TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Sieć przyjaźni

Sieć przyjaźni

W związku z Niedzielą Miłosierdzia wracam myślami do św. Jana Pawła II i czynię to z wielką wdzięcznością za jego determinację w jej ustanowieniu. Ale też przy okazji czytam ze smutkiem, co się pisze o Janie Pawle II. Chociaż patrząc na to z innego punktu widzenia, ataki na jego świętość są przyznaniem, że jest to jeden z ostatnich bardzo ważnych symboli, który stoi na przeszkodzie nowym wizjom świata i Kościoła. Ale zdarzają się też wypowiedzi bardzo ciekawe, które wyciągają na światło dzienne te elementy, których my albo nie dostrzegamy, albo nigdy nie uważaliśmy ich za szczególnie istotne. 

Na amerykańskim portalu National Catholic Register pojawił się tekst Toma Hoopesa, w którym zadał on sobie pytanie, co w dzisiejszym oszalałym świecie zrobiłby Jan Paweł II? To pytanie zaczęło go nurtować podczas katolickiej konferencji, kiedy słuchał prelegentów diagnozujących sytuację katolików w Stanach Zjednoczonych, mierzących się z wrogami niszczącymi wszystko, w co oni wierzą. Mówili oni o upadku każdego sektora amerykańskiego życia, o chciwości prowadzącej do tyranii, o zranionych i zdezorientowanych dzieciach, które były zmuszane do podjęcia decyzji zmieniającej ich życie i o tym, jak ustawa o równości, popierana przez czołowych polityków katolickich w USA, przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i prezydenta Joe Biden, chce zapisać ten przymus w obowiązujące prawo. Tom Hoopes zauważył, że wystąpienia dokonywały świetnych analiz, ale nieszczególnie wskazywały, co należy w tej sytuacji uczynić. I wtedy właśnie zaczął zastanawiać się nad Janem Pawłem II i historią jego życia. Nie udało mu się zabrać głosu w konferencji, ale podzielił się swoimi przemyśleniami na wspomnianym portalu. A co chciał powiedzieć? Przede wszystkim, że „św. Jan Paweł II, kiedy był po prostu księdzem Karolem Wojtyłą w Polsce, przeżył znacznie trudniejsze czasy niż nasze i nie tylko zamartwiał się z tego powodu na konferencjach, ale czynił coś konkretnego. Jego odpowiedzią była „niezwykła sieć przyjaźni”, która pomogła przekształcić nie tylko Polskę, ale i Kościół na całym świecie”.

Dalej przypomina on niektóre fakty z życia Wojtyły. „My mamy dziwne plany Pelosi i Bidena dla Stanów Zjednoczonych. To jest złe, ale na pewno lepsze niż obecność nazistów Hitlera i Himmlera, którzy przejmują kontrolę nad twoim krajem i tworzą Auschwitz 40 minut drogi od twojego domu. My mamy nadzieję, że coś się zmieni na lepsze w kolejnych wyborach, natomiast polityczna zmiana w Polsce nastąpiła w tzw. „Dzień Wyzwolenia”, kiedy nowi komunistyczni zwierzchnicy narodu odrzucili katolickie święta. My, Amerykanie, mamy do czynienia z wielką oschłością, kiedy nasi bliscy odwracają się od nas z powodu politycznych sporów. Jan Paweł spotykał się ze zdradami ze strony przyjaciół i widział, jak jego sojusznicy „znikają” za przyczyną partii komunistycznej - i stawił czoła temu wszystkiemu mogąc się zwrócić jedynie do... grobów swojego ukochanego ojca, brata, siostry i matki”.

Tom Hoopes uważa, że odpowiedzią na to wszystko ze strony Karola Wojtyły było zbudowanie społeczności przyjaciół, która zmieniła świat i cytując biografa Jana Pawła II Georgea Weigla stwierdza, że „nie była to podziemna grupa oporu, ale coś znacznie bardziej niebezpiecznego: grupa przyjaciół odkrywających na nowo miłość bliźniego, miłość do Boga i umiłowanie prawdy”.

Swoje refleksje autor kończy taką zachętą: „Pomyśl o nich, gdy następnym razem poczujesz się beznadziejnie w przyszłości. Wyobraź sobie, że jesteś katolikiem w bloku sowieckim, otoczonym przez komunistów, którzy opanowali wszystkie instytucje wokół ciebie. Następnie zrób to, co zrobili: najpierw powiedz „Nie bój się!”, następnie zaproś znajomych, aby popływać kajakiem, porozmawiać o Bogu i zaśpiewać”. Podoba mi się to! Myślę, że bardzo potrzebujemy takiego podejścia w naszych czasach. I choć ktoś pomyśli, że to zupełnie bez związku, ale chciałbym na koniec zdradzić Wam pewien sekret. Na kolejnych stronach przeczytacie o ingresie naszego biskupa Damiana. Skromnym ingresie, bo pandemia znowu nas przycisnęła. Ale kiedy się do niego przygotowywaliśmy, biskup Damian zdradził nam swoje pragnienie, tak właśnie je nazwał. „Moim pragnieniem było, abyśmy po ingresie wszyscy razem, biskupi, księża i wierni, spotkali się w ogrodzie i zjedli bigos. Szkoda, że pandemia nam to uniemożliwia”.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!