TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Sierpnia 2025, 00:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Tragedia posmoleńska

Tragedia posmoleńska

Dobrze, że przychodzi Święto 
Zmartwychwstania, bo smutku 
mamy naprawdę za dużo

Dzisiaj taka smutna refleksja. Właśnie minęła pierwsza rocznica tragedii smoleńskiej i naprawdę bardzo żałuję, że z powodu przyjętych wcześniej zobowiązań nie mogłem pojechać na Krakowskie Przedmieście. Bardzo chciałbym tam być i po prostu uczcić pamięć wszystkich ofiar katastrofy i swoją obecnością raz jeszcze upomnieć się o wyjaśnienie jej przyczyn. Bo chociaż minął rok, to ciągle więcej nie wiemy niż wiemy, również dlatego, że pomimo próśb nie otrzymaliśmy ważnych materiałów dowodowych, z których można by było, o ile to jeszcze możliwe po tak długim czasie, wyciągnąć jakieś wnioski. Tragedia posmoleńska, czyli nieudolne działania podjęte w celu poznania prawdy, naznaczone kolejnymi wrzutkami prasowymi, kompromitacjami, czy jedynymi słusznymi wyjaśnieniami podawanymi a priori, jest tylko o tyle mniejsza niż sama tragedia smoleńska, bo tam zginęli ludzie, a tutaj cierpi „tylko” osierocona część społeczeństwa czekająca na prawdę o śmierci swoich bliskich i upominająca się o prestiż państwa.

Jak mówiłem, bardzo chciałem być obecny na Krakowskim Przedmieściu również po to, aby potem nie musieć o tych wydarzeniach czytać, aby nie czerpać informacji z mediów. Bo robi się wszystko, aby tak informować, tak epatować, tak obrzydzić ten temat, aby ludzie wreszcie powiedzieli: basta! Nie chcemy więcej o tym słyszeć! Niestety, jestem skazany na taką wiedzę. I bardzo smutno jest na duszy, kiedy czyta się wyzwiska typu kibole, mohery i temu podobne. Kiedy czyta się licytacje na ilość osób przybyłych na różne manifestacje. Kiedy czyta się o prowokacjach. Szczególnym smutkiem napełniła mnie notka jednego z blogerów, który opisał jak ludzie śpiewali „Boże coś Polskę” pod tablicą dedykowaną jednej z ofiar. Kiedy rozpoczęli hymn kilku stojących obok wystrzyżonych wyrostków zaczęło głośno rechotać. I jak zauważa, wiele razy śpiewał ten hymn poza kościołem, obecni byli komuniści, zomowcy, kibice i nikt nigdy się nie śmiał. Dopiero teraz. Jak widać, istnieją naśladowcy „sympatycznych młodzieńców” krzyczących kilka miesięcy temu „Chcemy Barabasza”. Smutno.

Chciałbym jeszcze wtrącić swoje trzy grosze na temat długości żałoby. Pamiętam jeszcze w tamtym roku widziałem w okolicach Ground Zero w Nowym Jorku ubraną na czarno kobietę chodzącą dookoła, zaczepiającą ludzi i pytającą, czy nie widzieli jej syna. A syn zginął w zgliszczach World Trade Center 11 września 2001 r. Scenarzyści filmu „Czarny Czwartek” opowiadali, że docierali do członków rodzin ofiar Grudnia 1970, którzy po dziś dzień trwają w letargu i żałobie. Nie każdy jest w stanie wyznaczyć sobie czas żałoby, czy tak trudno to zrozumieć? Swoją drogą w dobie tolerancji zawsze znajdą sobie kogoś, kogo tolerować nie wolno. Takie czasy. 

Jedyna i największa radość: także w takich czasach Jezus zmartwychwstaje. Alleluja!

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!