TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 23 Lipca 2025, 14:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Słowo Boże na każdy dzień - 8 listopada

Słowo Boże na każdy dzień

XXXII Niedziela Zwykła 8 listopada
1 Krl 17, 10-16; Ps 146; Hbr 9, 24-28; Mk 12, 38-44 lub Mk 12, 41-44;

Poniedziałek, 9 listopada
Ez 47, 1-2. 8-9. 12; Ps 46; J 2, 13-22; 

Wtorek,10 listopada
Mdr 2, 23 – 3, 9; Ps 34; Łk 17, 7-10;

Środa, 11 listopada
Mdr 6,1-11; Ps 82; Łk 17, 11-1;

Czwartek, 12 listopada
Mdr 7, 22 – 8, 1; Ps 119; Łk 17, 20-25;

Piątek, 13 listopada
Mdr 13, 1-9; Ps 19; Łk 17, 26-37;

Sobota, 14 listopada
Mdr 18, 14-16; 19, 6-9; Ps 105; Łk 18, 1-8;

Z Pierwszej Księgi Królewskiej

Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Więc zawołał ją i powiedział: «Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił». Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał na nią i rzekł: «Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba». Na to odrzekła: «Na życie Pana, twego Boga, już nie mam pieczywa, tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy».

Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i wtedy mi przyniesiesz. A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo Pan, Bóg Izraela, rzekł tak: «Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię».

Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.

Z Listu do Hebrajczyków

Chrystus wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz, na końcu wieków, na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

Z Ewangelii według Świętego Marka

Wdowi grosz

Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok».

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie».

Komentarz do Ewangelii

Wszystko? Tak?

Już parę razy zauważyliśmy tutaj, że faryzeusze i uczeni w Piśmie nie mieli łatwego życia z Panem Jezusem, który ciągle się ich „czepiał”. Wydaje się, że to „czepianie się” ma swoje źródło w słowach: „Od każdego, któremu wiele dano, wiele też będzie się wymagać, a komu więcej powierzono, od tego też więcej będą żądać” (Łk 12, 48). Bo „uczeni w Piśmie” byli urzędowymi interpretatorami Tory (Bożego Prawa).

Do tego zadania bardzo długo się przygotowywali. Stąd obdarzano ich tytułem „rabbi” (mistrz). Całe swoje życie poświęcali sprawie wyjaśniania Pisma Świętego w synagogach, nauczaniu w krużgankach świątyni jerozolimskiej i gromadzeniu wokół siebie uczniów, których wychowywali w miłości względem Prawa. Oni mieli „klucz poznania” (Łk 11, 52). Pełnili więc wyjątkową rolę i Jezus nie występował przeciwko ich znaczeniu, ale przeciwko temu, że wielu z nich „uderzyła do głowy woda sodowa” („Miejsce Mojżesza w nauczaniu zajęli nauczyciele Pisma i faryzeusze. Czyńcie i zachowujcie wszystko, czego was uczą. Nie naśladujcie jednak ich czynów. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Przygotowują wielkie ciężary, których nie można unieść, i nakładają je ludziom na ramiona, a sami nie chcą ruszyć ich nawet palcem. Czynią zaś wszystko, aby pokazać się ludziom. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zajmować pierwsze miejsca na ucztach i w synagogach. Pragną, aby ludzie pozdrawiali ich na placach i nazywali rabbi” - Mt 23, 1-7). Bo zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że posiadając znaczenie człowiek zacznie to wykorzystywać. Skoro zna wiele odpowiedzi (ma „klucz poznania”), to inni rzeczywiście muszą się z nim liczyć, a on sam wszystko sobie wytłumaczy. I wielu „uczonych w Piśmie” wpadło w tę pułapkę (tak na marginesie: czasami myślę sobie, że dzisiaj Pan Jezus mówiłby tak o nas - kapłanach). I Jezus zestawia z „uczonym w Piśmie” „ubogą wdowę”. Według Tory, którą tłumaczyli uczeni w Piśmie, wspieranie wdów było „istotnym aktem prawdziwej pobożności” (por. np. Wj 22, 21-23; Iz 1, 17). Z jednej więc strony „uczony w Piśmie” „objadający domy wdów” (Mk 12, 40), a drugiej strony „uboga wdowa” „wrzucająca dwa pieniążki” (dosłownie „dwa leptony” - najmniejsze pieniążki, które wtedy były w obiegu w Palestynie), czyli „całe swe utrzymanie” (Mk 12, 42. 44). Z jednej strony „przewodnik Izraela”, a z drugiej strony osoba „nie mająca żadnego oparcia i narażona na doznawanie różnych niesprawiedliwości i nędzy”. Z jednej strony „dający dziesięcinę” (np. Mt 23, 23; Łk 11, 42; 18, 12), a z drugiej „wrzucająca wszystko, co ma, całe swoje utrzymanie” (Mk 12, 44). Dlatego Jezus przed jednym ostrzega („Miejcie się na baczności przed uczonymi w Piśmie” - Mk 12, 38), a drugą stawia za wzór („Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich” - Mk 12, 43). I tak spełniają się słowa Pana Jezusa: „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20, 16). Skoro dajesz Jezusowi wszystko, to wszystko od Niego otrzymasz!

ks. Tomasz Kaczmarek

Świętość, która zadziwia

Św. Augustyna Liwia Pietrantoni (1864-1894)

Człowiek nie rodzi się świętym. Stawanie się świętym to zaangażowanie na rzecz ładu i dobra, które trwa całe życie. Upływający czas jest dla chrześcijanina zadaniem i powołaniem. W nim realizujemy siebie, próbując kształtować otaczający nas świat. 

Członkowie wielkiej Rodziny Wincentyńskiej, która tworzy wspólnoty zakonne, stowarzyszenia życia apostolskiego i stowarzyszenia świeckie, związani są z dziełem św. Wincentego á Paulo i św. Ludwiki de Marillac. Od blisko czterystu lat dążą oni do świętości i „pragną czynić Ewangelię skuteczną”. W imię miłości Boga okazują dobro człowiekowi, zarówno temu nie opływającemu w dobra materialne, jak i temu zagubionemu duchowo. Niektórzy z nich, poprzez męczeństwo osiągnęli świętość.

Jedna z nich - Augustyna Liwia Pietrantoni, żyła tylko 30 lat. Mając 22 lata wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Joanny Antidy Thouret. Jako siostra Augustyna (kanonizowana w 1999 roku) rozpoczęła pracę w rzymskim Szpitalu Świętego Ducha, nazywanym „szkołą chrześcijańskiego miłosierdzia”. Posiadał on długą tradycję i cieszył się dużym uznaniem wśród mieszkańców miasta i pielgrzymów. Przed siostrą Augustyną pracowali w nim późniejsi święci: Karol Boromeusz, Kamil de Lellis i Jan Bosko.

Okres ostatniego ćwierćwiecza XIX wieku był we Włoszech czasem narastającego antyklerykalizmu. Ówczesny dyrektor szpitala - Achilles Ballori, Wielki Mistrz loży masońskiej, kazał usunąć w nim wszelkie znaki religijne. Ograniczano też dostęp księży do pacjentów. Młoda, wrażliwa kobieta została poddana ciężkiej próbie wytrwania w swym powołaniu. Realizowała je w głębokim zawierzeniu Chrystusowi, modlitwie i miłości do ludzi. Oddawała siebie i pacjentów pod opiekę Najświętszej Maryi Panny i służyła im pomocą, mówiąc: „Kiedy jestem przy moich chorych, jestem przekonana, że na całym świecie nie ma nikogo, kto byłby mi droższy”. Pracując z poświęceniem na izolowanym oddziale gruźliczym, sama się zaraziła. Jeden z pacjentów, nie mogąc pogodzić się z chorobą, groził Siostrze śmiercią i rzeczywiście poranił ją śmiertelnie. Umierając, przebaczyła mu, stając się w opinii współczesnych męczennicą miłosierdzia. Wykorzystując swój czas na ziemi, przez modlitwę i posługę człowiekowi, nadała mu wartość poszukiwania i odnajdywania miłosiernej miłości Boga. U progu rozpoczynającego się Roku Świętego może nam służyć pomocą, byśmy: „w duchu miłości do bliźnich odkrywali tajemnicę Bożego Miłosierdzia”.

ks. Sławomir Kęszka


Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!