Słowo Boże na każdy dzień
Niedziela palmowa 20 marca
Iz 50, 4-7; Ps 22 (21); Flp 2, 6-11; Łk 22, 14 – 23, 56 lub Łk 23, 1-49;
Wielki Poniedziałek, 21 marca
Iz 42, 1-7; Ps 27; J 12, 1-11;
Wielki Wtorek, 22 marca
Iz 49, 1-6; Ps 71; J 13, 21-33. 36-38;
Wielka Środa, 23 marca
Iz 50, 4-9a; Ps 69; Mt 26, 14-25;
Wielki Czwartek, 24 marca
Wj 12, 1-8. 11-14; Ps 116B; 1 Kor 11, 23-26; J 13, 1-15;
Wielki Piątek Męki Pańskiej, 25 marca
Iz 52, 13 – 53, 12; Ps 31; Hbr 4, 14-16; 5, 7-9;
J 18, 1 – 19, 42;
Wigilia Paschalna, 26 marca
Rdz 1, 1 – 2, 2; Ps 104 lub Ps 33; Rdz 22, 1-18; Ps 16; Wj 14, 15 – 15, 1; Wj 15, 1. 2. 4-5. 17ab-18; Iz 54, 4a. 5-14; Ps 30; Iz 55, 1-11; Iz 12, 2. 3-4b. 4cd-5; Ba 3, 9-15. 32 – 4, 4; Ps 19; Ez 36, 16-17a. 18-28; Ps 42; Ps 43, 3. 4; Rz 6, 3-11; Ps 118; Łk 24, 1-12
Z Księgi proroka Izajasza
Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Z Listu Świętego Pawła Apostoła do Filipian
Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w tym co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.
Z Ewangelii według świętego łukasza
Męka Jezusa Chrystusa
Starsi ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie powstali i poprowadzili Jezusa przed Piłata. Tam zaczęli oskarżać Go: Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza-Króla. Piłat zapytał Go: Czy Ty jesteś królem żydowskim? Jezus odpowiedział mu: Tak, Ja nim jestem. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. Lecz oni nastawali i mówili: Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd. Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczykiem. A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie. Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni. Piłat więc kazał zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej, Rady oraz lud i rzekł do nich: Przywiedliście mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani też Herod, bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go więc wychłostać i uwolnię. A był obowiązany uwalniać im jednego na święta. Zawołali więc wszyscy razem: Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza. Był on wtrącony do więzienia za jakiś rozruch powstały w mieście i za zabójstwo. Piłat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali: Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go! Zapytał ich po raz trzeci: Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię. Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę. Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? Prowadzono też dwóch innych, złoczyńców, aby ich z Nim stracić. Gdy przyszli na miejsce, zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju. Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy. Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu.
Bardziej się nie da...
Godzinami zbierałem się do skomentowania dzisiejszego Słowa i widzę, że trudno napisać więcej niż zdanie „Bardziej się nie da…” Wszystkie czytania liturgii Niedzieli Palmowej pokazują to w sposób doskonały - nie da się bardziej uwielbić Boga, jak hymnem aniołów, który brzmiał identycznie w noc Bożego Narodzenia (por. Łk 2, 14). Nie da się bardziej być posłusznym - czyli zasłuchanym w Boga - niż mając „ucho ucznia” (Iz 50, 4.5). Nie da się bardziej wyniszczyć i zrezygnować z chwały i Bóstwa, jak stając przed nami jako ostatni z ostatnich - odrzucony, sponiewierany, pozbawiony ABSOLUTNIE wszystkiego - jako niewolnik (Flp 2, 7). Nie da się też bardziej kochać niż oddając życie w pierwszym rzędzie za tego, który podejdzie, by pocałunkiem wydać Syna Człowieczego (Łk 22, 48).
Nie da się bardziej…, bo w dzisiejszym Słowie nie chodzi o to, żeby Jezusa naśladować i przez to zasłużyć na zbawienie, ale by z niezwykłą uwagą przyglądać się osobie Chrystusa. Dlatego wszystkie czytania są autocharakterystyką Zbawiciela - we wszystkich tekstach On mówi o sobie. I jedyne, co możemy zrobić, to zatrzymać się i - na ile to możliwe - pozwolić się ogarnąć Miłości, która wypełnia po brzegi każde z przeczytanych dzisiaj słów.
Żeby to stało się bardziej zrozumiałe, zatrzymajmy się na chwilę przy tym „judaszowym pocałunku”. Język grecki na określenie pocałunku używa słowa filema pochodzącego od fileo (kochać, okazywać miłość, potraktować serdecznie), co znowu ma źródło w filos - kochany, drogi, przyjaciel. Właśnie tak Jezus chce odebrać pocałunek Judasza - cała sytuacja, błędne (może nawet naiwnie spaczone) intencje tego apostoła NIE ZMIENIAJĄ podejścia Jezusa, który pyta (według Mt 26, 50): „Przyjacielu, po coś przyszedł?” Ten, który składa pocałunek na policzku Pana, jest przez Niego traktowany ZAWSZE jak przyjaciel, któremu Chrystus chce okazać miłość i potraktować go z sercem! Przyznam, że takie myślenie Jezusa budzi we mnie z jednej strony ludzkie niezrozumienie, ale z drugiej jest jedyną szansą nawrócenia. Przecież nie ma wśród ludzi nikogo, kto by chociaż raz nie zdradził Boga - może niektórzy są notorycznymi recydywistami w tej materii? A od nikogo z nas Bóg się nie odwrócił i żadnego człowieka nie przestał nazywać i traktować jak przyjaciela. Gdyby tak było, nie mielibyśmy w sobie życia, ani nadziei na przebaczenie grzechów. Tymczasem każdego dnia Bóg daje nam jeszcze więcej - sam składa pocałunek i ponawia przymierze miłości wobec człowieka ofiarując nam swoje Ciało i Krew w każdej Mszy św. Ewangelista Jan w miejscu synoptycznego opisu ustanowienia Eucharystii składa relację z niezrozumiałego dla apostołów gestu umycia nóg. W liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej ten obrzęd jest nierozłączny z pocałunkiem składanym przez celebransa na stopach osób, które przyjmują ten gest.
Jestem przekonany za św. Pio, że ten „eucharystyczny pocałunek” w Komunii Świętej jest okazją do odkrycia Jezusa Chrystusa - Sługi, który każdego z nas - nawet, jeśli mamy historię podobną do pogubienia Judasza - wciąż nazywa swoim PRZYJACIELEM… A kochać bardziej się nie da…
ks. Grzegorz Mączka
Słowo które ożywia
Ocaleni przez miłosierdzie – matka młodzieńca z Nain
Nain, miejscowość niedaleko Nazaretu, była według ewangelisty Łukasza miejscem wskrzeszenia młodzieńca (Łk 7, 11-17). Nie on jest jednak głównym bohaterem opowiadania, w centrum uwagi znajduje się jego matka. To ona i jej życiowa sytuacja przyciągają miłosierne spojrzenie Jezusa i wyzwalają cud.
Z relacji Łukasza dowiadujemy się, iż przy bramie miasteczka spotykają się dwa orszaki: z jednej strony idzie tłum słuchaczy i uczniów Jezusa, z drugiej zaś - tłum żałobników uczestniczących w pogrzebie młodego człowieka. Umarły, którego imienia nie znamy, scharakteryzowany został jako jedyny syn matki, która była wdową. W ten sposób poznajemy bezimienną kobietę i jej tragiczną sytuację życiową. Najpierw, prawdopodobnie w młodym wieku straciła męża, teraz, żegna syna. Utrata jedynego syna pozbawiała wdowę wszelkich życiowych zabezpieczeń i skazywała ją na żebraczy chleb. Kobieta ta odprowadza do grobu nie tylko syna, ale wraz z nim idzie pogrzebać swoją nadzieję na przyszłość. Należy do tych, którzy wprawdzie jeszcze nie umarli, ale których życie jest już martwe. Żebrać i czekać na śmierć - oto jej przyszłość.W całej scenie kobieta nic nie mówi, o nic nie prosi, na nic się nie skarży, jedynie płacze. Jezus ma przenikliwy wzrok, który dostrzega milczące ludzkie cierpienie. Widząc płaczącą wdowę i matkę rozumie jej sytuację, jej ból i beznadzieję. Jego reakcją jest „głębokie wzruszenie”, opisane przez ewangelistę czasownikiem, który oznacza poruszenie wnętrzności (splanchnizomai). Wnętrzności, łono (gr. splanchna; hebr. rahamim) to w obrazowej, semickiej antropologii siedlisko najtkliwszych uczuć: dobroci, serdeczności, współczucia. Łukasz stosując to niezwykłe określenie wprost do Jezusa chce powiedzieć, że w Jego uczuciach odbija się współczucie Boga Ojca dla swojego ludu. Serdeczne miłosierdzie, które zatrzymało Jezusa przy cierpiącej kobiecie zaowocowało wskrzeszeniem umarłego i oddaniem go matce.
Łukaszowy opis wskrzeszenia młodzieńca eksponuje nie tyle cudotwórczą moc Jezusa, ile obecne w Nim miłosierdzie. Ono świadczy o boskości Jezusa tak samo jak niezwykłość Jego cudów. Cuda są zawsze wyrazem dobroci i miłosierdzia Boga i dokonują się przede wszystkim w życiu tych, którzy nie mogą liczyć na żadną ludzką pomoc: wyrzuceni na margines społeczny wskutek choroby (np. trędowaci), opętani i zniewoleni przez złe duchy, wykluczeni z powodu ich wiary (np. Samarytanie i poganie), omijani i pogardzani, gdyż tkwią w publicznym grzechu (np. celnicy). Zachowanie Jezusa wobec wdowy z Nain i jej syna oznacza, iż Bóg nie zostawia człowieka samego w obliczu śmierci i życiowych dramatów. „Bóg spojrzał na swój lud” – mówią świadkowie wydarzeń. Wypowiedziane przez Jezusa słowa „nie płacz” oraz „mówię ci, wstań” są programem Jego działalności. W Nim Bóg zapewnia każdego człowieka, że zna jego najbardziej skryte łzy, że nigdy nie ominie go obojętnie i że jest w stanie podnieść go w każdej sytuacji, nawet w śmierci.
ks. Piotr Bałoniak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!