Śladami starożytnego miasta
Na wschód od podnóża Góry Kuszenia znajduje się dość znaczne wzniesienie. Na pierwszy rzut oka przypomina hałdę piasku. Ten pagórek nazywa się Tel-el Sultan. W swoim wnętrzu skrywa on ruiny starożytnego Jerycha, a dokładniej kilku miast wznoszonych na ruinach poprzednich.
Najstarsze z nich datowane jest na 8,5 tys. lat przed Chr. Świadectwem jakie po nim pozostało jest kamienna, okrągła wieża. W innym miejscu odsłonięto pozostałości murów i bramy z III tysiąclecia przed Chr. Miasto było burzone wielokrotnie. Zniszczenia dokonywali najeźdźcy lub trzęsienia ziemi, jakie w tym rejonie się zdarzają. Niestety – mimo wielu kampanii wykopaliskowych – ciągle nie udało się znaleźć murów miasta z czasów, gdy Jozue wraz z Izraelitami wstępowali do Ziemi Obiecanej. Zagadka ich zniszczenia jest więc ciągle otwarta i czeka na jednoznaczne rozwiązanie. Niemniej starożytne ruiny budzą szacunek dla ludzkich osiągnięć i zadumę nad przemijaniem tego, co ziemskie.
Dziś ulice współczesnego miasta rozbrzmiewają własnym rytmem życia. Jest ono zamieszkałe przez ludność arabską. Nie wyróżnia się niczym szczególnym – poza rozległością – od innych tego typu miast. Życie koncentruje się wokół rynku, w którego centrum znajduje się niewielka fontanna. Okolice to rozliczne sklepiki oferujące wszelki możliwy do sprzedania towar. Przed ich wejściem siedzą w bezruchu mężczyźni. Niektórzy palą wodne fajki, inni rozmawiają lub zajmują się grą. Ulicą przesuwa się sznur samochodów. Nierzadko można spotkać wózek ciągnięty przez osiołka. Niekiedy spotkamy kogoś niosącego na głowie drewnianą tacę z wypieczonym chlebem lub owocami. Mieszkańcy miasta są ubrani w różnokolorowe stroje. Kobiety obowiązkowo w długich sukniach, z zakrytymi włosami, czasem z zasłoniętymi twarzami. Dalsza droga przechodzi przez wyschnięte koryta Wadi. W oddali majestatycznie wędrują wielbłądy.
Może podobnie zatłoczone były ulice miasta w czasach Jezusa, choć z pewnością było ono mniejsze i miało mniej mieszkańców. Ewangelista opowiada o niezwykłym spotkaniu Jezusa z Zacheuszem – zwierzchnikiem celników, jakie miało miejsce na jednej z ulic Jerycha. Zacheusz był niewielkiego wzrostu. Pojawienie się Jezusa wywołało ogromne poruszenie. Zbiegł się tłum. Ów człowiek był ciekawy, kim jest ten niezwykły Wędrowiec. Pragnął Go zobaczyć. Nikt jednak nie chciał ustąpić mu miejsca. Może dlatego, że każdy chciał zobaczyć Jezusa, a może też dlatego, że Zacheusz jako celnik był przez wszystkich pogardzany. Przecież zbierał podatki na rzecz okupantów – Rzymian. Był więc zdrajcą. A do tego oszukiwał zawyżając należne kwoty. Jedyna rzecz jaka mu pozostała to wspinaczka na sykomorę – dziką figę. Choć rodzi ona małe i gorzkie owoce, jest wysoka i rozłożysta. Doskonale nadawała się więc do przyglądania się temu, co dzieje się na ulicy, choć wejście na nią musiało być nie lada wysiłkiem. Czy Zacheusz był zaskoczony, gdy Jezus zatrzymał się, spojrzał w górę i nakazał mu zejść mówiąc, iż chce zatrzymać się w jego domu? Chyba tak. Przecież było to wyróżnienie go spośród wszystkich ludzi. Jezus nie tylko zauważył go w tłumie, ale i dostrzegł w nim człowieka godnego szacunku. To wydarzenie przypomniało Zacheuszowi, kim jest i pozwoliło otrząsnąć się ze zła, jakie czynił. Pamiętamy jego pełne gorliwości słowa: „jeśli kogoś skrzywdziłem, oddam mu poczwórnie, a połowę majątku rozdam ubogim”. Do dziś mieszkańcy Jerycha wskazują drzewo sykomory, jako to, przy którym rozegrało się wspomniane wydarzenie. Jest to największa sykomora w tym mieście. Czy to ta sama? Może raczej jest potomkiem tamtej z czasów Jezusa? Z pewnością jednak w jej cieniu trochę łatwiej wyobrazić sobie scenę opisywaną w Biblii.
Droga na wschód prowadzi w stronę ruin pałacu zbudowanego w VII w. Jego twórca Hiszam lubował się w przepychu. Rozległą budowlę zaopatrzył w sale spotkań, łaźnie i baseny. Pomieszczenia zdobiły wymyślne ornamenty i przepiękne mozaiki wzorowane na wschodnich kobiercach. Nie zabrakło meczetu – miejsca na modlitwę. Niestety niedługo cieszono się wzniesionymi gmachami. Runęły one podczas trzęsienia ziemi. Nigdy nie zostały odbudowanie. Pozostałości odsłonięte przez archeologów, choć dają jedynie cień pierwotnej świetności budowli wzniesionej pośród piasków i skał Pustyni Judzkiej, zachwycają do dziś.
Ruiny innego pałacu znajdują się na południe. Wzniósł go Herod Wielki jako jedną ze swych letnich rezydencji. Uczynił to po wydzierżawieniu oazy w Jerycho od Kleopatry – królowej Egiptu. Ten człowiek także kochał luksus. Dlatego pałac został wyposażony w sporych rozmiarów basen. Dawał on możliwość odpoczynku i orzeźwienia w czasie znacznych upałów. Miejsce to było również świadkiem dramatycznych wydarzeń. Tu na polecenie Heroda utopiono arcykapłana Arystobula, ostatniego przedstawiciela królewskiego rodu Hasmoneuszy – potomków powstańców machabejskich. Im Juda zawdzięczała pełne odzyskanie niepodległości. Również tu, przed swą śmiercią, Herod nakazał zgładzić swego syna Antypatra, którego podejrzewał o spisek. Pałac królewski był także świadkiem ostatnich godzin życia króla złożonego ciężką chorobą. Stąd wyruszył orszak pogrzebowy w stronę Jerozolimy. Miasto to miało być świadkiem jeszcze jednego, dramatycznego wydarzenia. Umierający Herod pragnął, by cały kraj pogrążył się w żałobie po jego zgonie. Wiedział jednak, iż nie był lubiany. Dlatego nakazał zgromadzić na terenie hipodromu znamienitych Żydów i zabić ich w godzinie jego śmierci. Jego małżonka Salome nie dopuściła do wykonania tego rozkazu…
Dziś ruiny poszczególnych miejsc świadczą o wielkości Jerycha, jak i o pragnieniu władzy ludzi tu mieszkających. Są wołaniem przestrzegającym przed nieprawością, a jednocześnie przypominają Jezusa przynoszącego pojednanie i przebaczenie.
ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!