TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 04:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Siedem cudownych słów

Siedem cudownych słów

Z góry się przyznaję, że już kiedyś ten patent wykorzystałem, a także do tego, że nie jestem jego autorem. Wymyślił to pewien biskup Brooklynu, który podczas święceń czterech kapłanów, co było pozytywnym ewenementem dla jego diecezji, tak właśnie rozpoczął kazanie.
I ja podobnie zatytułowałem mój edytorial dokładnie dziesięć lat temu, kiedy w naszej diecezji święcono zaledwie czterech kapłanów i to akurat jak na nasze ówczesne standardy było bardzo mało. Ale napisałem wówczas: „Nie jest ważne ilu ich jest, bo jest ich dokładnie tylu, ilu wyprosiliśmy u Pana. Ważne jest żeby trwali”. Przepraszam za te autocytaty, wiem że to bardzo słabe, ale to tylko po to, aby dzisiaj jeszcze piękniej wybrzmiało tych siedem cudownych słów! Oto one: Kacper, Konrad, Mikołaj, Patryk, Piotrek, Waldek i Wiktor! Tych siedmiu mężczyzn, których może nawet nie sami wyprosiliśmy u Pana, bo tam poważnie palce maczał Święty Józef, powiedziało „tak” Chrystusowi i jeżeli „piękne są stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę”, to ich imiona są cudowne! Bo Pan ich wezwał po imieniu i nam ich podarował! Bóg jeden wie, kiedy znowu będziemy mówić o tak sporej liczbie pięknych słów, bo na kolejne lata zapowiadają się raczej półsłówka, ale ewidentnie na tyle zasługujemy. Tym bardziej cieszmy się dzisiaj. 

 
Siedem pięknych słów jak siedem sakramentów. Albo siedem grzechów głównych. Właśnie tak. Pomiędzy tymi rzeczywistościami będzie się rozgrywać ich życie: między uświęcaniem a grzesznością. Ich własnym uświęcaniem i ich własną grzesznością, i uświęcaniem i grzesznością tych, do których zostaną posłani. Będą wobec nich wielkie oczekiwania: żeby ładnie śpiewał, grał na gitarze, był dobrym katechetą, który czegoś uczy, był dobrym katechetą, który daje luz, żeby grał w piłkę, mówił ładne (i krótkie) kazania, był cierpliwy ze staruszkami, szalony z młodzieżą, opiekuńczy i wesoły z dziećmi, koleżeński w pokoju nauczycielskim, przymykający oko w kancelarii parafialnej, żeby był tikokerem, żeby NIE był tikotokerem, żeby chodził w sutannie, żeby NIE chodził w sutannie, żeby był ludzki i trochę pogrzeszył, żeby broń Boże nie grzeszył, żeby się nie mieszał do polityki, żeby się nie chował przed politycznymi wyborami, żeby był asertywny, koncyliacyjny, radykalny... A niektórzy będą tylko oczekiwali, żeby on się zapadł pod ziemię. Żeby zniknął. Żeby nie kłuł nie tylko swoim słowem, ale nawet swoim widokiem. Kto temu da radę? Można się załamać...

Ze swojej strony mam dla nich jedną radę. Każdego roku, gdy obchodzę rocznicę swoich święceń zastanawiam się, czemu Pan powołał akurat mnie. I to pytanie zaczęło mnie dobijać jeszcze bardziej, kiedy bliżej poznałem bł. Edmunda Bojanowskiego i dowiedziałem się, że on początkowo chciał być księdzem, ale mu powiedziano, że się nie nadaje. Już mniejsza o przyczyny. Zawsze się pytam: Edmund Bojanowski się nie nadawał, a ja się nadaję??? I jakbym tego wszystkiego nie „rozkminiał” zawsze dochodzę do ewangelicznego wniosku, że tu nie chodzi o „nadawanie się”, ale o to, kogo Pan Bóg chce. Jestem księdzem nie dlatego, że się nadaję, że jestem w czymś lepszy od innych, ale tylko i wyłącznie dlatego, że Pan mnie wybrał. On tylko wie dlaczego. I tylko On mnie poprowadzi przez te wszystkie meandry, o których wyżej. I was też poprowadzi. Tylko pamiętajcie że On was chciał.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!