TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 24 Sierpnia 2025, 04:10
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Szukając oblubienicy

Szukając oblubienicy

ziemia swieta

Przekroczenie progu dorosłości prowadzi ku założeniu rodziny. Dla biblijnych Hebrajczyków był to najważniejszy moment w ich życiu. Małżeństwo było czymś naturalnym. Służyło ono spełnieniu podstawowego nakazu, jaki Stwórca powierzył człowiekowi: „bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię” (por. Rdz 1,28). Poza pojedynczymi przypadkami nie uznawano życia w celibacie. 

Rodziny składały się z wielu pokoleń. Pojawienie się nowego małżeństwa poszerzało klan. Dlatego wybór przyszłego małżonka nie był osobistą sprawą narzeczonych. To rodzice podejmowali decyzję o tym, kto nim będzie. 

Decyzja rodziców

Kandydata najczęściej poszukiwano pośród dalszych krewnych. Zdarzały się więc związki małżeńskie pomiędzy kuzynami. Wspomnijmy Izaaka i Rebekę, czy Tobiasza i Sarę. Czyniono tak, gdyż rodzinom zależało na znalezieniu osoby wartościowej i związanej z danym plemieniem, choć od tej reguły zdarzały się odstępstwa. Natomiast jednoznacznie zakazywano małżeństwa pomiędzy dziećmi jednych rodziców, czy też osób spowinowaconych ze sobą. Ostatecznie można było przekroczyć więzy rodowe, ale nie narodowe. Małżeństw z osobami pochodzącymi z obcych narodów starano się nie zawierać. Obawiano się, że wniosą one pogańskie zwyczaje i praktyki religijne. Ale i tu zdarzały się niekonsekwencje. Nie mniej Biblia ukazując małżeństwa mieszane podkreśla zazwyczaj dramatyczne następstwa. Tak było w przypadku cudzoziemskich żon Salomona, czy pogańskiej małżonki Achaba – Izabel, która pragnęła narzucić Izraelitom kult bożka Baala. Z czasem, a ściśle mówiąc po wygnaniu babilońskim, zaczęto rygorystycznie zakazywać zawierania związków małżeńskich z osobami spoza społeczności Izraela. Czy zawsze przestrzegano tego w praktyce? To już osobna sprawa. Przypomnijmy: każdej regule towarzyszą wyjątki.

Kojarzenie małżeństwa zaczynano bardzo wcześnie. Biblijne dane dotyczące rodów królewskich sugerują, iż niektórzy monarchowie zawierali małżeństwa w 16., czy nawet w 14. roku życia. Czy była to powszechna praktyka i czy dotyczyła wszystkich ludzi? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jest ona tym trudniejsza, iż biblijne przepisy podejmujące kwestie małżeńskie nie określają wieku narzeczonych. Dopiero tradycja rabinacka wskaże na 13. rok życia chłopca i 12. rok życia dziewczynki. Niezależnie od liczb, jeśli pamiętamy, iż o kojarzeniu małżeństw myślano dość szybko, to trudno mówić o decyzji samych narzeczonych. Ona pozostawała w gestii rodziców. Przyszła para młoda mogła w ogóle się nie znać. 

Między zaręczynami a miłością

Bywało, iż czas zaręczyn był chwilą pierwszego spotkania. A co z uczuciem? Ono miało przyjść po ślubie. Tak wyglądało małżeństwo Izaaka i Rebeki. Biblijni Hebrajczycy uważali wprawdzie, iż to Bóg kojarzy ludzi ze sobą, obdarowując ich miłością, ale czyni to poprzez ich rodziców. Tak przynajmniej nakazywała rodowa tradycja. Nie brak jednak biblijnych opisów spotkań młodych ludzi przeżywających namiętne uczucia, spotkań zakończonych małżeństwem. Przecież codzienne życie, prace w polu lub spotkania na ulicach miasta dawały okazję, by się poznać. Rodziły się uczucia i pragnienia bycia razem na całe życie. Zgodne lub niezgodne z wolą rodziców. Przykładem tego jest opowiadanie o miłosnych perypetiach Jakuba i Racheli. Czy zawsze dawało to dobre efekty? Biblia daje zarówno przestrogę, jak i pochwałę. Pierwszą zawiera opis przygód zakochanego Samsona. Drugą jest księga opisująca piękno uczuć, jakie przeżywają zakochani, nakreślone przez Księgę Pieśni nad Pieśniami.

Jak zasadniczo przebiegał wybór narzeczonej dla przyszłego małżonka (bo właśnie w takim kierunku rozpoczynały się pertraktacje)? Decydujący głos należał do ojców. To oni zawierali pomiędzy sobą umowę dotyczącą przyszłego związku ich dzieci. Jednak nie czynili tego osobiście. Wybierali osoby, które im towarzyszyły i w ich imieniu prowadziły rozmowę. Do takiego kogoś porównuje się Jan Chrzciciel, nazywając się „przyjacielem oblubieńca” (J 3, 29). Pertraktacje odbywały się w domu narzeczonej. Najpierw proponowano poczęstunek. Ta oferta spotykała się z odmową. Inaczej gospodarz miałby prawo uznać, iż zawarto wstępne porozumienie. Trzeba było podjąć sprawy istotne. Posiłek mógłby temu przeszkodzić. Przecież jeden z ojców oddaje swe dziecko do drugiej rodziny. Kim jest ten, komu je powierzy? Czy będzie on w stanie dać jego córce utrzymanie? Kim jest dziewczyna, którą przyjmiemy do naszej rodziny? Czy da upragnione potomstwo, czy będzie gospodarna i pracowita?  Jakie są tego gwarancje? Oddaję dziecko, które wychowywałem. Poniosłem wydatki. Ty zyskujesz, a ja tracę ręce do pracy w moim domu. Takich spraw było wiele. 

,,Cena” małżeństwa

Jeśli znajdowano pozytywną odpowiedź i dochodzono do porozumienia, ustalano, coś, co w Biblii określa się mianem mohar. To prezent – opłata wniesiona przez narzeczonego. Jej cześć przypadała przyszłej małżonce. Stanowiła osobisty majątek, który miała prawo zabrać ze sobą w wypadku porzucenia. Zazwyczaj były to szaty lub klejnoty. Czasem mogły to być pieniądze. Pozostała część pozostawała w domu ojca narzeczonej. Stanowiła wyrównanie kosztów poniesionych na rzecz wychowania dziecka, jak i zabezpieczenie na wypadek odesłania go przez przyszłego małżonka do domu po ślubie. Jeśli narzeczony był ubogi mógł, zamiast wniesienia konkretnego daru, podjąć się wyznaczonej pracy. Tak uczynił Jakub, który dwa razy po siedem lat pasł owce i kozy swego przyszłego teścia. A że w takich przypadkach dochodziło do nadużyć, świadczy skarga jego małżonki, która miała pretensje do ojca, iż nie otrzymała należnej jej części posagu (por. Rdz 31, 15). Pamiętajmy jednak, że wnoszony posag nie był wielki. Inaczej sąsiedzi mogliby uznać, iż to żona utrzymuje swego męża. A to traktowano jako wielką hańbę. 

Po zakończeniu pertraktacji obie strony mogły przejść do uczty. Podawane napoje i potrawy stanowiły przypieczętowanie zawartej umowy. Można było oddać się radości i myśleć o przygotowaniu dalszych ceremonii. I znów, choć biblijne zwyczaje w szczegółach różnią się od naszych, to przecież nie tylko podkreślają wagę małżeństwa oraz to, że należy się do niego roztropnie przygotować. One wskazują, że głos Boga łączący ludzi rozlega się nie tylko przez same uczucia zrodzone w sercu człowieka, choć one są tu bardzo ważne, ale też i przez okoliczności zewnętrzne.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!