczym wygnaniec, stanowi przestrogę. ■

Ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!