Słowo Boże na każdy dzień
V niedziela zwykła 5 lutego
Iz 58,7-10; Ps 112(111); 1 Kor 2,1-5; Mt 5,13-16
Poniedziałek, 6 lutego
Rdz 1,1-19; Ps 104(103); Mk 6,53-56
Wtorek, 7 lutego
Rdz 1,20-31.2,1-4; Ps 8; Mk 7,1-13
Środa, 8 lutego
Rdz 2,4b-9.15-17; Ps 104(103); Mk 7,14-23
Czwartek, 9 lutego
Rdz 2,18-25; Ps 128(127),1-2.3.4-5; Mk 7,24-30
Piątek, 10 lutego
Rdz 3,1-8; Ps 32(31); Mk 7,31-37
Sobota, 11 lutego
Rdz 3,9-24; Ps 90(89); Mk 8,1-10
Z Księgi proroka Izajasza
To mówi Pan: Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: „Oto jestem!” jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem.
Z Pierwszego Listu do Koryntian
Bracia, przyszedłszy do was, nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością dawać wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
Z Ewangelii według Świętego Mateusza
Wy jesteście światłem świata
Jezus powiedział do swoich uczniów: Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
Komentarz do Ewangelii
Sól i światło
Uczniowie Jezusa doświadczyli już nieprzewidywalnego zachowania Mistrza i eksplozji miłości Bożej, która przez słowa i gesty Rabbiego z Nazaretu wielu chorym przywracała zdrowie i sens życia (Mt 4, 23-24). Ale chyba nie spodziewali się, że na początku swojej drogi z Chrystusem usłyszą tak zaskakujące słowa na swój temat. Bez żadnych wstępnych warunków i wykazania się wiernością, zaangażowaniem w dzieło, które podejmuje Jezus, czy zwyczajnym „byciem lepszym od innych”, słuchają wypowiadanego z przekonaniem porównania do soli, światła i miasta. Świat, który ich otaczał, kierował się przecież odmiennym myśleniem (które sami znamy z codziennego życia). W tym świecie trzeba ciągle na coś zasługiwać, nieustannie bić rekordy w rankingach, wciąż podnosić swoją samoocenę, bezustannie podejmować próbę wejścia na wyższy poziom życia niż inni. A zamiarem Jezusa nie było wcale lepsze samopoczucie grona uczniów - On naprawdę tak o nich myślał. I to właśnie jest najbardziej zaskakujące - Ten, który zna całą prawdę, jednocześnie najmocniej ufa i wierzy.
Hebrajskie melach oznacza nie tylko sól, ale też odrywanie, rozdzieranie (np. szat). I nie jest to bynajmniej przypadek - być solą wiąże się często z rozdarciem między zachowaniem jakiegoś status quo, a powiedzeniem trudnej do przyjęcia prawdy, ba - często to konieczność powiedzenia prawdy sobie samemu. Posolenie swojego sumienia owocuje nawróceniem, jednoznacznością, zdecydowaniem, które uwalnia od jałowego życia, i sprawia, że każdy kolejny dzień nabiera wyraźnego smaku łaski. Dlatego właśnie zaufanie, jakie okazuje Jezus, jest konieczne, by spojrzeć z odwagą we własne serce i dać się wyzwolić prawdzie, która na pewno obedrze nas z nieprawdziwych opinii na temat nas samych i ludzi, którzy żyją obok nas; usunie życiowe zgorzknienie (por 2 Krl 2, 19-22) i nauczy odpowiedzieć wiarą w uzdrawiającą moc słowa Chrystusa. Potem pozostaje jedynie pielęgnowanie w sobie tego rozsmakowania się w miłości Boga - żeby nie stracić wiarygodności i przejrzystości.
Pewnie z tego powodu następne porównanie to miasto położone na górze. Takie usytuowanie miasta wykluczało możliwość ukrycia się - w dzień było widoczne dzięki murom, a w nocy dzięki blaskowi latarni. Już z daleka przyciągało wzrok i mogło dawać nadzieję tym, którzy poszukiwali odpoczynku i schronienia. Jezus patrząc na swoich najbliższych wie, że Jego uczniowie będą spełniali także i tę rolę - mają budzić nadzieję, stawać się świadkami miłosierdzia i zapewniać poczucie bezpieczeństwa szukającym drogi do nieba. Sami będą zapewne obiektem wielu wrogich ataków z zewnątrz i od wewnątrz, ale zbudowani na skale i zakorzenieni w Chrystusie spełnią swoje powołanie.
I wreszcie światło, a właściwie wezwanie, by nie oślepić swoim blaskiem towarzyszy drogi, ale czynionym dobrem prowokować nieustannie do uwielbienia Ojca, który jest w niebie. Taka przejrzystość bierze się z częstego traktowania swojej duszy solą Bożego słowa i wytrwałym umacnianiem życiowych fundamentów łaską sakramentalną - i na to właśnie liczy dziś Jezus. Bo dzisiejsza Ewangelia jest o każdym z nas…
ks. Grzegorz Mączka
Słowo, które ożywia
Talent wiary
W Mateuszowej przypowieści o talentach (Mt 25,14-30) przykuwa uwagę i zaskakuje wielkość sum, o których mowa. Oddalający się gospodarz przekazując swoim sługom jednego, dwa i pięć talentów czyni ich milionerami.
Talent był jednostką wagi odpowiadającą ok. 34 kg. szlachetnego kruszcu (złota lub srebra) albo jednostką monetarną równą 6 tysiącom denarów. Zważywszy, iż denar stanowił wynagrodzenie za dzień pracy, słudzy otrzymali kolejno równowartość wynagrodzenia za 100, 40 i 20 lat pracy. Są więc szczęściarzami, którzy dzięki niesamowitemu zaufaniu ze strony gospodarza, otrzymali ogromny kapitał.
Przyzwyczailiśmy się łączyć słowo talent ze szczególnymi zdolnościami, umiejętnościami i naturalnymi predyspozycjami. Takie rozumienie nie pokrywa się jednak z tekstem przypowieści. Jezus bowiem wyraźnie stwierdza, iż słudzy otrzymali talenty stosownie do swoich zdolności. Zdolności są zatem czymś wcześniejszym i to one decydują o liczbie otrzymanych talentów. Talent w alegorycznej logice przypowieści jest specyficznym kapitałem, który Jezus przekazał uczniom przed swoim odejściem, kapitałem danym na czas do Jego powrotu. Kapitałem tym jest przede wszystkim wiara. Głównym przesłaniem przypowieści jest więc wezwanie do większego zaangażowania w wierze. Wezwanie to skierowane było przede wszystkim do mateuszowej wspólnoty, która podobnie jak trzeci sługa stała się pasywna, zachowawcza i zalękniona w wierze. Ów sługa nie uczynił nic złego, nie roztrwonił, nie przepił, ani nie przehulał otrzymanego kapitału. Zakopał go głęboko w ziemi, aby oddać dokładnie tyle, ile otrzymał. Za co więc został potępiony? Za minimalizm, wyrachowanie i gnuśność. Za to, że z kapitału, który ma moc ładunku wybuchowego uczynił martwy depozyt. Przypowieść o talentach mobilizuje nas do zastanowienia nad stylem przeżywania naszej wiary. Kogo bardziej przypominamy: zakompleksionego i sparaliżowanego strachem trzeciego sługę, przejętego jedynie tym, aby „być w porządku” czy kreatywnego i pełnego entuzjazmu pierwszego bądź drugiego sługę, który rozumie, że spotkało go wielkie szczęście, bo kapitał, który otrzymał daje niesamowite możliwości. Przypowieść każe nam zapytać samych siebie, czy kreatywność, pasja, zaangażowanie towarzyszą naszej wierze, tak jak towarzyszą codziennej pracy, zdobywaniu pieniędzy czy robieniu kariery? Bóg zaryzykował i dał nam talent wiary. Otwórzmy oczy i zobaczmy jak wielki potencjał w nas drzemie. Zaryzykujmy i my i zróbmy dobry interes!
ks. Piotr Bałoniak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!