TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Sierpnia 2025, 21:48
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Takim go zapamiętam

Takim go zapamiętam

Jeden z włoskich komików, Maurizio Crozza, w roku 2013 zaprezentował skecz z papieżem Franciszkiem w roli głównej. Oto pojawia się on w białej sutannie z przymocowaną na plecach olbrzymią… lodówką. W tle jest jedna z najdłuższych rzymskich ulic, Via Salaria. Papież, wyraźnie już zmęczony, rozmawia ze swoimi sekretarzami, czyli dwoma księżmi, którzy maszerują obok z założonymi rękami.
- Dobrze zrobiliśmy zrywając się o świcie, żeby dostarczyć tę lodówkę - mówi zasapany Franciszek - Pod którym numerem ona mieszka?
- Via Salaria 1321 wasza świątobliwość.
- A przy jakim numerze jesteśmy? - pyta papież.
- Pod 23, wasza świątobliwość.
- Kiedy przeczytałem w gazecie, że wdowa Crocetti nie ma lodówki, natomiast do niej zadzwoniłem, że ja jej kupię tę lodówkę, ale nie myślałem, że będę musiał osobiście ją jej doręczyć… - sapie Franciszek.
- Ale zdjęcie waszej świątobliwości z lodówką na plecach z całą pewnością obiegnie cały świat - odpowiada z przekąsem jeden z sekretarzy. 
- Rozumiem, ale to jest 76 kilogramów, trzy godziny drogi pieszo… Nie myślałem, że nie będzie nikogo, kto by mi pomógł nieść - Franciszek patrzy wymownie na towarzyszy w koloratkach, którzy ani myślą, aby mu pomóc. 
Całą drogę Franciszek sam musi nieść tę lodówkę, mimo że pojawiają się różne osoby. Najpierw prostytutka pyta, o której przejeżdża autobus nr 46, bo ona „pracowała” całą noc
i chciałaby już być w domu. Franciszek dzwoni do firmy autobusowej. Jego komórka zresztą co jakiś czas dzwoni, a sekretarz zachęca:
- Ależ proszę odebrać, ja potrzymam.
- Lodówkę? - pyta papież.
- Nieee - uśmiecha się sekretarz. - Telefon. 
I Franciszek nadal sam dźwiga tę lodówkę. Pojawia się grupa rozśpiewanej młodzieży, która robi sobie z nim selfie, ale nie widzi potrzeby, aby mu pomóc. Szczególnie ciekawe jest spotkanie z kardynałami.
- Ojcze Święty, co ty tu robisz? - pyta jeden z nich.
- Niosę lodówkę..
- Aha… A my idziemy do parafii Najświętszego Zbawiciela… Co za szczęście przejścia tych kilku kroków z waszą świątobliwością…
- Z wielką radością - odpowiada Franciszek.
- A ta lodówka naprawdę jest ciężka, moglibyśmy podzielić się tym ciężarem…
- Nie, nie! Ten ciężar jest cały twój, wasza świątobliwość! - odpowiada stanowczo kardynał.
- Cały mój? - zdumiewa się Franciszek.
- Nigdy byśmy sobie nie pozwolili wtrącić się w twoje dzieło - odpowiada kardynał.
- Wasza świątobliwość, prowadzisz dzieło fantastyczne - mówi drugi kardynał.
- Rozpaliłeś serca wiernych - dodaje pierwszy.
- Wizerunek Watykanu był okropny, byliśmy zagubieni, skandale, daleko od biednych…
- Pogubiliśmy się… czuliśmy pustkę wewnątrz…
- Ja od dwóch tygodni nie gram w tenisa… 
I tak w tej wyliczance zasług, których oni nie chcą „brać na siebie" (podobnie jak lodówki), kardynałowie się oddalają. Na koniec umęczony Franciszek dociera do wdowy Crocetti.
- Przyniosłem pani lodówkę - mówi zasapany.
- Dziękuję, dziękuję… To ta lodówka? - mówi wdowa wskazując ciężar na plecach papieża.
- Tak. Taka jak ustaliliśmy - odpowiada papież.
- Jest za wysoka! Ja mam małe mieszkanie i na lodówce muszę postawić kolorowy telewizor…
- Czyli nie chce pani tej lodówki?
- Nie, taka mi nie pasuje..
- Proszę mi nie kazać odnosić jej z powrotem…
- O, posłuchaj no! - mówi wdowa. - Jak chcesz być papieżem, to przynajmniej rób to jak trzeba! Bo jak nie, to lepiej żebyśmy trzymali dalej tamtego drugiego! 


ks. Andrzej Antoni Klimek
Redaktor naczelny
aaklimek@opiekun.kalisz.pl

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!