Śmierć, zemsta i ocalenie

Bakchides prowadząc osobiście swe wojska w pościgu za Szymonem udał się na drugą stronę Jordanu. Co skierowało go na wschodnią stronę tej rzeki?
W VI w. przed Chr. Nabatejczycy przywędrowali z Półwyspu Arabskiego i osiedlili się na pustynnych terenach znajdujących się na południu dzisiejszej Jordanii i współczesnego Izraela. W III w. przed Chr. założyli swe królestwo, którego pierwszą stolicą była Petra. Słynęli z waleczności, choć trudnili się handlem i pasterstwem. Jednak nie zawsze w sposób uczciwy zdobywali zyski. Oskarżano ich nawet o piractwo. Jednocześnie mieli wielki skarb, jakim na pustyni jest woda. Nie tylko drążyli studnie, ale zbudowali system umożliwiający im gromadzenie i przechowywanie wody deszczowej.
Ciekawie była położona ich pierwsza stolica. Petra była miastem zbudowanym pośród skał a do niego prowadziła wąska droga przez wąski skalny wąwóz. Tym samym była to naturalna twierdza, a Nabatejczycy strzegli tego miejsca przed wzrokiem i obecnością obcych.
Prośba o pomoc
Właśnie do Nabatejczyków postanowił Jonatan zwrócić się z prośbą o pomoc w sytuacji zagrożenia i pościgu wojsk Bakchidesa. Uważał ich za przyjaciół. Zamieszkiwali przecież dawne terytoria Edomitów. Gdy ci przemieścili się na północny zachód, tworząc tam własne królestwo zwane Idumeą, Nabatejczycy przejęli ich terytoria. Nie mniej nie był to powód do wzajemnej niechęci czy wojny między nimi a Izraelitami, tym bardziej, że wspomniane ziemie Nabatejczycy zajęli w sposób pokojowy. Do poprowadzenia rozmów z Nabatejczykami wysłał swego brata Jana, który pełnił funkcję przełożonego ludu. Przez niego prosił o jedną rzecz: by tabory towarzyszące Hebrajczykom mogły zostać przechowane u Nabatejczyków.
Niestety w drodze do Petry wydarzyło się nieszczęście. Posłowie wybrali najprostszą trasę prowadzącą nieopodal Medaby. Od dawna zwano ją Drogą Królewską, gdyż wiodła przez poszczególne królestwa znajdujące się na wschodnim brzegu Jordanu i Morza Martwego. Medaba (dziś bardziej znana jako Madaba) znajdowała się na południowym skraju ziem Moabu, terenów graniczących z Edomem. Okolicę tę zamieszkiwały w czasach powstań machabejskich różne plemiona arabskie. Jedno z nich napadło wędrujących posłów. Wysłanników ograbiono ze wszystkiego co posiadali, a ich samych pojmano. Następnie napastnicy wraz ze swymi więźniami oddalili się z tego miejsca. Autor Pierwszej Księgi Machabejskiej określa ich jako synów Jambriego. Kim byli? Dziś trudno precyzyjnie powiedzieć o nich coś więcej.
Weselny orszak
Wobec zaistniałej sytuacji Jonatan i Szymon byli bezradni. Pościg za sprawcami ograbienia i uprowadzenia posłów był nierealny. Obszary pustyni dobrze znane lokalnym plemionom dla pozostałych były niebezpieczną pułapką. Ten kto ich dobrze nie znał i nie miał doświadczenia w wędrowaniu przez tutejsze tereny zapuszczając się w nie zazwyczaj nie wracał żywy. Jednak wydarzyło się coś, co doprowadziło obu braci do napastników. Doniesiono im bowiem o weselu wyprawianym przez plemię synom Jambriego. Z Nadabat prowadzono ku nim z wielkim orszakiem córkę dostojnika Kananejskiego. Święto odbywało się zgodnie z bliskowschodnimi zwyczajami. Orszak przemieszczał się wznosząc głośne okrzyki. Uderzano w bębenki. Rozlegały się donośne dźwięki wszelkich możliwych instrumentów muzycznych. Niesiono także znaczną liczbę darów. Były one świadectwem wiana, jakim obdarowano pannę młodą. Naprzeciw idącym wyszedł pan młody. I jemu towarzyszyła głośna muzyka i odgłos bębnów. Jego druhowie nieśli ze sobą znaczną ilość broni potrząsając ją dumnie. Tak podkreślano, że przyszły małżonek jest człowiekiem odważnym i walecznym.
Interwencja Boga
Nikt z weselników nie spodziewał się, że są pilnie obserwowani przez Jonatana i Szymona oraz zgromadzonych z nimi żołnierzy, którzy przyglądali się weselnej scenie z ukrycia. Dla nich nie był to czas radości. Wcześniej otrzymali wiadomość o losie posłów, którzy zostali zamordowani. Machabeusze ukryci w skalnej grocie mieli przed oczyma nie tyle kolorowy i rozkrzyczany orszak weselników, ale niewinnie przelaną krew swego brata i rodaków. Być może wśród wznoszonej broni rozpoznali tę, którą odebrano zabitym posłom, a wśród przygotowanych darów podarunki zrabowane posłom. W tej godzinie ich serca rozdzierał ból zrodzony ze zbrodni popełnionej przez synów Jambriego. Krew ich braci wołała o pomstę. Dlatego wyskoczyli ze swej zasadzki i zaatakowali idących ludzi. Rozgorzała zacięta walka. Wielu zginęło lub zostało rannych. Inni uciekli w góry. Śmiech zamienił się w płacz, a radość w smutek. Godzina wesela dla wielu zmieniła się w godzinę śmierci. Po dokonaniu zemsty Machabeusze zabrali łupy i ruszyli w stronę rozlewisk Jordanu, by w ich gęstwinie znaleźć kryjówkę.
Z tego powodu wojska Bakchidesa nie udały się w stronę Tekoa, ale pomaszerowały nad Jordan. Nad samą rzekę dotarli w szabat. Tak Machabeusze znaleźli się w szczególnej sytuacji. Rozlewiska Jordanu stanowiły trudny teren. Stąd nie było prostą sprawą sprawnie wycofać się. Wojska nieprzyjacielskie zagrażały powstańcom z każdej strony. Wody Jordanu tworzące znaczne rozlewisko otaczały ich zewsząd. Przeprawa była niebezpieczna. Okoliczna ziemia była podmokła i grząska. Do tego porastały ją bujne zarośla. Jedyne co powstańcom pozostawało to podjąć walkę. Mimo szabatu mieli prawo to uczynić, gdyż nie atakowali nieprzyjaciela, ale bronili własnego życia. Dlatego Jonatan wezwał wszystkich do modlitwy. Proszono, aby Bóg przebywający w niebiosach ocalił swój lud z rąk nieprzyjaciół. Zaraz potem rozgorzałą walka. Jonatan chciał zabić Bakchidesa, lecz ten zdążył się cofnąć. Wtedy powstańcy wskoczyli do Jordanu i przepłynęli na drugą stronę rzeki. Żołnierze Bakchidesa nie zdecydowali się na pościg. Czy obawiali się strat w ludziach czy zdecydowała o tym ucieczka ich wodza? A może w ich decyzji przejawiała sie interwencja Boga, który podobnie jak niegdyś ocalił swój lud nad wodami morza w Egipcie, tak teraz uchronił powstańców machabejskich nad wodami Jordanu.
Ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!