Trzeba słuchać ludzi
Przygoda z radiem ks. Łukasza Skorackiego zaczęła się kiedy był w liceum, później nadszedł czas na pracę w diecezjalnym Radiu Rodzina, którego przez kilka lat był dyrektorem. Dla niego radio to przede wszystkim ludzie. Jaki najważniejszy cel sobie wtedy postawił?
Co w nim zostało z tamtego czasu?
Przez trzy lata od 2015 roku był Ksiądz dyrektorem Radia Rodzina, ale to nie pierwszy kontakt z radiem. Jak wszystko się zaczęło, kiedy wszedł Ksiądz po raz pierwszy do studia?
Ks. Łukasz Skoracki: Pierwszy kontakt z radiem miałem już w szkole średniej. W Kępnie, to tam się urodziłem i tam mieszkałem w młodości, jest Radio SUD. Któregoś dnia zadzwonił do mnie redaktor tego radia, bo usłyszał jak czytam w kościele podczas Mszy i zaproponował mi, bym czytał „Zapiski więzienne” ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Oczywiście się zgodziłem. To był zupełny początek mojej przygody. Pamiętam jak nakładałem słuchawki, pamiętam moją chrypkę i chore gardło, które musiałem opanować, by było „ładnie” i ten stres. Później to już w seminarium, jako kleryk, miałem okazję raz w tygodniu współprowadzić audycję. To był czas gdy dyrektorem był ks. Leszek Szkopek. Nie myślałem wtedy, że za kilka lat będziemy razem pracować.
Czy pamięta Ksiądz swoją pierwszą audycję, a może inną wspomina jako szczególną?
Nie tyle audycję, co jedno z pierwszych „wprowadzeń” o godzinie 15.00. Usiadłem wtedy przed mikrofonem, był też ks. Leszek i pani Magda. Zaczęliśmy rozmawiać. Po zakończeniu usłyszałem, że mam „radiowy głos”. Nie wiedziałem co to znaczy i czy to nie taki zabieg, bym się nie zniechęcił. Jednak dodało mi to wtedy skrzydeł. Zresztą bardzo lubiłem te tzw. „wprowadzenia” i program, który mogłem realizować za konsolą. Mogłem wtedy dzielić się sobą, swoją muzyką.
Niedzielne wieczory należały zawsze do dyrektora. Wtedy w redakcji była całkowita cisza. Wyłączałem światła, tylko ekran monitorów, konsola. Można było w takim „klimacie” dużo powiedzieć, dzielić się sobą. Bardzo to lubiłem. Ci którzy słuchali radia, mogli mnie w ten sposób poznawać.
Co zmieniło się, gdy przez Księdza Biskupa został Ksiądz powołany na stanowisko dyrektora?
Pierwsze pięć lat pracowałem jako redaktor. Wtedy taką pracę zaproponował mi biskup Stanisław Napierała. Pamiętam, że przed święceniami kapłańskimi powiedziałem Panu Bogu, że gdziekolwiek mnie pośle, to tam pójdę. Nie było łatwo, bo czułem, że stracę kontakt z ludźmi. Jednak myliłem się, bo okazało się, że radio to największa ambona w diecezji. Mogłem dzielić się słowem, przemyśleniami. Było mnóstwo spotkań, rozmów. A co do posłania do radia. Moja rozmowa z biskupem Stanisławem trwała pięć minut. Powiedziałem TAK, a Ksiądz Biskup mnie pobłogosławił. Było to dla mnie bardzo ważne, bo wiedziałem, że to sam Pan Bóg tego chce. Po pięciu latach, gdy biskupem był już świętej pamięci ksiądz biskup Edward Janiak, złożyłem rezygnację. Ksiądz Biskup się zgodził i wróciłem do duszpasterstwa. A po roku pracy w parafii katedralnej zostałem mianowany dyrektorem Radia Rodzina. Co się zmieniło? Myślę, że ks. Leszek i ks. Mateusz potwierdziliby to, co powiem. Zmienia się wszystko. To znaczy, więcej obowiązków, wyjazdów, napraw popsutego sprzętu. Ale też więcej satysfakcji z wykonywanej pracy. Chciałbym jeszcze powiedzieć to, że radio to przede wszystkim ludzie. Nie tylko dyrektor. To pracownicy, wolontariusze i słuchacze. A oni wszyscy okazali się wspaniali i przyjęli mnie jako dyrektora.
Zdaniem Księdza, jakie są zadania dyrektora radia, co jest najważniejsze w jego pracy?
Tak jak powiedziałem wyżej: koordynacja pracy, słuchanie innych, wdrażanie nowych pomysłów. Tym, co pomaga jest pokora - często mi jej brakowało. Trzeba przede wszystkim słuchać ludzi. Szczególnie pracowników. Często wydawało mi się, że wiem jak coś ma wyglądać, a okazywało się, że pomysł kogoś innego był lepszy. I dobrze. Słuchać innych i szanować. Ks. Leszek nauczył mnie, że radio, które w nazwie ma Rodzina, powinno też być rodziną. Taka powinna być atmosfera, bo to ona przekłada się na audycje i końcowy efekt.
I jeszcze coś, co jest najważniejsze. Radio jest katolickie. Dyrektor musi być osobą wierzącą, musi się ciągle nawracać, a jako misję zakłada, że będzie ono służyć ewangelizacji. To był najważniejszy cel, który sobie postawiłem. Ewangelizować nie tylko przez ciągłe mówienie o Bogu, ale także przez piękno treści, przez dobro.
Wspomniał Ksiądz, że w 2018 roku podjął decyzję o rezygnacji i przejściu do parafialnego duszpasterstwa, na co zgodził się Ks. Biskup. Dlaczego właśnie tak?
Czułem, że to już był ten moment. I dzisiaj widać, że tak miało być. Dyrektorem został ks. Mateusz, który bardzo mocno rozwinął radio technicznie. Zwerbował nowych i ciekawych ludzi, miał też odpowiednie wykształcenie, bo gdy razem pracowaliśmy, to ks. bp Edward posłał ks. Mateusza na studia dziennikarskie. To był najlepszy czas by odejść, by radio mogło pójść do przodu.
Nasz Redaktor Naczelny rozmawiając z ks. Leszkiem Szkopkiem, który był dyrektorem Radia Rodzina przed Księdzem, zapytał, co z perspektywy lat uważa za swoje największe osiągnięcie, co go najbardziej cieszyło w pracy w radiu, a czego może nie zdążył zrobić. A jak Ksiądz by odpowiedział na takie właśnie pytanie?
Nie zdążyłem wielu rzeczy zrobić. Próbowałem zmodernizować rozgłośnię, ale widocznie to nie mój charyzmat :) Zrobił to doskonale ks. Mateusz.
Cieszyły mnie poranki. Przepraszam, że będę ciągle wracał do ks. Leszka, ale pamiętam, że mniej więcej po roku pracy, już się dotarliśmy. Tak mi się wydaje. Staliśmy się kolegami. Rano, kiedy siadaliśmy przy stole, by wypić kawę, rozmawialiśmy ciągle o Słowie Bożym. Były oczywiście inne tematy, ale przeważało Słowo. Nie koloryzuję tego. Naprawdę tak było. Byliśmy zafascynowani Słowem Boga. Te rozmowy dawały mi światło na życie, ale też na audycje, które wtedy prowadziłem i na słowo, które głosiłem.
Nie wiem, czy były jakieś szczególne osiągnięcia. Trudno mi to zobaczyć. Trzeba posłuchać odbiorców, słuchaczy. Jedną ze zmian, które wprowadziłem, była godzina 15.00. Zaczynaliśmy modlitwą, a dopiero później było rozważanie. Wcześniej było odwrotnie. Uważam, że była to dobra decyzja. Myślę, że też odpowiedzią na potrzeby słuchaczy była transmisja Mszy Świętej w niedzielę. Był to pomysł Tomasza Klimowicza. Jak się okazało, pomysł bardzo dobry.
Kontakt z radiem nie zakończył się w 2018 roku, na przykład trzy lata później prowadził Ksiądz cykl audycji „Walcząc o rodzinę”…
Tak. Z radiem jestem związany do dnia dzisiejszego. Bardzo dziękuję ks. Mateuszowi Puchale za tą możliwość. Chociaż idzie mi to nieudolnie. Do podejmowania tematów, które obecny dyrektor przyjmował i dawał zielone światło, mobilizowali mnie ludzie, którymi się otaczałem. W parafii pw. Ducha Świętego w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie pracowałem po odejściu z radia - ta parafia dla mnie była ogromnym darem, powstało i istniało wiele wspólnot „rodzinnych”. To te małżeństwa i ks. proboszcz Maciej Wyzujak wspierali mnie we wszystkim co robiłem, także w tych audycjach.
Nie mogę teraz nie zapytać o to, co robi Ksiądz teraz jako wicedyrektor diecezjalnej Caritas. Zajmuje się Ksiądz osobami bezdomnymi, niepełnosprawnymi i jak słyszę od innych sprawdza się w tym. To kolejny talent, dar od Pana Boga?
Myślę, że to dar. Wszystko jest darem. Tak wierzę. Jako wikariusz zacząłem odwiedzać osoby bezdomne w pustostanach. Razem z moimi przyjaciółmi Agnieszką i Łukaszem chcieliśmy wcielić Ewangelię w życie. Szukaliśmy bezdomnych, rozmawialiśmy z nimi, opatrywaliśmy rany itd. To był cudowny czas. Podzieliłem się kiedyś z ks. biskupem Damianem, że mam pragnienie pracy z bezdomnymi. I pracuję w Caritas. Nie prosiłem o to, ale tutaj mogłem z osobami w kryzysie bezdomności nie tylko pracować, ale i zamieszkać. No i pomagać szerzej, tzn. towarzyszyć w drodze wychodzenia z kryzysu. A przy okazji zostałem wicedyrektorem. Szczerze, to „papierologia” nigdy mi nie pasowała. Uwielbiam towarzyszyć, być dostępny dla potrzebujących i mam marzenia. Podzielę się. Chciałbym stworzyć dom dla bezdomnych. Nie ośrodek. Ale dom, gdzie ludzie w kryzysie nie tylko otrzymają pomoc, ale będą mieli możliwość tworzenia prawdziwego domu, współtworzenia go. Gdzie będzie przyjmowany każdy potrzebujący. Nie wiem, czy taka będzie wola Boga. Zobaczymy. Jak na razie rozeznaję to z Ks. Biskupem i podejmuję nowe zadania. A jest to odbudowanie wolontariatu. Szczególnie Szkolnych Kół Caritas i Parafialnych Zespołów Caritas. To ważna misja, która teraz została mi zlecona. Jednak w sercu ciągle mam osoby bezdomne. Tam mocno jest moje serce, może dlatego, że tam spotkałem żywego Boga?
Bardzo dziękuję za rozmowę, dziękuję za te lata pracy w radiu, za życzliwość ludzi, za dobro i relacje, które wtedy się rozpoczęły. Życzę ks. Mateuszowi i całej Redakcji wielu łask Boga, życzliwości ludzi i samych ciekawych tematów. Życzę, by misja głoszenia Ewangelii przyniosła także w Was przemianę i wydała jak najlepsze owoce.
Dziękuję za wspomnienia i podzielenie się tym, co jeszcze przed Księdzem.■
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!