Media i Mediator
Nie mogę się pozbyć nieznośnego wrażenia, ok, to już nie jest wrażenie, to przekonanie, że ciągle są nam suflowane tematy, a my je łykamy, jak małe dzieci syrop o smaku malinowym. Tyle, że dzieciom syrop pomaga...
Przez długi czas po wyborach to był KOD. W mojej opinii absolutnie sztucznie wykreowany ruch godzien najlepszych wzorców zetesempowskich. Pamiętam, jak w tamtych czasach chodziła dziewczynka po klasach z ankietą do wypełnienia przez nauczycieli. Pani wsadzała nos w ankietę i głośno czytała pytania: „Kto należy do Towarzystwa Przyjaźni Polsko - Radzieckiej?” My spoglądaliśmy po sobie, a pani mówi: „No, wszystkie rączki w górę!” I nie patrząc na rączki wpisywała liczbę 32. I uśmiechała się do siebie mrucząc pod nosem: „Wszyscy”. Tyle samo widzę spontanu w tym całym KOD-zie.
Jak KOD zaczął robić bokami, to nam wyskoczył z jakiejś szafy (pardon! Z bardzo konkretnej szafy) Bolek. I znowu mamy jazdę na parę tygodni: czy zdradził, kiedy, a kiedy przestał... A tak przy okazji, przypomniałem sobie dzięki blogom sprawę Adama Hodysza, oficera SB, który przeszedł na stronę „Solidarności”, ryzykował życiem, sam nawiązał współpracę z opozycją, i przez kolejne 6 lat informował ją o tym, co się dzieje w SB, jak służby pracują, co planują, pomógł zidentyfikować kilkudziesięciu agentów, których służby ulokowały w środowisku gdańskiej opozycji. W 1984 roku Hodysz został aresztowany, ale nigdy nie dał się złamać, i ostatecznie za „Solidarność” przesiedział (w prawdziwym więzieniu) 4 lata i dwa miesiące. Ponad cztery razy więcej niż sam Lech Wałęsa. W wolnej Polsce został szefem gdańskiej delegatury UOP. Niestety, kiedy w odtwarzanym przez siebie archiwum SB odnalazł papiery „Bolka”, skończyła się jego kariera w III RP. Na polecenie Lecha Wałęsy został zdymisjonowany, bo jak miał powiedzieć Lech: „Kto raz zdradził, będzie zdradzał dalej”. Wow!
Lech za chwilę znowu nam się przeje i zostanie odstawiony do czasu. Jak ten diabeł, co kusił Jezusa, a potem odstąpił od Niego „do czasu”. Tak już będzie z tym biednym Lechem i jego dziesiątkami wersji historii. Kiedyś znowu się przyda, wszak widać, że pomysłowości mu nadal nie brakuje.
Co nam się podrzuci teraz? Cały czas jest w zanadrzu Komisja Wenecka. Jak tylko to przeciekające ciało, o którego istnieniu dowiedzieliśmy się całkiem niedawno, wypowie się na temat Polski, jazda będzie na parę miesięcy. A co potem? Jestem przekonany, że nowe tematy już są pieczołowicie hodowane, że już kiełkują. Może to będzie kolejna sprowokowana ad artem debata o aborcji? Wszak manifa, czyli demonstracja feministek o zupełnie marginalnym znaczeniu pojawiła się pod wdzięcznym hasłem: „Aborcja broni życia”. Temacik zasiany, tylko podlewać. A na pewno na tej uprawie to jest minimum trójpolówka.
Ja tylko mam takie pragnienie, żeby nam te medialne wrzutki nie zabrały czasu, aby nam Go wystarczyło, by pójść za Mediatorem, czyli Pośrednikiem, pójść za Słowem. Pod krzyż i dalej.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!