Kościół pw. Św. Józefa i Wszystkich Świętych w Myjomicach
Św. Józef i wszyscy święci
Chrystus przywieziony znad Morza Czarnego, butelka z historią parafii pod ołtarzem głównym i cmentarzysko pogańskie pod plebanią, to wszystko znajdziemy odwiedzając parafię w Myjomicach.
Myjomice, to wieś położona w powiecie kępińskim, w gminie Kępno. Nazwa Myjomice, znana jest w historycznych źródłach pisanych od czasów średniowiecza, a badacze wywodzą ją od imienia jej właściciela, niejakiego Myjoma. Istnieją również zapiski, mówiące o tym, że Przecław z Pogorzeli, biskup wrocławski zapisał dożywotnie wieś Myjomice Stefanowi Gromassy, po którym przeszła ona w ręce prywatne. Najpierw należała do Wieniawitów, a w 1. połowie XVI wieku znalazła się w posiadaniu Krzywosądów Myjomskich herbu Niesobia. Od 1616 roku aż do początku XX wieku jej właścicielami byli Wężykowie herbu Wąż.
Od drewnianego po murowany
Tutejsza parafia została erygowana już w XIV wieku. Jednakże kiedy zbudowano pierwszy kościół i erygowano parafię niestety nie wiadomo. Przypuszcza się, że nastąpiło to w połowie XIV wieku, a do tego czasu wieś wchodziła w skład parafii Mikorzyn. Według informacji zawartych w aktach wizytacji kanonicznej przeprowadzonej w 1635 roku, w okresie reformacji kościół przez przeszło 50 lat pozostawał bez plebana, ale nie był przejęty przez innowierców. Ówczesny dziedzic Myjomic Hieronim Wężyk, odnowił świątynię oraz na nowo uposażył plebanię w 2,5 łanu gruntu rolnego, dziesięcinę z folwarku, meszne od włościan i daninę z młyna. Pod koniec XVII wieku kościół niszczyła „starość” i tutaj na ratunek przyszedł kolejny właściciel miejscowego majątku,
Rafał Wężyk, podkomorzy wieluński, który to w 1686 roku ufundował nową, drewnianą świątynię, z wieżą i dachem pokrytym szkudłami (etymologia drewnianego dachu). Był to piękny, duży modrzewiowy budynek, który pewnie przetrwałby do dzisiaj, gdyby nie strawił go pożar, który wybuchł 25 maja 1851 roku. W trakcie pożaru uległa częściowemu spaleniu także plebania pochodząca 1830 roku. Plebania ta stoi do dziś przy kościele, jednak nie jest ona zamieszkana, obok została postawiona nowa. I tutaj usłyszałam pewną historię od pana Stanisława, który był moim przewodnikiem po świątyni. Otóż, kiedy w 1973 roku rozpoczęły się prace przy jej budowie i zaczęto kopać fundamenty, pod ziemią natknięto się na urny. Okazało się, że było to pogańskie cmentarzysko. W kronice ówczesny proboszcz, ks. Grzęda napisał, że w jednym miejscu ziemia była bardzo czarna i tłusta. Świadczyć to może o tym, że prawdopodobnie w tym miejscu palono zmarłych. Ksiądz Proboszcz zgłosił to do odpowiednich organów i po niedługim czasie po urny przyjechali specjaliści z archidiecezjalnego muzeum w Poznaniu.
Dwa wezwania
Wracając do świątyni, obecny budynek kościoła w Myjomicach, jest już trzecim na tym miejscu. Budowę murowanego kościoła rozpoczęto w roku 1853 roku. Powstał według projektu opracowanego przez Bolesława Ballenstaedta i poświęcony został pod wezwaniem św. Józefa Oblubieńca przez ks. Pawła Fabisza, dziekana kępińskiego w dniu 8 stycznia 1863 roku. Natomiast jego konsekracja miała miejsce dopiero ponad 100 lat później, bo 7 maja 1967 roku. Konsekracji dokonał ks. abp Antoni Baraniak, metropolita poznański, nadając jej drugie wezwanie: Wszystkich Świętych.
W szklanej flaszce
Świątynia posiada eklektyczny kształt architektoniczny i składa się z prostokątnej nawy, do której przylega dużo od niej niższe i węższe prezbiterium, zamknięte wielobocznie, z dostawioną do niego zakrystią (od północy) i dawną kaplicą grobową (od południa), którą rozebrano w 1966 roku. Jej miejsce zajmuje obecnie kaplica przedpogrzebowa zbudowana staraniem parafian w 1996 roku. Ściany nawy od strony prezbiterium i frontu, z wejściem głównym do kościoła, wieńczą schodkowe szczyty, a dach posiada formę dwuspadową i pokryty jest blachodachówką. Wznosi się na nim wieżyczka na sygnaturkę, z ażurową latarnią i strzelistym hełmem z krzyżem.
Pan Stanisław, przybliżając historię kościoła, co chwilę przywoływał jakieś ciekawostki. I tak kiedy mówiliśmy o dachu, którego pokrycie zmieniano w 2001 roku, dodał, że wyremontowano wtedy również wieżyczkę. Wtedy to właśnie w kuli, która tam się znajduje, znaleziono dokumenty, a dokładnie list ks. Szurmińskiego, budowniczego kościoła. W liście tym były spisane odręcznie ogólne wiadomości z czasów budowy oraz taki nietypowy zapis. Otóż zapisał on, że dokładny opis kościoła znajduje się w szklanej flaszce, która jest umieszczona pod głównym ołtarzem, pod kamieniem węgielnym. Niestety, jak zauważył pan Stanisław, trochę późno odnaleziono ten list, gdyż było już po wszystkich remontach wnętrza świątyni i szkoda było niszczyć podłogę, itd.
W cieniu krzyża
Skro już mówimy o wnętrzu świątyni, to tam właśnie się teraz udajemy. Jak już wspomniałam jest to prosta w swej budowie świątynia. We wnętrzu znajduje się sklepienie zwierciadlane, pokryte u jego zbiegu ze ścianami bocznymi. Nawy zdobi dekoracja malarska o motywach roślinnych, a w tylnej części kościoła ulokowany jest drewniany chór muzyczny z prospektem organowym, wsparty na czterech słupach. Jeśli chodzi o organy, to pierwsze zostały zakupione w Wołczynie. Kolejne, które są do dziś, w 1911 roku zamówił ówczesny proboszcz u organomistrza z Rychtala. Jednak są nieczynne i wymagają generalnego remontu. Idąc dalej ku prezbiterium nie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że cała świątynia jest jakby w cieniu krzyża. Może trochę na wyrost ta metafora, ale czy nie można tak powiedzieć, skoro Chrystus na krzyżu znajduje się w głównym ołtarzu, w centrum świątyni. Dokładnie, na tylnej ścianie prezbiterium umieszczony jest duży, drewniany krucyfiks, którego historia jest bardzo ciekawa. Krzyż ten został odnaleziony w sąsiedniej wiosce Kierzno, która kiedyś była filią Myjomic. Znalazł go w jakiejś szopie ówczesny ks. proboszcz Grzęda i było to mniej więcej w latach 60. XX wieku. Właściwie, to znalazł Chrystusa wyrzeźbionego w drewnie. Chrystus miał oddzielone ręce, prawdopodobnie chodziło o ułatwienie transportu, bo krzyż ten przywieźli osadnicy znad Morza Czarnego w czasie II wojny światowej. Trzeba zaznaczyć, że w tamtym czasie wysiedlano z tych terenów miejscową ludność, a na ich miejsce sprowadzano osadników znad Morza Czarnego.
Oni to właśnie przywieźli ze sobą figurę Chrystusa ukrzyżowanego. Jak zauważył pan Stanisław mówiono, że brakowało jednej ręki, ale patrząc teraz na Chrystusa trudno odgadnąć której, gdyż miejscowi rzeźbiarze tak dorobili brakującą i połączyli z korpusem, że nie widać żadnej różnicy. W księdze parafialnej ks. Grzęda zapisał, że krzyż ten uznawany był za słynący łaskami.
Matka Boża i św. Józef
Przed łukiem tęczowym, oddzielającym prezbiterium od nawy głównej znajdują się po obu stronach dwa ołtarze boczne. Z jednej strony zobaczymy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, obok której w ozdobnym relikwiarzu umieszczono relikwie św. Jana Pawła II. Zostały one wprowadzone 15 sierpnia 2019 roku. Natomiast po drugiej stronie znajduje się ołtarz dedykowany patronowi parafii św. Józefowi. Pierwotnie obraz patrona znajdował się w głównym ołtarzu.
Obok ołtarza św. Józefa znajduje się kamienna chrzcielnica z roślinną ornamentyką i cynową pokrywą w kształcie kopuły. Tu również znajdziemy jeden z dwóch wczesnobarokowych lichtarzy do paschału z XVII wieku. Wykonane z drewna dębowego ufundował ród Wężyków o czym świadczą umieszczone na nich herby, w postaci węża. Jeden stoi w kościele, zaś drugi znajduje się na plebani.
Święci w otoczeniu Józefa
W świątyni znajdują się ponadto rzeźby św. Wojciecha i św. Jana Nepomucena. Zatrzymajmy się chwilę przy tej drugiej. Otóż, jak mówił pan Stanisław, figura św. Jana Nepomucena, swego czasu znajdowała się w kapliczce przy drodze prowadzącej do majątku. Wiadomo, że w czasach II wojny światowej Niemcy niszczyli wszelkie oznaki chrześcijaństwa, wiec by uchronić figurkę Nepomucena jedna z mieszkanek majątku zabrała ją do domu. Kapliczka została oczywiście całkowicie zniszczona, ale figurkę uratowano. Po wojnie przekazała ją do świątyni i tym samym dziś możemy cieszyć oko Świętym Nepomucenem.
Tuż obok znajduje się jedyny w świątyni konfesjonał, który pochodzi z przed konsekracji, czyli z około roku 1966. Z tego czasu pochodzą również ławki, jak i boazeria na ścianach świątyni. Wtedy to właśnie ówczesny proboszcz, ks. Grzęda przeprowadził rewolucję w świątyni. Dużo się pozmieniało, bo warto zaznaczyć, że pierwotnie w świątyni były dwa duże ołtarze boczne. Również i główny ołtarz został zmieniony. Jako ciekawostkę dodam, że drewno ze zdemontowanych części ołtarzy zostało wykorzystane do zrobienia podstawy stołu ołtarzowego.
W świątyni na ścianach znajdują się gipsowe stacje Drogi krzyżowej, wyglądające niczym medaliony. Zostały one ufundowane przez Wandę z Wężyków Niegolewską, ostatnią właścicielkę miejscowego majątku. Sprowadzone zostały z Włoch na początku XX wieku.
Spojrzymy teraz na sufit, tam znajduje się plafon, pozostałość po wielu malowidłach, które kiedyś zdobiły ściany świątyni. Na całej długości ścian był ornament przedstawiający Ostatnią Wieczerzę.
Kościół w pewnym momencie został pomalowany, no i malarz (miejscowy) zamalował wszystko pozostawiając tylko ten plafon. Przedstawia on Dąbrówkę, św. Wojciecha i Mieszka oraz pierwsze słowa „Bogurodzicy”. Pod stopami św. Wojciecha namalowane są budynki katedr gnieźnieńskiej i poznańskiej.
W sąsiedztwie świątyni
W pobliżu kościoła znajduje się murowana, arkadowa dzwonnica postawiona w drugiej połowie XIX wieku, z napisem: „Ciebie Boga wysławiamy”. Trzy dzwony wiszące w niej dedykowane są Świętemu. Józefowi, św. Florianowi i Matce Bożej, Królowej Polski. Wybrano św. Floriana, dlatego, że do XIX wieku w parafii obchodzono odpust ku czci św. Floriana. Przed wejściem głównym do świątyni została ustawiona figura Matki Bożej. I z nią związana jest pewna historia. A mianowicie, wiosną 1966 roku, ksiądz Grzęda wraz z wiernymi, aby okazać wdzięczność za 1000-lecie chrztu Polski, postanowili postawić małą kapliczkę dla Matki Bożej. Kiedy już figura Matki Bożej stanęła, z urzędu przyszło pismo z nakazem natychmiastowego jej usunięcia, gdyż została ona ustawiona na publicznym gruncie bez pozwolenia. Wtedy to, za namową jednego z mieszkańców Myjomic, Ksiądz Proboszcz postanowił ten kawałek ziemi, która była mówiąc prosto zaniedbana, ogrodzić. I choć było to prowizoryczne ogrodzenie, Ks. Proboszcz wysłał odwołanie do urzędu, pisząc, że jest to teren przykościelny i figura ma pełne prawa stać. Po roku przyszła odpowiedź, że anulują decyzję usunięcia figury i stoi do dziś. Kolejną figurą, która stoi na placu przy kościelnym, jest postać Świętego Jana Pawła II.
Na placu tym znajdują się jeszcze miejsca upamiętniające przodków tejże parafii.
Tekst i zdjęcia Arleta Wencwel-Plata
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!