Świadek ocalenia
Ziemia Izraela potrafiła przynosić obfite plony. Nie mniej zdarzały się również i takie lata, gdy nie dawała z siebie nic. I nie było tak dlatego, iż była to ziemia nieurodzajna czy wyjałowiona. Przeciwnie. Nieuprawiana przez wiele lat, gdy tylko doświadczyła troskliwej pracy rolnika przynosiła urodzajne zbiory. Ale nie wszystko zależało od wysiłku człowieka.
By ziemia wydawała z siebie rośliny niezbędny był deszcz. Ten padał tylko w porze zimowej trwającej przez trzy miesiące. I nie zawsze jego opady były wystarczające. Bywało też, że nie pojawiały się wcale. I wtedy susza nie pozwalała na wzrost zasianych roślin, czy wydanie przez nich nasion. Czasem plon potrafiły zniszczyć szkodniki, jak szarańcza wyjadająca wszystkie rośliny do gołej ziemi. Zdarzały się też sytuacje, gdy najeźdźcy odbierali lub niszczyli to, co uprawiana ziemia dawała swym gospodarzom. Dlatego głód nie należał do rzadkich doświadczeń, jakie spotykały ludzi mieszkających na ziemi Izraela. Stąd niektórzy z nich wiele razy opuszczali swe domostwa i ojcowizny, by ratować swe życie. Szli mieszkać na obcej ziemi z nadzieją, że po ustaniu złego czasu będą mogli powrócić do ziemi stanowiącej ich dziedzictwo. Nigdy jednak nie mieli gwarancji odzyskania po swym powrocie tego, co zostawili wychodząc.
Ruszyć w nieznane
Właśnie taki czas głodu przewidywał prorok Elizeusz. Wiedząc o tym udał się do kobiety, której wskrzesił syna. Po raz kolejny przyszedł, by ratować ich życie. Jednak tym razem nie miał zamiaru dokonać żadnego nadzwyczajnego czynu. Jedyne co ze sobą przynosił to prosta rada. Zalecił by owa niewiasta wraz z całą swą rodziną udała się na obczyznę, by tam przetrwać niesprzyjający czas. Tak miała postąpić, aby ratować siebie i swych bliskich. By to uczynić musiała pozostawić wszystko. Nie miała żadnej pewności, kiedy będzie mogła powrócić. Nie było też wiadome czy będzie miała do czego powrócić. Nie była w stanie przewidzieć, co stanie się z jej domem i polem.
Prorok nie dawał jej jakichkolwiek gwarancji, czy też obietnic dotyczących pozostawionego majątku. Miała ruszyć w nieznane i przebywać na obczyźnie tak długo dopóki głód nie przeminie. Kiedy to będzie? Nie wiedział nikt. Kto wie co w tym czasie się wydarzy, co stanie się z prorokiem. Jeśli go zabraknie, kto się za nią ujmie? W kim znajdzie obronę? Kto poświadczy prawdę? Wątpliwości było wiele. Jednak po ich przeciwnej stronie znajdowało się coś znacznie ważniejszego. Życie własne i życie osób jej najbliższych. Ponadto nie było nic dla niej cenniejszego. A prócz tego o wiele wcześniej przekonała się, że prorokowi można zaufać. Już raz uratował jej syna. Wiedziała, że on rzeczywiście troszczy się o ludzi, do których kieruje Boże słowo. Dlatego ufała, że przez niego dział sam Bóg. A On nie chce ludzkiej zguby. Stąd podjęła ryzyko i ruszyła w drogę.
Przed oblicze władcy
Wraz ze swymi bliskimi powędrowała na południe, do kraju Filistynów. Ziemia zamieszkiwana przez ten lud zawsze obfitowała w zboże. Tam przetrwała trudny czas. Siedem lat żyła pośród obcego ludu. Ale sercem była blisko swego dziedzictwa, ziemi danej przez Boga jej pokoleniu. Obiecanej Abrahamowi i jego dzieciom na wszystkie czasy. Tej ziemi, do której prowadził przez pustynię Mojżesz, którą zdobywał Jozue i jego następcy. Nie pozostawiłaby jej gdyby nie wezwanie proroka. Posłuchała go, gdy nakazał jej wyjść i szukać schronienia przed zagrożeniem. Lecz teraz, gdy ono ustało wiedziała i była pewna, że należy powrócić do własnego kraju.
Gdy przekroczyła granicę postanowiła udać się przed oblicze władcy. Chciała przedstawić mu prośbę o zwrot jej domu i pola. Wiedziała, że król panował z woli Boga i miał strzec Bożego Prawa. A ono mówiło wyraźnie, iż nikomu nie można odebrać nadanego mu działu ziemi. Nie wolno pozbawiać go jego dziedzictwa. Czy jednak ta, która wracała po siedmiu latach nieobecności zostanie przez władcę wysłuchana? Czy będzie w stanie wykazać swe prawa do pozostawionej ojcowizny? Czy ktokolwiek ją rozpozna? Czy jeszcze ktoś pamięta kim jest? Jak udowodni prawo do swego domu i pola? A jeśli zarzucą jej, iż sama zrzekła się tego, co posiadała opuszczając w trudnej chwili własny kraj? Ale przecież to nie był jej pomysł. Taka była wola Boga objawiona jej przez proroka. Idąc z prośbą miała nadzieję że Ten, który uratował jej życie nie pozostawi i teraz jej samej sobie.
Zwrócony dom i pole
Wchodząc do pałacu króla Szunemitka nie zdawała sobie sprawy, że w tym momencie toczyła się rozmowa pomiędzy władcą a sługą proroka Elizeusza. Król prosił Gechaziego, by opowiedział mu o wszystkich dziełach dokonanych przez proroka. Ów chętnie przystał na tę prośbę. Był przecież świadkiem wielu zdarzeń. Jednak było dla niego wielkim zaskoczeniem, gdy w chwili rozpoczęcia opowieści o wskrzeszeniu syna Szunemitki owa kobieta stanęła przed nimi. Natychmiast wskazał na nią królowi. Ona była świadkiem cudu dokonanego przez proroka. Król spytał ją o przebieg zdarzeń. Jej słowa potwierdziły opowieść o proroku. Teraz władca miał pewność, iż Elizeusz był prawdziwym mężem Bożym, głoszącym słowo Pana, a opowiadanie Gechaziego nie było zmyślone, lecz oddawało zapisane w ludzkiej pamięci wydarzenia będące niezwykłym dziełem Boga. Dziełem uczynionym za pośrednictwem proroka. Szunemitka mówiąc o tym, co ją spotkało nie omieszkała przedstawić też swej prośby. Błagała o zwrot domu i pola. Nie porzuciła go ani nie sprzedała, ale na polecenie Elizeusza udała się do obcego kraju, by ratować życie. Teraz zrozumiała dlaczego.
Miała być świadkiem niezwykłej mocy Boga objawionej przez wskrzeszenie jej syna do życia. Przedziwnego znaku zapowiadającego los każdego człowieka – życie wieczne. Ufając po raz kolejny Bogu nie zawiodłam się. Król wysłuchał jej prośby. Posłał dworzanina, aby dopilnował zwrotu majątku. Polecił także ludziom, którzy go przejęli oddać owej kobiecie dochody, jakie czerpali z uprawy ziemi stanowiącej jej własność. Szunemitka znów doświadczyła ocalenia życia. Niezwykłego daru miłosierdzia Boga, który przychodził do niej przez ludzi postawionych przez Wszechmogącego na jej drodze. Tak znów mogła zamieszkać pośród ludu Bożego i swoją obecnością przypominać mu wielkie dzieła Boga oraz wzywać do wiary słowu, które Bóg kierował do tego ludu przez swych proroków. Takiej wiary jakiej ona sama była przykładem. Wiary prowadzącej do ocalenia życia.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!