III Niedziela Wielkiego Postu
J 4, 5 - 42
Spotkanie
Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam”. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło.
Piękny i wzruszający jest obraz Jezusa siedzącego przy studni i czekającego na człowieka. On wówczas czekał na Samarytankę, a dzisiaj czeka na mnie. Owa kobieta nie wiedziała, że czeka dlatego przyszła. Wszyscy przychodzili do studni po wodę z samego rana, gdy było chłodno, ona przychodzi o godzinie szóstej czyli w samo południe, gdy jest największy upał. Wybiera taką porę, bo nie chce nikogo spotkać. A tutaj niespodzianka. Może początkowo jest niezadowolona, ale ostatecznie wszystko kończy się dla niej wspaniale.
Wielu ludzi skrzętnie unika miejsc, w których można spotkać Jezusa lub ludzi, przychodzących w Jego imię. Zwłaszcza, kiedy nasze „konto” nie jest czyste, podobnie jak Samarytanki. Różne mogą być tego przyczyny, wśród nich także skomplikowane i pogmatwane relacje małżeńskie. Powody mogą być bardzo błahe, choćby niechęć ciągłego wysłuchiwania uwag, komentarzy. Ale pewnie jest i tak, że wielu osobom wydaje się, iż sytuacja jest bez wyjścia. Może warto uświadomić sobie, że w podobnej sytuacji znajdowała się Samarytanka, pięciu mężów i obecnie kolejny. Co mogła przeżywać osoba z taką historią życia, jaki był stan jej ducha? Czy miała jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że coś może się zmienić?
A dowiadujemy się z Ewangelii, że zmieniło się i to dosłownie wszystko. Jak do tego doszło? Rozpoczęło się od spotkania i pozornie niewinnej rozmowy. Jezus czekał, czeka także dzisiaj i daje łaskę spotkania. Reszta już zależy od człowieka, czy ją przyjmie czy odrzuci? Samarytanka mogła nie podejmować rozmowy z Jezusem, mogła w każdym momencie tej rozmowy odejść, a zwłaszcza wówczas, gdy usłyszała prawdę o swoim życiu. Ale właśnie wtedy wszystko się decydowało. Doświadczyła czegoś, co było niemożliwe. To ją dotknęło, poruszyło, ostatecznie doprowadziło do przemiany. Zupełnie obcy człowiek, którego widzi po raz pierwszy w życiu mówi jej „miałaś pięciu mężów”. Skąd on to wie, kim On jest? Zaczyna się zastanawiać i dochodzi do wniosku, że to musi być Mesjasz.
Poznała prawdę, albo inaczej, przyznała się do prawdy i doświadczyła wolności. Idzie i dzieli się tą radością z tymi, których wcześniej bała się spotkać. Spotkanie z Chrystusem tak ją przemieniło. Mało tego, dzięki niej także wielu innych uwierzyło w Chrystusa. Jak bardzo potrzebujemy takiego spotkania. Tym bardziej im bardziej pogmatwane są ścieżki naszego życia. Znamy pewnie wielu ludzi, którzy już się poddali, zrezygnowali, nie widzą dla siebie nadziei. Jak im pomóc?
Jak ich przyprowadzić, zaprosić do Chrystusa, który czeka? A może zanim przyjdą do Chrystusa potrzebują etapu pośredniego? Rozmowy, świadectwa kogoś, kto podprowadzi ich do spotkania z Nim? Historia Samarytanki pokazuje, że łatwiej rozmawia się z człowiekiem, który przynajmniej na początku jest „nieznany”. Ksiądz, Kościół, sakramenty, to może być dla wielu bariera trudna do pokonania. Ale Jezus czeka i działa poprzez różne sytuacje, osoby, miejsca. Potrzebne jest nasze zaangażowanie, otwarcie, aby podejmować dialog prowadzący do poznania prawdy. Jezus nie osądzał, nie oskarżał Samarytanki. On tylko pokazał jej prawdę o jej życiu. Prośmy o taką łaskę, dla siebie, innych, pamiętając także, że potrzeba czasu, aby człowiek był gotowy do jej przyjęcia. Niech nam towarzyszy obraz Chrystusa, który siedzi i czeka na nasze przyjście.
ks. Michał Pacyna
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!