Szczególna noc
Jedne sprawy rozgrywają się na oczach ludzkich, inne choć całkiem rzeczywiste są im niedostępne. Tak było i w życiu Tobiasza. Nim wszedł do komnaty swej żony zgodnie z poleceniem Rafała rozżarzył na palenisku węgle i ułożył na nich wnętrzności ryby, którą zabił w drodze do Ekbatany.
Były to serce i wątroba ryby zabrane na polecenie Rafała. Za chwilę ich woń wypełniła wnętrze pomieszczenia. I tylko tyle mogli zobaczyć czy poczuć Tobiasz i Sara. Reszta rozegrała się w sposób niewidoczny dla nich. Nie zdawali bowiem sobie sprawy, iż we wnętrzu wspomnianej komnaty nie byli sami. Czaił się tam demon usiłujący zniszczyć ich życie. Jednak tym razem okazał się bezsilny. Woń spalanych wnętrzności ryby stanowiły bowiem znak i zapowiedź Bożej interwencji. To wobec jej mocy zły duch był bezradny i zaczął uciekać. Na schronienie wybrał miejsce, które łączyło się z dniami prześladowań Izraela u początku istnienia tego ludu. Był to Egipt. Uciekł na przeciwległy do Ekbatany kraniec świata. Czy chodziło rzeczywiście tu o fizyczne miejsce, czy też stanowiło ono znak królestwa ciemności i śmierci? Tego tekst nie mówi. Wspomina natomiast o działaniu Bożego wysłannika – anioła Rafała. Ów podążył z uciekinierem. Dotarł do wybranego przez złego ducha miejsca ukrycia i tam położył kres jego działaniu. Co zdecydowało o sukcesie anioła? Czy były to właściwości spalanych wnętrzności ryby? Czy miejsce wydarzeń? Nie. Punktem wyjścia dla objawienia się w świecie mocy Boga było zaufanie młodego Tobiasza. W kolejnych etapach wędrówki uczynił on wszystko to, co zasugerował mu Rafał. Tobiasz dał się mu poprowadzić i był w tym konsekwentny. Tak stworzył w swym życiu przestrzeń dla ukazania się i działania mocy Boga, który posłał swego anioła, by ten ratował życie Tobiasza, jak i Sary. Z tej postawy wynikała również decyzja o zaślubinach. Tobiasz i Sara podjęli ją mimo dotychczasowych trudnych doświadczeń, niepewnej sytuacji, a nawet ryzyka utraty życia przez Tobiasza. Zawarli ślub ufając Bogu, opierając się na Jego Prawie, zawierzając Wszechmogącemu swą przyszłość.
Prośba Tobiasza
Gdy za Tobiaszem i Sarą Raguel i Edna zamknęli drzwi pomieszczenia, w którym młodzi małżonkowie mieli spędzić noc poślubną pieczętującą zawarte małżeństwo, Tobiasz powstał z łoża i zwrócił się ku swej małżonce. Jednak jego zachowanie i słowa były odmienne niż to, których można się było spodziewać w takiej chwili. Wypowiedział on bowiem słowa stanowiące jednocześnie prośbę i nakaz. Było to zaproszenie przynaglające do wspólnej modlitwy. Ten małżonek uczynił coś zupełnie innego niż dotychczasowi, niedoszli mężowie Sary. On chciał zacząć ten szczególny czas od skierowania serc i myśli ku Boga. Pragnął, by oboje - on i Sara - stanęli do modlitwy. Znał dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się wcześniej w tym pomieszczeniu. Doskonale też rozumiał niepokój i obawy swej oblubienicy. To jednak nie napełniło go paraliżującym lękiem. Drogę od rozwiązania całej sytuacji i pokonania niepokoju widział w zawierzeniu Bogu. Przecież On nie przyprowadził go tu, aby pozbawić go życia. Niemożliwe, by Bóg dążył do zguby ich obojga. Tobiasz ufał Jego opatrzności. Przecież nie z takich opresji Bóg wyprowadzał przodków. Tobiasz wierzył też głęboko w Boże miłosierdzie. Stwórca był Panem wszelkiego życia i miał w nim upodobanie. Nie pragnął jego zniszczenia. Jedyne, co niszczy życie ludzi to lekceważenie praw nadanych przez Niego. A przecież Tobiasz i Sara zawierali małżeństwo zgodnie z Jego wolą.
Jednocześnie Tobiasz, a pewnie także i jego małżonka, zdawali sobie sprawę z ludzkich słabości i namiętności. Są one w sercu każdego człowieka. Namiętność została wpisana przez Boga w służbę wielkiego daru życia. Ona towarzyszy miłości łączącej dwoje ludzi. Rodzi w niech pragnienie jak najgłębszego i najściślejszego zjednoczenia. „Sprawię, że – jak mówi słowo Boga – oboje opuszczają swe domy rodzinne i łączą się ze sobą tak ściśle, iż stają się jednym ciałem”. Są razem, a ukoronowaniem tego bycia jest przyjście na świat nowego człowieka, ich dziecka i potomka. Owo zjednoczenie rodzi nie tylko nowego człowieka. Czyni małżonków coraz bardziej bliskimi sobie ludźmi. Koronuje i przypieczętowuje codzienne wspólne bycie, pracę i odpoczynek, radości i smutki. Łączy i daje siłę do bycia razem. Ale pamiętać trzeba, że jest też i ludzka słabość. Ona może zmienić ową niezwykłą siłę i dar Boga w pożądanie. Wtedy w sercu ludzkim rodzą się żądze i pragnienia podporządkowania sobie drugiego człowieka, wykorzystania go niczym przedmiotu dla własnego nasycenia. Człowiekowi zranionemu grzechem pierworodnym łatwo tej postawie ulec. A ona może wpierw osłabić, a następnie zniszczyć piękno daru miłości małżeńskiej. Zamiast jej służyć, obracają się w pożądanie, namiętność staje się celem sama w sobie. Własne pragnienia zostają postawione ponad drugą osobę. W efekcie człowiek może stać się niewolnikiem własnych nieuporządkowanych pragnień. A one prowadzą zazwyczaj do wzajemnych krzywd, zdrad czy odejścia.
Niezwykły plan
Tobiasz i Sara u początku swej życiowej drogi zdawali sobie sprawę zarówno z wielkiego daru jaki otrzymali, jak i zagrożeń w obliczu jakich znajduje się ich miłość. Czuli się zań i za siebie wzajemnie odpowiedzialni. Jednak siły do podjętego zadania nie szukali tylko w samych sobie, lecz w Bogu. Dlatego oboje skierowali do Niego wspólną modlitwę. Wspominali w niej to, co uczynił On dla ich przodków. Wielbili Go i wysławiali za łaskę jaką im okazywał, łaskę, przez którą ratował życie każdego z nich. Tak w swych sercach budzili głęboką nadzieję na to iż i im Bóg przyjdzie z pomocą.
Następnie odwołali się do Jego woli i zamiarów związanych ze stworzeniem człowieka i ustanowieniem przez Stwórcę małżeństwa. W tym związku widzieli nie tylko wyraz ludzkich pragnień, ale i (a może przed wszystkim) niezwykły plan Boga względem człowieka. Odczytywali go przez słowa o dziejach prarodziców Adami i Ewy. W nich widzieli siebie. Chcieli w swym małżeństwie wypełnić to, co Bóg nakreślił w swych odwiecznych zamiarach. Prosili Go o pomoc, by błogosławił im w tym oraz pozwolił razem dożyć błogosławionej starości, a także strzegł od rozpusty. Takie były ich pragnienia. Błagali, aby Bóg je uświęcił. Podkreślili to wypowiadając na końcu modlitwy słowo „amen”. Ono wyrażało pragnienie wypełnienia woli Bożej i wiarę w pomoc Wszechmogącego. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!