Troszkę Francji pod Kaliszem
Rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi wszelkiego rodzaju wyjazdy i podróże.
My też będziemy podróżować, a szlak będzie nam wyznaczał nasz Promyk Radości. Dziś ruszamy do … Francji! Ale takiej pod Kaliszem!
Byliśmy już w wioskach o egipskich nazwach, które leżą w granicach diecezji kaliskiej, a dziś udamy się do miejscowości, która choć ma całkowicie polską nazwę, nazywana jest „małą Francją pod Kaliszem”. Czy może domyślacie się o czym mowa? Jeśli nie to nic nie szkodzi. Już spieszę Wam z wyjaśnieniem.
Otóż to miejscowość Gołuchów nazywana jest małą Francją albo i kawałkiem Francji, a wszystko dlatego, że stoi w nim od bardzo dawna wspaniały zamek, który do złudzenia przypomina zamki wzniesione przed wiekami we Francji nad słynną rzeką Loarą. Gdybyśmy pokazali komuś zdjęcia gołuchowskiego zamku, nie zdradzając co one przedstawiają, z całą pewnością pomyślałby, że ma przed sobą jeden z tychże francuskich zamków. Jeśli jeszcze nie byliście w Gołuchowie, koniecznie musicie się tam wybrać z rodzicami lub wycieczką klasową. Zwłaszcza, że w murach zamku mieści się bardzo interesujące muzeum.
Pamiętajcie jednak by nie zbliżać się do zamku w nocy. Dlaczego? Bo miejscowa legenda mówi, że wówczas pojawia się w zamkowych ogrodach lub zamkowych komnatach dawna właścicielka Izabela Działyńska z Czartoryskich nazywana teraz Czarną Damą. Od czasu do czasu towarzyszyć ma jej również mąż Jan Działyński. Oboje spacerują po swoich dawnych włościach, zapalają w komnatach setki świec, ktoś gra na fortepianie, ktoś na skrzypcach… Podobno wyprawiają też wielkie przyjęcia, które kończą gdy tylko wschodzi świt. Kończą się w dodatku nagle, bo gdy tylko niebo rozświetlą pierwsze nieśmiałe promienie słońca, wszyscy – tzn. Izabela, jej mąż Jan i wszyscy tajemniczy goście zza światów – znikają wówczas w jednej chwili. Ale pamiętajcie też, że ta historia to tylko legenda.
Aleksandra Polewska-Wianecka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!