Słodycz sukcesu i gorycz zdrady
Po przekroczeniu Jordanu Hebrajczycy znaleźli się na równinie położonej nieopodal Bet-Szean. Nieśli w sercach radość zwycięstwa, choć nie przypuszczali, że w Jerozolimie usłyszą o bolesnych wydarzeniach związanych z nieposłuszeństwem ich rodaków.
Jeszcze podczas przeprawy Juda przeszedł na tyły kolumny. Nie wycofywał się z obawy o swe życie, lecz chciał dodać odwagi wędrującym ludziom. Starał się budzić w nich ducha nadziei i wspierać ich, by wyzbyli się jakichkolwiek obaw. Szedł z nimi, by wiedzieli, iż nie są pozostawieni sami sobie. W ten sposób wszyscy szczęśliwie dotarli do Jerozolimy. Wtedy weszli na górę Syjon i w Świątyni złożyli dziękczynne ofiary.
Zamiast zwycięstwa
Radość zwycięstwa przepełniająca serca powracających byłaby niczym nie zmącona, gdyby nie nieroztropne postępowanie Józefa i Azariasza. Oni usłyszawszy o sukcesach Judy, Jonatana i Szymona, również zamarzyli o sławie. Dlatego nie pomni na słowa Judy nakazujące im walczyć jedynie w obronie ojczyzny, jeszcze przed powrotem Judy i jego braci, postanowili podjąć walkę z okolicznymi ludami. Ta decyzja miała bardzo niskie pobudki. Szukali rozgłosu. Byli też zazdrośni o sukcesy Machabeuszy. Uważali, że zadanie, jakie przypadło im w udziale, nie zapisze ich imion w ludzkiej pamięci. A może myśleli, że w taki sposób zdobędą przywództwo wśród Judejczyków lub przynajmniej podstawy do rywalizacji o nie? Tak ulegli pokusie nieposłuszeństwa i działania na własną rękę. W efekcie nakazali podległym im żołnierzom zaatakować Jamnię.
Widząc ich oddziały znajdujący się w twierdzy żołnierze pogańscy dowodzeni przez Gorgiasza nie czekali na atak, ale wyszli poza mury i na otwartym terenie wydali bitwę Hebrajczykom. Mieli przewagę sił i doświadczenie. Ponadto zachowali się w sposób nieprzewidziany przez atakujących. Tak zyskali efekt zaskoczenia. Ostatecznie zmusili żołnierzy prowadzonych przez Józefa i Azariasza do ucieczki. W pogoni zabili wielu z nich. Tak zamiast zdobycia Jamnii poniesiono wielką klęskę. Wynikała ona z jednego: nieposłuszeństwa rozkazom Judy. Opowieść o niej rzuciła cień na radosne świętowanie powrotu ze zwycięskich wypraw, zaś poszukiwanie przez Józefa i Azariasza sławy obróciło się przeciw nim.
Natomiast Juda i jego bracia cieszyli się coraz większym uznaniem, choć wcale o to nie zabiegali. Dla nich najistotniejszym było dzieło, jakie zostało im dane do wykonania, zadanie jakiego się podjęli dla dobra ludu. Ono samo mówiło o jego wykonawcach i przynosiło im powszechny szacunek. Świadczyły o tym dalsze walki na terenach Idumei. Toczone dalsze bitwy na południu zwieńczyły zdobycie Hebronu i zburzenie okolicznych warowni. Pokonano też miasta powiązane z Hebronem. Następnie ścieżka walk poprowadziła ku Filistei. Wyznaczona marszruta wiodła żołnierzy przez Marissę do Azotu. Tam zburzono pogańskie ołtarze i posągi przedstawiające obce bóstwa. Zebrano też obfite łupy.
Nie obyło się jednak bez kolejnego przykrego incydentu. Tym razem chodziło o kapłanów, którzy szukając własnej sławy, wyruszyli do walki. Rzecz zakończyła się dramatyczne. Zginęli. Zgubił ich brak rozwagi. Nie wyciągnęli żadnych wniosków z wcześniejszych wydarzeń. Mimo tego, co zdarzyło się tak niedawno w Jamnii i oni pragnęli błyszczeć przed ludźmi wielkimi czynami i być przez nich sławieni. Byli nieroztropni. Z poprzednich wydarzeń nie wyciągnęli żadnych wniosków. Poszli tam, gdzie czekała ich śmierć. A może jeszcze zanim ruszyli do walki, już byli martwi w swym sercu, gdyż szukali w niej jedynie rozgłosu i ludzkiego poklasku. Nie rozumieli znaczenia walki, którą podejmowali Machabeusze, choć byli kapłanami. Niezależnie od sprawowanej funkcji, sercem byli bliżej pogan i ich postępowania oraz pragnień, niż spraw Bożych.
Konsekwencje chciwości
Wspomnianą opowieść uzupełnia Druga Księga Machabejska. Ona podkreśla, iż Gorigiasz w swych szeregach gromadził ludzi pragnących wojny lub też żywiących niechęć do Żydów, jak było to w przypadku Idumejczyków. Natomiast Machabeuszy określa jako ludzi modlitwy, którzy w swych błaganiach prosili Boga, by był im sprzymierzeńcem. Tym samym nie podejmowali walki dla niej samej, ale stawali w obronie Bożych praw i ludu Boga. Dlatego w konkretnych decyzjach ważnym wyznacznikiem była dla nich zgodność ich poczynań z wolą Boga. W tym pokładali nadzieję, myśląc o zwycięstwie. Jednocześnie w relacjach o poczynaniach Hebrajczyków księga nie idealizuje tych ludzi. Znamiennym tego przykładem jest opis zachowania żołnierzy Szymona podczas oblężenia jednego z miast.
Opowiada, iż podczas walk doszło do sytuacji, w której wypierani z poszczególnych punktów oporu niektórzy żołnierze i mieszkańcy miasta, schronili się w dwóch wysokich, dobrze umocnionych wieżach. Miejsce to było doskonale przygotowane do odpierania oblężenia i wszystko wskazywało, że obrona może potrwać długi czas. Jednak do oblężenia tego miejsca nie było trzeba angażować wszystkich sił wojsk Machabeuszy. Dlatego pozostawiono kilka oddziałów pod komendą Szymona, Józefa i Zacheusza. Pozostałe wojska podjęły walkę w innym miejscu. Niestety cześć żołnierzy należących do oddziału Szymona miało serca skażone chciwością. Walki traktowali jako okazję do wzbogacenia się, a przeciwnika jako potencjalne źródło zysku. Stąd, gdy grupa ludzi znajdująca się w oblężonej wieży, zaproponowała im pieniądze w zamian za możliwość ucieczki, przystali na taki układ. Dali się przekupić. Złoto stało się dla nich ważniejsze niż rozkazy wydane przez dowódców.
Ta rzecz mogłaby wydawać się pozornie błaha. Przecież na wojnach tak postępowano. Jednak tu sprawa była poważniejsza. Pozwalając tym ludziom na ucieczkę przekupieni ludzie zgodzili się na to, by zbiegowie znów zasilili oddziały wroga. Przez to ci ludzie znów staną w jakimś miejscu do walki przeciw Hebrajczykom i wielu z nich zadadzą śmierć. Zatem przekupni żołnierze Szymona biorąc z ręki uciekających pieniądze w istocie sprzedali życie swych braci. To, co uczynili było nie tylko zdradą. Ich czyn był równy zabójstwu. Dlatego zostali przez Judę surowo osądzeni. Wydano na nich wyrok śmierci. Spotkał ich taki wyrok, jaki wymierza się człowiekowi mającemu na swych rękach niewinną krew. W tej sytuacji nie przysługiwało im prawo łaski. Nikt nie stanął też w obronie tych, dla których złoto czy srebro było ważniejsze niż życie towarzyszy walki. Ich czyn był równy zdradzie popełnionej na polu walki; zdradzie dokonanej w chwili, gdy ważyły się losy wszystkich żołnierzy oraz ojczyzny i jej mieszkańców.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!