Słowo Boże na każdy dzień - 3 kwietnia?
Niedziela Miłosierdzia Bożego
Dz 5, 12-16; Ps 118; Ap 1, 9-11a. 12-13. 17-19; J 20, 29; J 20, 19-31;
Poniedziałek, 4 kwietnia
Iz 7, 10-14; Ps 40 (39); Hbr 10, 4-10; Łk 1, 26-38
Wtorek, 5 kwietnia
Dz 4, 32-37; Ps 93 (92); J 3, 7-15;
Środa, 6 kwietnia
Dz 5, 17-26; Ps 34,2-9; J 3, 16-21;
Czwartek, 7 kwietnia
Dz 5, 27-33; Ps 34 (33); J 3, 31-36;
Piątek, 8 kwietnia
Dz 5, 34-42; Ps 27 (26); J 6, 1-15;
Sobota, 9 kwietnia
Dz 6, 1-7; Ps 33 (32); J 6, 16-21;
Z Dziejów Apostolskich
Wiele znaków i cudów działo się przez ręce Apostołów wśród ludu. Wierzący trzymali się wszyscy razem w krużganku Salomona. A z obcych nikt nie miał odwagi dołączyć się do nich, lud zaś ich wychwalał. Coraz bardziej też rosła liczba mężczyzn i kobiet, przyjmujących wiarę w Pana. Wynoszono też chorych na ulice i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich. Także z miast sąsiednich zbiegało się mnóstwo ludu do Jerozolimy, znosząc chorych i dręczonych przez duchy nieczyste, a wszyscy doznawali uzdrowienia.
Z Księgi Apokalipsy Świętego Jana Apostoła
Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie, i wytrwałości w Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, ze względu na słowo Boże i świadectwo Jezusa. Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby mówiącej: «Co widzisz, w księdze napisz i poślij siedmiu Kościołom, które są w Azji». I obróciłem się, by widzieć, co za głos do mnie mówił; a obróciwszy się ujrzałem siedem złotych świeczników, i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego w szatę do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. Kiedym Go ujrzał, upadłem jak martwy do Jego stóp, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: «Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani. Napisz więc to, co widziałeś, i to, co jest, i to, co potem musi się stać».
Z Ewangelii według Świętego Jana
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli
Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!». A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».
Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!».
Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę».
A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!». Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».
Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!»
Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».
I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.
Komentarz do Ewangelii
Bliźniacy
Mocno przykleiła się do Tomasza łatka „niewiary”, choć pierwsze słowa dzisiejszej Ewangelii nie pozostawiają złudzeń - żaden z Apostołów nie spodziewał się zmiany beznadziejnej sytuacji, jaka zapanowała po ukrzyżowaniu Jezusa. Bali się Żydów, bali się spojrzeć na siebie nawzajem, pewnie lękali się też tych wszystkich myśli, które kotłowały się w ich głowach. Centrum ich życia nagle opustoszało - nie było nikogo, kto mógłby zająć miejsce Jezusa i nadać nowy sens ostatnim tragicznym wydarzeniom. I dopiero wtedy - w poczuciu całkowitej bezradności i niemocy - doświadczyli prawdy Bożych słów. Okazało się, że rozdzierające głębię serca przeżycie rozstania i autentyczna tęsknota za Chrystusem jest konieczna, by przeżyć równie autentyczną radość na Jego widok.
Ewangelista Jan wyraźnie zaznaczył, że Jezus wszedł mimo zamkniętych drzwi - czyli jako ten, który ma klucz do zaryglowanego serca człowieka. Żaden z uczniów nie umiał sobie poradzić z wątpliwościami i oskarżeniami, które zagradzały drogę do życia i doświadczenia miłosierdzia, i dopiero przyjście Jezusa OTWORZYŁO ich oczy na Boga. Po spotkaniu ze Zmartwychwstałym natychmiast zmienili swoje nastawienie do rzeczywistości - smutek ustąpił miejsca nieoczekiwanej radości, a lęk musiał uciekać przed pragnieniem świadectwa, że „widzieliśmy Pana!”
Dlatego nieobecność i niedowierzanie Tomasza nie jest okazją do potępienia akurat tego apostoła, ale pytaniem o każdego z nas. Przecież ani Ciebie, ani mnie nie było wtedy w Wieczerniku, kiedy przyszedł Jezus. Nikt z nas nie doświadczył pełnego mocy życzenia „Pokój wam!”, które przerażonych i spoglądających na siebie podejrzliwie uczniów Pana napełniło łaską przebaczenia sobie i innych (J 20, 22n). Tak - Tomasz to każdy z nas! Tym bardziej, że jego przydomek Didymos (bliźniak) pojawia się znikąd i nigdzie nie ma śladu obecności jakiegoś brata-bliźniaka. Jakby Jan Ewangelista chciał zwrócić naszą uwagę na to, że każdy, kto nie siedział między Apostołami w poranek zmartwychwstania i nie przeżył tamtego spotkania z Chrystusem, jest bliźniakiem Tomasza i w ciemnościach wątpliwości może liczyć na to, że Jezus specjalnie dla niego przyjdzie jeszcze raz, by dać „dowód życia” i zaprosić do wiary.
Ale jest jeszcze inna droga wyjaśnienia tego wydarzenia. Prawdopodobnym znaczeniem imienia Tomasza jest „być doskonałym” (z hebr. TAM - doskonały, pełny, uczciwy, czysty), a jednocześnie „być bliźniakiem” (TAMMIM - bliźniak). Doskonałość to podobieństwo do Boga, czyli odkrycie w sobie niepowtarzalnego obrazu Ojca niebieskiego (Rdz 1, 26), ale to nie jest żadną ludzką zasługą - wręcz przeciwnie, to Jezus Chrystus przez swoje rany i BLIZNY staje się podobny do KAŻDEGO z nas! Właśnie przez rany, odrzucenie, sponiewieranie, pozbawienie wszystkiego jesteśmy najbardziej podobni do Jezusa Chrystusa! To ON jest naszym BLIŹNIAKIEM i tylko dzięki Niemu możemy odkrywać własne podobieństwo do Boga.
Czyż to nie pocieszające? Czy właśnie taki pomysł Boga nie jest DOSKONAŁYM obrazem Jego Miłosierdzia wobec nas? To jest powód naszej wielkanocnej radości! Chrystus zmartwychwstał - prawdziwie zmartwychwstał!
ks. Grzegorz Mączka
Słowo, które ożywia
Ocaleni przez miłosierdzie - Maria z Magdali
Tradycja widzi w niej jawnogrzesznicę, której Jezus odpuścił grzechy, ale w Ewangelii nie znajdziemy potwierdzenia tego. Z relacji Ewangelistów wiemy jedynie, że pochodziła z Magdali i że Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów (Łk 8, 2).
Nie wiemy, jak wyglądało jej uzdrowienie. Pewne jest to, że uwolnienie od złego rozpoczęło nowy etap jej życia. Magdalena towarzyszyła wiernie Jezusowi w czasie Jego działalności (Mt 27, 55). Wśród kobiet podążających za Chrystusem wymieniana jest zawsze na pierwszym miejscu. Była razem z Jezusem, kiedy zabrakło Piotra i innych Apostołów. Była świadkiem ukrzyżowania i śmierci Mistrza, zdjęcia Go z krzyża i pogrzebu (Mt 27, 56.61). Ona poszła wraz z dwoma innymi kobietami do grobu, aby namaścić ciało Ukrzyżowanego i znalazła pusty grób (Mt 28,1).
Ewangelia św. Jana opisuje szczegółowo scenę ukazania się jej zmartwychwstałego Pana
(J 20, 1-18). Opis ten zawiera cztery elementy: Maria płacze przy grobie; Maria widzi Jezusa, lecz sądzi, że to ogrodnik; Jezus woła Marię po imieniu; Maria rozpoznaje Jezusa. Poszukiwanie martwego ciała i rozpoznanie Jezusa zmartwychwstałego ukazane jest przez Jana jako kilkustopniowy proces. Stopniowe rozpoznanie tożsamości „ogrodnika” staje się dla Ewangelisty wzorcem wędrówki wierzącego, która prowadzi od zagubienia do radości paschalnej. Jednym z kluczowych elementów umożliwiającym rozpoznanie Zmartwychwstałego jest „odwrócenie się” w Jego kierunku. Na początku narracji Maria Magdalena znajduje się naprzeciw pustego grobu, opłakując nie tylko śmierć, ale i zniknięcie ciała Jezusa. Jezus pojawia się jednak nie w grobie, na który patrzy kobieta, ale za jej plecami. Aby Go spotkać musi się odwrócić. Ewangelista wspomina o tym dwukrotnie. Najpierw Maria Magdalena „odwraca się” i widzi Jezusa, ale nie rozpoznaje Go (J 20, 14), później „odwraca się” na dźwięk swego imienia i rozpoznaje w Nim umiłowanego Nauczyciela (J 20, 16). Intencją Ewangelisty było nadanie obrotom wykonanym przez Magdalenę charakteru symbolicznego. Jeśli po dokonaniu dwukrotnego zwrotu jej ciało zmieniło pozycję o 180 stopni, oznacza to, że pierwszy obrót był najprawdopodobniej jedynie zwróceniem głowy w stronę ogrodnika, całe zaś ciało pozostawało jeszcze naprzeciw grobu. Taki zwrot nie wystarczył, by rozpoznać Jezusa. Potrzeba całkowitego pozostawienia w tyle, za plecami, grobu i śmierci, aby w pełni rozpoznać zmartwychwstałego Jezusa. Początek nowego życia możliwy jest dopiero po całkowitym zerwaniu z dawnym. Kiedy więc kobieta zwraca się twarzą do Jezusa, pozostawia za plecami pusty grób. Znajduje się zatem w pozycji przeciwnej do początkowej. Ta zmiana sygnalizuje nowy początek w jej życiu: śmierć jest już poza plecami, została pozostawiona z tyłu, natomiast przed nią stoi źródło życia - zmartwychwstały Jezus. W ten sposób, przy pustym grobie dokonuje się w życiu Marii z Magdalii kolejne nawrócenie - zamiast szukać zwłok i rozpamiętywać przeszłość powinna szukać żyjącego Pana.
ks. Piotr Bałoniak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!