Seminarium spowite ciszą
Piszę ten tekst u progu rekolekcji adwentowych. Zastanawiam się, jak go ugryźć… Adwent to oczekiwanie, a rekolekcje – cisza… Między innymi oczywiście. Wobec tego podzielę się z wami refleksją nad rolą ciszy i oczekiwania, w życiu kleryckim i nie tylko.
Oczekiwanie to nieodzowny element życia każdego człowieka. Zawsze na coś czekamy - czasami są to drobnostki: aż ekspres „wypluje” z siebie całą naszą kawę, aż okienko w internetowej wyszukiwarce wreszcie się załaduje, aż tramwaj zajedzie na przystanek, aż wykładowca wpisze oceny za wysłane prace, aż, aż, aż… Innym razem są to rzeczy większe: czekamy na kolejne święta, na odwiedziny dawno niewidzianego przyjaciela… Raz są to rzeczy przyjemne, a innym razem ciut zatrważające, jak odkładany wciąż zabieg, trudna rozmowa. Wreszcie są to rzeczy najważniejsze: można czekać na tę jedyną osobę, która wypowie te jedyna słowa, na święcenia, na… niebo. Tak właściwie można powiedzieć, że całe ludzkie życie to nakładające się na siebie okresy oczekiwania, nieraz dłużące się strasznie – raz kończące się nastaniem oczekiwanego wydarzenia, innym razem niestety nie.
A na co ja tak właściwie w tym momencie czekam? Na mające się rozpocząć rekolekcje i pierwszą konferencję, na zamówiony niedawno prezent, na kandydaturę, którą mam przyjąć 11 grudnia – w Niedzielę Gaudete. Czekam na odpowiedzi na najróżniejsze pytania, które rodzą się we mnie każdego dnia… Czekam na czas opuszczenia seminaryjnych murów i wyruszenia dalej, w drogę…
Ostatecznie wszystko na co czekamy, nawet jeżeli w danym momencie wydaje się najważniejsze i całkowicie zaprząta nasze myśli, traci na wartości w obliczu rzeczy ostatecznych, ale o nich czasami, w ferworze zwyczajności, po prostu zapominamy. I wtedy właśnie Kościół szturcha nas w ramię, wyrywa z zamyślenia i stawia przed nami Adwent – czas oczekiwania na Najważniejszego.
Ale jak na Niego czekać, skoro wszędzie hałas? Jak się skupić na czymś, czego tak zwyczajnie nie słychać i nie widać? No właśnie… Do tego potrzeba nam ciszy… Musimy odciąć się, nie na zawsze, ale chociaż na chwilę, każdego dnia. Odciąć się i przycupnąć w bezpiecznym miejscu, które pozwoli nam zapomnieć na chwilę o tym, co nieistotne i zwrócić całego siebie ku temu, co najistotniejsze. Ofiarować całego siebie, choć na parę chwil, Panu Bogu. On nie lubi przekrzykiwać się z naszymi myślami – szanuje nas i naszą wolność, dlatego zawsze czeka, aż sami oddamy Mu naszą uwagę. I tym właśnie jest dla nas czas rekolekcji – przycupnięciem, na chwilkę, wśród ciszy, z dala od szumów codzienności. Ale nawet tutaj potrzeba wielu wysiłków, żeby cisza była prawdziwa, a chęć spotkania się z Bogiem sam na sam szczera. Nie jest to prosta sprawa i czasem bardzo łatwo wybić się z rekolekcyjnego rytmu…
Seminarium spowite ciszą i oczekiwaniem, przyprószone śniegiem, który co chwilę pada i znów topnieje, staje się innym miejscem – brakuje krzyków i śmiechów, rozmów na refektarzu, odgłosu rozmów… Można by pomyśleć, że wszyscy się gdzieś wyprowadzili, ale jest wręcz przeciwnie – wszyscy oczekują, aż Ktoś się wprowadzi. Po korytarzach przemykają ukradkiem klerycy, witając się tylko uśmiechem, nie chcąc zakłócić silentium…
Przed chwilą na adwentowym wieńcu zapalaliśmy pierwszą świeczkę – za chwilę zapłonie ostatnia. I znowu czas oczekiwania się wypełni… Znowu przeżyjemy kolejne święta. Mamy jednak jeszcze chwilę na lepsze przygotowanie się na przyjście Pana – wśród adwentowej ciszy…
W imieniu całej wspólnoty ASD pragnę życzyć Wam, z okazji nadchodzących nieuchronnie świąt Bożego Narodzenia, prawdziwego spotkania z rodzącym się Bogiem – sam na sam, w szczerości i skrytości serca. Życzę Wam okruchów ciszy wśród codzienności, aby cud przyjścia Pana dokonywał się dla Was każdego dnia. ■
Tekst kl. Krzysztof Bogusławski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!